Minimalistyczna literatura pop/ularna?

Poruszające z miejsc spotkanie w ramach II Festiwalu Literatury Popularnej „POPlit”…


19 kwietnia 2006, godz. 17:30
(Bunkier Sztuki – Kraków)

Romans z Popem: o teledyskach, reklamie, komiksie i książeczkach rozmawiają:
Marta Dzido, Jan Krasnowolski, Maciek Miller, Jakub Żulczyk.



Igor Stokfiszewski twierdzi, że odkrył nowy prąd w literaturze polskiej – minimalizm – na świecie obecny już od dłuższego czasu. Zaproszeni autorzy niekoniecznie poczuwają się do takiej klasyfikacji. Niezależnie od tego, czy to prowadzący, czy pisarze postawią na swoim, warto posłuchać czwórki najciekawszych twórców ery teledysków, reklamy, komiksów i najkrótszych powieści w historii literatury.

[Prowadzi: Igor Stokfiszewski
Bunkier Sztuki, pl. Szczepański 3a]


______________

Przypomnijmy kilka tez Stokfiszewskiego o „redukcjonistycznych tendencjach w prozie” ogłoszonych w Fikcjach („Ha!art” 2005, nr 22), które – oby…! – zostaną poddane dyskusji:

„[…] Małż [Marty Dzido] idealnie wpisuje się w rozpoznania które znajdziemy w głośnym szkicu Johna Bartha A few words about minimalism. Amerykański autor dostrzegając odchodzenie pisarzy od rozbudowanych form fabularnych szerokim gestem obejmujących zbiorowego bohatera i niejednokrotnie posługujących się skrajnymi wariantami rozwiązań estetycznych widział w minimalizmie efekty:
– chęci powrotu do prostoty szczerej opowieści jako reakcji na zmedializowanie sfery publicznej i nadorganizację literatury odwołującej się do doświadczeń inteligenckich czy akademickich;
– potrzeby współbrzmienia literatury z naturalną pożywką potencjalnego odbiorcy a zatem telewizją i prasą masową; reakcji na wszechogarniające manipulacje językowe będące efektem wojen ideologicznych nasilających się zwłaszcza w okresach kampanii wyborczych;
– coraz mniejszych możliwości skupienia się na lekturze (oraz pisaniu) ze względu na dynamizację życia;
– ale także, niestety, efekty słabnącej edukacji kulturalnej i pogarszających się standardów językowej kompetencji.
Tymczasem literatura odwołująca się do minimalizmu stanowi ogromny potencjał niezagospodarowany przez prozę od czasów dominacji banalistów. Różnica polega na tym że banalizm wpisywał się w sławetną «strategię zerową» o proweniencji awangardowej gdy minimalizm ucieka od tego typu ambicji.

Czy oznacza to że minimalizm stanowi ofiarę kultury obrazkowej w jej coraz bardziej dynamicznym i agresywnym wcieleniu? Poniekąd... Albo inaczej – z pewnej perspektywy na pewno. Z perspektywy inteligenckiego etosu który każe nam utyskiwać na papkę wszelkiej maści. Problem w tym że tego typu elitaryzm jest jeszcze jedną pochodną inteligenckich kompleksów. A jeśli proza taka jak Małż znajduje ujście w społecznych odczytaniach – znaczy że wypełnia jakąś lukę, jakiś brak zastępuje dosytem. Przykład książki Marty Dzido jest przy tym wariantem”.


PS Z okazji przekształceń typo/graficznych w cytowanym tekście wprowadziłem kilka poprawek redakcyjnych, ale większości znaków interpunkcyjnych (oddzielających, wydzielających i logiczno-emocjonalnych) – jak to u Igora – nadal brak.