Ikaryjka

Helen Oyeyemi
Mała Ikar, przekł. Jolanta Kozak, W.A.B., Warszawa 2007 (Z Miotłą)
The Icarus Girl, Bloomsbury Publishing, London 2005




Debiutancka powieść Helen Oyeyemi, Mała Ikar, została opublikowana w Polsce przez oficynę W.A.B. w popularnej serii (raczej) dla kobiet: Z Miotłą. Mylą się jednak Ci, którzy uważają, że to kolejna pozycja z literatury kuchennej (do wertowania przy garach) czy proza dla pensjonarek. (Przekonają się o tym przede wszystkim czytelnicy oryginału! – próbne fragmenty dla odważnych do ściągnięcia lub przeczytania od zaraz w sieci).

ONA

Pół Nigeryjka, pół Angielka napisała swoją pierwszą powieść w wieku 18 lat. Nie oznacza to – godnego potępienia lub wywołującego ataki śmiechu – pisarskiego infantylizmu, w tym wypadku raczej dziwną naturalność, świeżość podejścia do spraw warsztatowych i problemowych (styk narodów, kultur i języków wyrażania/kreacji). Zresztą wkrótce potem oddana do wydawnictwa Bloomsbury Publishing i opublikowana The Icarus Girl odniosła spory sukces (czytelniczy) na brytyjskim rynku, zdobyła też przychylność recenzentów oraz nominacje do British Book Awards (2005) i Commonwealth Writer’s Prize (2006). Było czym.

Rodzimy wydawca reklamuje „Małą Ikar” jako „mroczną powieść o trudnej przyjaźni, bliźniaczych duszach, opętaniu i demonach”. Ja z kolei skłonny jestem uznać książkę m.in. za prozatorski traktat o wsobnym przeżywaniu dzieciństwa: samego dla siebie, nieskażonego ingerencją sił zewnętrznych oraz jego immanentności. Zanim „autorsko” objaśnię dlaczego, kilka słów o treści i ciekawych składnikach narracji Oyeyemi.

Fabuła

Książka ukazuje dziwne losy 8-letniej Jessamy Harrison, córki Nigeryjki i Anglika. (Zbieżność z narodowością autorki bez większego znaczenia. Nie o śledzenie przejawów biografizmu, dającego wrażenie autentyczności kreowanej postaci, chodzi). Dziewczynka mieszka na przedmieściach Kent, ale towarzyszą jej wyklęcie i świadomość osobności. Jedynaczce brakuje przyjaciół, gdyż jest nad wyraz dojrzała (procesy odbioru i przetwarzania świata – dosięganego głównie zmysłowo) i woli się odciąć: tak od rówieśników, jak dorosłych. Czuje się najlepiej, czytając (Szekspira, Dickinson) i pisząc (m.in. alternatywne scenariusze czy zakończenia poznawanych książek). „Bawi się” sama, na przykład siedząc w szafie... Właściwie ucieka tam, chroni się przed (pokazywanym przez dorosłych) zewnętrzem.

Bohaterka często dostaje napadów złości, krzyczy, izolując się od wszystkiego. Z niezrozumiałych powodów nie ma bliskiego kontaktu z rodzicami ani z pozostałym otoczeniem, które ją przestrasza. Zmartwieni rodzice wywożą córkę z Anglii do Nigerii – ojczyzny matki. Tam, w niejakiej Kwaterze Chłopców, dziewczynka spotyka tajemniczą Titiolę. Wydaje się, że rówieśnica wie o Jess wszystko, rozumie jej osobliwe stany, ale pozostaje niewidoczna dla innych. Obecność „siostrzanej duszy” dostrzega tylko mała Harrison. Dziewczynki rozmawiają ze sobą, bawią się. Jessamy nawet pieszczotliwie nazywa towarzyszkę TillyTilly. Historia zatytułowana Mała Ikar nie zmienia się jednak w opowieść o dobrych zjawach z dzieciństwa, przewidywalną sielankę czy nostalgiczną opowieść o utraconej niewinności. Harrisonowie prędko zabierają córkę z powrotem do domu. Wraz z nią w Londynie pojawia się Tilly, wprowadzając zamęt w życie rodziny. Okazuje się, że widzialna tylko dla Jess towarzyszka może być duchem jej „złej siostry”, zmarłej w wieku niemowlęcym bliźniaczki...

Ornamentyka i klimat

W swojej książce Oyeyemi umiejętnie połączyła elementy afrykańskiego folkloru, angielskiej obyczajowości z zasadami funkcjonowania pomiędzy wielce różnymi – jak się okazuje – kulturami. Na dodatek „uskrzydliła” swoją opowieść do/mniemaniami o duchach i granicach (poznawalności?) introwersji. Zwraca uwagę prosty, chwilami ograniczony leksykalnie i stylistycznie lub wręcz zinfantylizowany (celowo!) styl narracji. Zostaje on zderzony z ostrymi, wyrazistymi kreacjami napotkanych postaci i nadświadomością wypowiadania się (Jess). W powieści można zaobserwować: niepokojącą magię osób i zdarzeń, sploty brutalnej dorosłości i zagrożonej (naruszeniem lub utraceniem) nie-winności, nieokiełznany świat dziecięcej fantazji i lęków wychowującej się w samotności, odosobnieniu małej kobietki. Autorka porusza też kwestie tożsamościowe ludzi o trudnych do zrozumienia więzach krwi i pochodzeniu. Ukazuje rozdarcie „między miejscem i niemiejscem”, kotłowanie się świadomego i nie(u)świadom(ion)ego, jednostkowych lęków i mitologii zbiorowych.

Od autorki do czytelników i recenzentów

W maju tego roku Helen Oyeyemi odwiedziła Polskę, by spotkać się z tutejszymi czytelnikami i dziennikarzami. Wizyta 23-letniej pisarki odbyła się w ramach programu Places & Faces – New British Writing, organizowanego przez British Council. Dzięki temu cyklowi spotkań zaprezentowało się już polskim czytelnikom wielu uznanych autorów (zjawiskowa Sarah Waters, wciąż zaskakujący Irvine Welsh), ale też objawienia nowej literatury z Wysp jak Tash Aw (autor frapującej – dzięki prowadzonym grom narracyjnym – Faktorii jedwabiu) czy Gautam Malkani (kojarzony z nieco kontrowersyjnego – „światooglądowo”, kulturowo i obyczajowo – Londonistanu).

Jedną z opublikowanych w Internecie rozmów z pisarką przeprowadziła Anna Dziewit, autorka recenzji Małej Ikar z „Lampy” i Czytelni Onetu. Oyeyemi opowiada w niej o nieporozumieniach wokół książki oraz – jak mniemam i dopowiadam w trybie indywidualistycznym – o zabiegach krytyków (nie tylko brytyjskich...), którzy nade wszystko cenią porównania zamiast myślenia o pisarzach i ich dziełach jednostkowo, indywidualnie:

„Moja książka [...] nie jest, jak się często pisze, porównując mnie z Zadie Smith, [...] powieścią o emigrantach w Wielkiej Brytanii, jest raczej powieścią o emigracji wewnętrznej”.

Historią podróży do (własnego) wnętrza można zatem nazwać Małą Ikar, powieść z dającym do myślenia przedstawieniem figury dziecka – postaci nieskalanej dorosłością. Osobiście wolę zastanawiać nad kwestią wsobności u dziewczynki (prywatne więzienia a eskapizm) oraz towarzyszącej jej introspekcji niemożliwej (chyba że poprzez projekcję, jak to ma miejsce u Oyeyemi – w postaci Tilly). Co polecam też osobom przed którymi dopiero lektura. Przynajmniej dopóki nie znajdą innych punktów zaczepienia i dróg dojścia do – własnego! – rozumienia (sytuacji) Jess.

„Dzieciństwo jest okresem zniewolenia” – stwierdziła we wspomnianym wywiadzie pisarka. Bohaterka jej powieści nie może przekroczyć – zdaniem „dojrzałego” odbiorcy – granicy dorosłości, ponieważ nie wiadomo, czym ona właściwie jest, gdzie przebiega. Tę wiedzę czy świadomość zdobędzie ewentualnie dziewczynka i śledzący jej losy.


Ostatnie zdania z ust Helen Oyeyemi:

„Dorośli zapominają, że dzieci naprawdę czasem rozumieją świat lepiej, niż im się wydaje. Dorośli z otoczenia Jessamy nie chcą nawet o tym słyszeć. To właśnie chciałam pokazać – kontrast między jej wiekiem a ową dojrzałością”.

Co daję pod rozwagę. Czy jeszcze coś ważnego wynika z mojego wypisu dla potencjalnych czytelników? Nie wierzcie, drodzy pożeracze fabuł, recenzentom (sic!) i przekonajcie się sami, co kryje w sobie prawdziwa powieść. Na przykład „Ikaryjka”...


Tekst przygotowany dla łódzkiego miesięcznika „Tygiel Kultury”