Traumatologia kobieca

Agnieszka Drotkiewicz, Paris London Dachau, Lampa i Iskra Boża, Warszawa 2004


Agnieszka Drotkiewicz zadebiutowała w walentynki 2004 książką Paris London Dachau. Nie jest to jednak tytuł stworzony samodzielnie... Warto odróżnić w nim składniki zapożyczone od wkładu własnego.
Szaleństwo intertekstualnej prozy (cytatnik początkującej literaturo- i kulturoznwaczyni) łączy autorka z własnymi kolażami, nieustannym odwoływaniem się do głosów-tekstów innych pisarek i samodzielnie montowanych prac plastycznych (rysunki oblepiane wycinkami z gazet podobne estetycznie lub konceptualnie do tych, jakie miała w zwyczaju przygotowywać dla swoich przyjaciół Wisława Szymborska).

Dominującą część Paris London Dachau stanowi monolog z „miłości w czasach zarazy”, raport z „Dna kobiet”. Rozpisuje go – tylko w kamuflażu zwanym podtekstem – „ubrana w cytaty” od Cortázara, Świetlickiego czy Ugrešić, a niemogąca samodzielnie wyrazić się ani ot tak obnażyć psychicznie, porzucona przez chłopaka Basia Niepołomska. Treści mentalne zostały skryte pod warstwami terapeutycznego pamiętnika i manierycznej, ale dynamicznie prowadzonej fabuły o życiu pośród uniwersyteckiej „warszawki”. Tam, jak może zaobserwować czytelnik, postępuje zaprzedawanie siebie poprzez „Lans macabre”, niebezpieczne związki i ulotne romanse. Dojmująco ukazany materializm (wycenione marki i rekwizyty kobiece) pozorują inne, lepsze życie, a modne lektury i rozmowy o nich, pseudointelektualizm biorą górę nad dostrzeganiem jednostkowej emocjonalności.

Poetykę książki zdominowały: gra z tabloidami i formatowanym językiem reklamy (marketing dla konsumpcji), „mówienie Masłem”, postmodernistyczna maniera zapożyczania się w kwestii literatury u poprzedników i (niby) sprawdzanie jej dla potrzeb własnego dyskursu. Pokupna i zapatrzona w „cudzosłówstwo” autorka żongluje cytatami z polskich i obcych powieści, filmów, piosenek, tworząc szczątkową narrację opartą raczej na mowie pozornie zależnej, a tłumiąc głos „ja” – uciskanej przez nową rzeczywistość (bez wyrazów miłości) kobiety.

Kształt debiutu Drotkiewicz zdaje się wierutnym palimpsestem jako środkiem niemożności powiedzenia czegoś nowego o emocjach uwięzionych w karby sformatowanej mowy ani wyrażenia siebie zarówno w miłości, jak i w jej braku.