Na zakręcie

Andrzej Sosnowski, „Najryzykowniej”, Biuro Literackie, Wrocław 2007 (Szkice)


Tom Andrzeja Sosnowskiego jest rodzajem prywatnego szkicownika historyka literatury i „tłumacza” (o innych w swoim od/czytaniu), ale też tradycyjnym zbiorem analiz i (re)interpretacji, artykułów i recenzji, jakie co lepsi (oby!) eseiści i krytycy wydają w ramach summy. By podtrzymać pamięć o sobie jako działaczu na polu literackim, zweryfikować (nie)wszesne sądy albo uporządkować dotychczasową spuściznę. Autor „Najryzykowniej” mówi tak:

– To jest wybór, ale niestety monstrualny: ma ponad 250 stron: zawiera dziewiętnaście tak zwanych szkiców (lubię widzieć to słowo w postaci „szkicuff”, jako najlepsze określenie gatunkowe tego, co w nim się znajduje). Najstarszy z nich napisałem w 1991 roku, dwa lata później ukazał się drukiem. I jeszcze jeden napisałem w Kanadzie, chyba na przełomie 91 i 92. Aha, bo przebywałem w Kanadzie w latach 1989–1992, więc kiedy pisałem tamte teksty, to odbywało się to raczej bezcelowo i abstrakcyjnie, gdyż nie wiedziałem, czy kiedykolwiek zostaną wydrukowane; nie wiedziałem nawet, czy będę wracał do Polski. Mówię o tekstach Jeszcze o konfucjańskim ukłonie Goethego w Cieplicach (on jest o spotkaniu Goethego i Beethovena w Töplitz, i trochę też o poezji) oraz Hamlet, dekonstrukcja – i program Rimbauda. Ten drugi został wygłoszony później w puławskim Domu Chemika, a następnie opublikowany przez „Literaturę na Świecie”. W Domu Chemika odbywały się we wrześniu 1992 roku „Spotkania z literaturą świata”, więc o godzinie dziewiątej rano czytałem tekst Hamlet, dekonstrukcja – i program Rimbauda przed licznie zgromadzoną młodzieżą szkolną i myślałem, że śnię – dopiero co wróciłem z Ameryki. To było bardzo interesujące przeżycie. I wspaniałe spotkania – Tadeusz Komendant był wówczas chyba w apogeum swoich francuskich pasji, jako tłumacz Bataille’a i Foucaulta. Wiele się wówczas działo wokół Bataille’a i Foucaulta. Przez chwilę nawet wyglądało na to, że markiz de Sade będzie miał jakiś istotniejszy wpływ na kształt obyczajów nadwiślańskich. I oczywiście są w tej książce teksty „podyktowane potrzebą chwili”. Na przykład, trzy recenzje z przekładów Stanisława Barańczaka, przygotowane dla „Literatury na Świecie”. Przekłady Stanisława Barańczaka ukazywały się wówczas często, bardzo często. Larkin, Frost, Auden – te książki szły właściwie jedna po drugiej. A zatem są szkice bardzo rozmaite. Jest nawet trochę akademickości, ponieważ duży szkic o Poundzie miał swoje pierwociny czysto uniwersyteckie, jako tekst do czasopisma poundowskiego. I ten też powstał w Ameryce.

(Andrzej Sosnowski w rozmowie z Kubą Mikurdą)


SPIS TREŚCI

„Najryzykowniej” (u Wojaczka)
Liryzm Dyckiego
„Apel poległych” (o poezji naiwnej i sentymentalnej w Polsce)
Współczesność Zadury
Jeszcze o konfucjańskim ukłonie Goethego w Cieplicach
Hamlet, dekonstrukcja – i program Rimbauda
Ostatnia miłość literatury
O poezji flow i chart
Końce poezji („druga prezentacja” Elizabeth Bishop)
„To, co dzieje się w wierszu... ”
Skarb kibica („foremki” x 5)
„Ah... Roussel"
Introducing Nothing (Henry Green)
Glosa o Jane Bowles
Efekt Firbanka
Poezja trzeciego nieba (z genealogii pewnego modernizmu)
Z przełożeń Propercjusza: Pound
Frost, Larkin i Auden u Stanisława Barańczaka
„Najryzykowniej” (2)


O AUTORZE

Andrzej Sosnowski (1959) – z wykształcenia anglista, wykładowca literatury amerykańskiej na Uniwersytecie Warszawskim, poeta, tłumacz, redaktor „Literatury na Świecie”. Wyróżniony między innymi Nagrodą Kościelskich (1997) i Silesiusem (2008).

Opublikował zbiory poetyckie:
* Życie na Korei (1992)
* Sezon na Helu (1994)
* Nouvelles impressions d'Amerique (1994)
* Oceany (1996)
* Stancje (1997)
* Cover (1997)
* Konwój. Opera (1998)
* Zoom (2000)
* Taxi (2003)
* Gdzie koniec tęczy nie dotyka ziemi (2005)
* Dożynki 1987–2003 (2006)
* Po tęczy (2007)

Twórczość Sosnowskiego chce mieć jak najmniej wspólnego z kształtami gotowymi, nadającymi się do ponownego użytku: jest w pewien sposób jednorazowa i arbitralna. Poeta poddaje analizie słowo, nie po to jednak, by wykazać co w istocie ono znaczy, ale raczej by dowieść, że w dotychczasowym kontekście nie znaczy prawie nic. Jest dźwiękiem wypełniającym konkretne miejsce w przestrzeni ludzkiego życia, nacechowując je czy raniąc, a przede wszystkim wprowadzając w nie chaos. W rezultacie „czujący i mówiący” bohater jego wierszy doznaje wrażenia swej przypadkowości, a jego codziennej wegetacji nie opuszcza uczucie czczości, lub - jak mówi poeta - „odrętwienia”. Wie jednak, że duchową jałowość przezwyciężyć można tylko pod warunkiem uznania jej za kluczowy i - paradoksalnie - nieprzezwyciężalny problem ludzkiego wnętrza. Sosnowski stawia swe wiersze poza repertuarem sprawdzonych mądrości i utartych znaczeń. Niweczy również spoistość pojęć fikcji, snu i jawy, także nicości. Obrazy senne nie odróżniają się radykalnie od „zwykłych”. ważną cechą tej poezji jest zawarta w niej świadomość, że wszelki byt jawi się człowiekowi nie bezpośrednio, lecz w stanie połowicznej fikcyjności. Niemałą rolę odgrywają w tym mass media i rozmaite instytucje społeczne, najważniejszy jest jednak język. On to odpycha, utrudnia zrozumienie, skazuje bądź na mary, bądź na bezsenność. Ostatecznie więc poezja winna zajmować się „uprowadzaniem języka”. Chodzi o przejęcie jakiegoś tradycyjnego języka i wyprowadzenie go poza znajome punkty odniesienia - tłumaczy Sosnowski.

[źródło: Instytut Książki]


O „Najryzykowniej”

OPINIE

Książka Andrzeja Sosnowskiego kreśli mapę pewnej doszczętnie paradoksalnej przestrzeni, która pozostaje w ścisłym związku z najsłynniejszą dychotomią: być, nie być. Ten obszar zawiera w sobie obydwie skrajne opcje, a także ich dialektyczny romans. Trudny romans: mówi się o czerwiu, który ukochał gwiazdę. Z katastrofalną wzajemnością! Ich niemożliwa miłość napędza serię poetyckich zdarzeń obejmującą czasy i miejsca tak odległe jak elżbietańska Anglia; tak bliskie i swojskie jak współczesne nam Puławy.
Jednakowoż, ta poetycka „tradycja”, czy raczej „antytradycja” nie wpisuje się w żadną seryjność. Nie konstruuje trwałych konstelacji. Bo idzie się „dokądkolwiek” i zawsze trafia na cel. Nasze odniesienie kartograficzne jest zatem tylko kwestią retoryki. W istocie płaskość i dwuwymiarowość mapy to jakości sprzeczne z charakterem zdarzenia, jakim jest „Najryzykowniej". Tę książkę trzeba czytać, być może nie trzeba czytać prawie żadnych innych książek.
(Julia Fiedorczuk)

Jeśli Sosnowski zatytułował swoją książkę „Najryzykowniej", uczynił tak dlatego, że czytanie jest dla niego doświadczeniem otwierającym nas na to, co nieobliczalne i nieokreślone, niepewne i niestałe. Rozpoczynając lekturę z dala od wyznaczonych przez krytykę czy historię literatury punktów odniesienia, musimy zająć niedogodną pozycję: bez poręcznych kontekstów, bez tradycyjnych narzędzi. Musimy wynaleźć inny sposób pisania o literaturze, niepodobny do niczego, co znane, tak jak owa literatura z marginesów i rozlewisk nie przypomina tej, która płynie przez sam środek naszej mapy i dzieli ją na równe części. Sosnowski jako poeta i jako czytelnik stawia zawsze na nieznaną i nieprzewidywalną stronę znaczeń, gdzie toczy się oszałamiająca i ryzykowna gra języka.
(Grzegorz Jankowicz)





Popisali się

Dzieło poetyckie autora Życia na Korei rozwija się imponująco. Dlatego „Najryzykowniej" jest już dzisiaj w dużej mierze książką historycznoliteracką. Czytanie nowych wierszy Andrzeja Sosnowskiego w perspektywie takich tekstów jak Apel poległych. O poezji naiwnej i sentymentalnej w Polsce czy Jeszcze o konfucjańskim ukłonie Goethego w Cieplicach, świadczy o tym bardzo dobitnie. To książka świetnie, choć w skrócie, pokazująca, z czym potykała się przez ostatnie dwie dekady nasza najbardziej wysunięta placówka poetycka. Znakomita lekcja braterstwa i stylu w literaturze.
(Dariusz Sośnicki)

Te eseje o literaturze to nic innego jak czysta literatura, nieprzewidywalna i niebezpieczna tak jak wszystko, co pisze Andrzej Sosnowski. Bowiem nie tylko opowiada – z niebiańskim wdziękiem – o rozmaitych postaciach i literackich przypadkach, ale i odkrywa przed nami „przygodowość słów” i urok całkowitego zagubienia się w języku. Niebezpieczna to lektura zwłaszcza dla wielbicieli oczywistości - grozi utratą gruntu. Ale o to w tej podróży właśnie chodzi.
(Justyna Sobolewska)

O każdym z twórców Sosnowski wypowiada się ciekawie i odkrywczo. A kiedy łączymy ze sobą poszczególne szkice, otrzymujemy kanon poezji dwudziestowiecznej, tak światowej, jak i polskiej. [...] Ale sztukę krytyczną Sosnowskiego należy też uznać za interesujące uzasadnienie własnej poezji.
(Jerzy Madejski)

Andrzej Sosnowski, pisząc „Najryzykowniej”, faktycznie wyprowadza czytelnika ponownie w przestrzeń ontologicznej niepewności, która najpełniej wyraża się w tekstach "ciemnych", „niezrozumiałych”, „ryzykownych”. W tekstach nienacechowanych, nie będących funkcjonalną trybuną manifestowania się gładkich i zwyczajowo banalnych prawd. Sosnowski wie, że „nazwane przestaje być groźne” i dlatego najryzykowniej w świecie literatury pseudonimuje jeszcze ryzykowniejszy świat pozaliteracki.
(Krzysztof Siwczyk)