Prozaiczna młoda poezja według Jarosława Klejnockiego

[Przegląd czasopism: „Polityka” 2006, nr 13]


Spieszę donieść, że Jarosław Klejnocki znowu popisał się diagnozą młodej polskiej poezji (tygodnik „Polityka” z 1 kwietnia 2006). Tym razem trafniej niż w innych miejscach!

W swoim artykule Proza poezji warszawski polonista ubolewa nad deprecjonowaniem wierszy młodych roczników przez krytyków, media, nauczycieli i… samych czytelników. Promocja debiutantów w wykonaniu dużych wydawnictw zanika, bo wymaga dużych nakładów finansowych i chodliwego – najlepiej prozaicznego, jak samo życie (sic!) – materiału literackiego. A jak tam wcisnąć poezję? Chyba tylko dla renomy, uznania w pewnych (? – niekoniecznie finansowo) środowiskach.

Klejnocki zauważa, że – jako czytelnicy i konsumenci – sami zafundowaliśmy sobie „dyktat starych mistrzów”, ponieważ wolimy znane, zasłyszane, cokolwiek nam mówiące… nazwiska; treść i warstwa poetycka to już inna – niepoetycka – bajka. Za młodych polskich poetów wciąż się uważa brulionowców ze Świetlickim i Podsiadłą na czele. Jeśli społeczeństwo usłyszało o młodszych ciałem i (możliwie) duchem, to w tym szeregu ustawić się uda Tomasza Różyckiego i Jacka Dehnela jako zdobywców jeszcze odrobinę medialnej Nagrody Kościelskich. O debiutach poetyckich w dominujących dyskursach ani widu, ani słychu.

Czyją dykcję stara się wyróżnić, wskazać jako słuszną znany (w pewnych kręgach) poeta, prozaik, eseista i krytyk? Do czołówki „polskiej «młodszej» poezji” weszli:
– hermetyczny i nie oglądający się za czytelnikiem Andrzej Sosnowski,
– sięgający tradycji baroku Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki,
– igrający z językiem (nie tylko w wydaniu Białoszewskiego i Karpowicza) neolingwiści warszawscy, np. Marcin Cecko, Maria Cyranowicz, Joanna Mueller,
– kolejna generacja ślązaków nieufnych wobec świata i ludzkiej egzystencji – jak Paweł Lekszycki i Paweł Sarna,
– zaangażowani w dialog z tradycją literacką i szukający odbiorcy głęboko zakorzenionego w kulturze nowoklasycyści (Jacek Dehnel, Paweł Kozioł),
– nadający (się) nawet pod strzechy Dariusz Suska.

Uznawany za klasycystę Jarosław Klejnocki dostrzega nawet szansę na coming out dojrzewających do autoliteratury w manifestacyjnych dla poetyckiego „ja” performance’ach w rodzaju slamów czy festiwali (vide Port Wrocław).

Zamiast określającej całość metki generacyjnej otrzymaliśmy przegląd indywidualności w młodoliterackim zróżnicowaniu. Następna próba przewartościowania i droga poszukiwań wskazana laikowi nie powala z nóg… Ale czy powinna (w przeciwieństwie do tomów nowej poezji polskiej)?
Może uniesiony ambicją przeciętny czytelnik „Polityki” zacznie szukać, a skromne charakterystyki okażą się zrozumiałe i wystarczą, by skusić – nie tylko zaangażowanych w rozprawy ze światkiem młodych poetów – do polemik na podstawie odbytej lektury…?!


Fragmenty artykułu: na stronie tygodnika „Polityka”

Dyskusja o tekście J.K. – w wortalu poetyckim Nieszuflada.pl