Po śladach

Jacek Gutorow, Urwany ślad. O wierszach Wirpszy, Karpowicza, Różewicza i Sosnowskiego, Biuro Literackie, Wrocław 2007 (Szkice)


Zebrane w tomie 2007 powtórzenia i modyfikacje recenzji, szkiców i esejów Jacka Gutorowa prędko zostały uznane za czołową pozycję z serii Szkice i jeden z najważniejszych zbiorów krytycznoliterackich ostatnich lat. Kto wie, może i ważniejszy dla historii literatury współczesnej niż cenne, rozporządzające „kanonem” (re)interpretacje opolanina z książki Niepodległość głosu. Szkice o poezji polskiej po 1968 roku.
Na pierwszy rzut oka Urwany ślad jawi się jako zbiór uczonych uwag o wierszach, bloków re- lub dekonstrukcji, analiz i nowatorskich odczytań poezji Witolda Wirpszy (Kraina ekscesu), Tymoteusza Karpowicza (Rozgałęzienie), Tadeusza Różewicza (Poza słowem) oraz Andrzeja Sosnowskiego (Wiersz wychodzi z domu). Później okaże się, że Gutorow występuje w roli tropiciela najciekawszych projektów literackich (praktyka i teoria, pisanie wierszy – ich czytanie) drugiej połowy XX wieku, słuchacza zmiennych rejestrów ogarniętego mrokiem niezrozumienia języka poetyckiego, fascynata nienaz(y)wa(l)nych zdarzeń w mowie. Jeśli podmiotowość jako rodzaj egzystencji ma być obiektem badań – to zamknięta i żyjąca swoim tokiem w wierszu, zdaje się sugerować autor.


O SOBIE SAMYM

– Co do wyboru poetów, to powiedziałbym raczej, że to oni wybrali mnie. Jestem z tego wyboru dość kontent, bo od zawsze interesuje mnie poezja trudna, ustawiająca się na marginesie, szorstka w obejściu, wreszcie [...] – obrazoburcza. Cieszę się też, że zbiór ten ukazuje się w momencie, gdy triumfy święci poezja układna, opływowa i czyniąca dobrze rzeszom spragnionych poezji czytelników.

[Teksty Karpowicza czy Wirpszy] jest to poezja świadomie umieszczająca się na zapleczu historii literatury. Zawsze ceniłem taką odporność na historię literatury, która, jak to trafnie napisał Świetlicki, wchłania wszystko. Otóż, właśnie nie wszystko (hura!).
[Dostrzegam] zmiany w polskiej humanistyce i odnalezienie języka pozwalającego na krytyczny rozbiór tak trudnej poezji. Działa też efekt akademickiego wyczerpania tematów – ile można pisać o tych samych nazwiskach?

[...] mam się za piszącego wiersze. Ale wcale nie jest mi z tym fajnie, bo to raczej wiersze mają mnie, a nie odwrotnie. Inaczej z tekstami krytycznymi, nad którymi – tak mi się przynajmniej wydaje – mam pełną kontrolę. Moim zdaniem poezja to nieuchronnie sfera egocentryczna, ciemna, sfera kompensacji, przemienienia, nadrabiania zaległości – dotyczy to nawet (a czasem myślę, że przede wszystkim) poezji rzekomo bezosobowej i beznamiętnej. Natomiast w dobrej krytyce literackiej odnajduję momenty zupełnie inne, bardziej przypadające mi do gustu: otwarcie na innego, prymat wymagającej świadomości, swego rodzaju epistemologiczny ład. Krytyk literacki musi trafić w sedno dramatu wiersza i poety, a to wymaga czegoś więcej niż tylko umiejętności rozbioru tekstu literackiego. Poeta nic nie musi (zakładam oczywiście, że potrafi używać języka polskiego). To, co mówię, jest rzecz jasna pewnym uproszczeniem, ale resztę można sobie domyśleć.

[...] pisanie wiersza to proces na wpół świadomy, podczas kiedy krytyka literacka wymaga pełnej świadomości własnych intencji i poczynań. Nie ma przy tym mowy o żadnej komplementarności tych gestów (chciałbym, żeby tak było). To są rzeczy do siebie nieprzystające. Chyba bardziej wolę czytać dobrą poetkę czy dobrego poetę, ale uleganie ścigającym słowom i rytmom i pisanie wierszy też ma w sobie coś z przygody.

(Jacek Gutorow w rozmowie z Cezarym Brykiem)



Jacek Gutorow (1970) – poeta, tłumacz, krytyk literacki i eseista.

Autor czterech zbiorów wierszy:
Wiersze pod nieobecność (Ośrodek Kultury i Sztuki, Wrocław 1997)
Aurora (Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego, Łódź 2001)
X (Biuro Literackie, Legnica 2001)
Linia życia (Znak, Kraków 2006).

Wydał też cztery tomy eseistyczne:
Na kresach człowieka. Sześć esejów o dekonstrukcji (Wydawnictwo Uniwersytetu Opolskiego, Opole 2001)
Niepodległość głosu. Szkice o poezji polskiej po 1968 roku (Znak, Kraków 2003)
Urwany ślad. O wierszach Wirpszy, Karpowicza, Różewicza i Sosnowskiego (Biuro Literackie, Wrocław 2007)
Luminous Traversing. Wallace Stevens and the American Sublime (Wydawnictwo Uniwersytetu Opolskiego, Opole 2007).

Laureat prestiżowej Nagrody im. Ludwika Frydego, przyznawanej przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Krytyki Literackiej (2003).





O Urwanym śladzie

Ta książka zrodziła się z fascynacji. Z fascynacji pojedynczymi obrazami, wierszami, a w końcu projektami poetyckimi. U jej początku tkwią dość przypadkowe, oderwane lektury, nakładające się na siebie bardzo powoli, niczym kolejne warstwy, które dopiero po pewnym czasie odsłaniają wewnętrzną strukturę. Fascynacja skrywa też logikę: paradoksalną, niezrozumiałą – tak jakby stawiała opór – pozostawiającą wszakże niezatarte ślady w pamięci i wrażliwości. [...] U poetów, którzy są bohaterami tej książki, odnalazłem nie tylko wiersze przemawiające do mojej wrażliwości i mocno zapadające w pamięć, ale również pewien dramat: opowieść o wyrastaniu z literatury i dorastaniu do rzeczywistości. Na poziomie estetycznym i światopoglądowym przybierało to najczęściej postać niezgody na dominujące tony i częstotliwości poetyckie, oporu wobec historii literatury, która, jak trafnie ujął to Marcin Świetlicki w wierszu Nie dla Jana Polkowskiego, „wchłania wszystko”.
(Jacek Gutorow, Kilka słów na początek)


OPINIE

Nie bez przyczyny w podtytule swojej książki Jacek Gutorow pisze o wierszach czterech poetów, określając je jako przedmiot własnego krytycznoliterackiego zainteresowania. Nie o poezji, twórczości, nie o ich dorobku pisarskim – ale właśnie o wierszach. Zgodnie z tytułową metaforą – kolejne lektury wybranych wierszy tworzą trakt, który jednak nie wiedzie czytającego (i krytyka) do apriorycznie wytyczonego celu; każda z lektur staje się „urwanym śladem”, jednym z wielu. Nie znaczy to, że jedno odczytanie nieuchronnie unieważnia lub falsyfikuje inne. Że ponawiany wysiłek pozostawienia za sobą indywidualnego, intymnego doświadczenia przestrzeni i czasu równa się jałowemu powtarzaniu tego samego wciąż gestu. Pomiędzy poszczególnymi śladami zachodzi relacja współistnienia, koincydencji; ślady te nie muszą poddawać się rygorowi wynikania, lecz respektują swoją obecność – wielość, potencjalną i rzeczywistą rozmaitość. Pojęciem, od którego Gutorow wyraźnie stroni – nie tylko w metodologicznych deklaracjach, choć te wydają się bardziej konsekwentne niż praktyka autora Niepodległości głosu, krytyka i historyka literatury – jest „całość”. Jeśli nawet bywa w Urwanym śladzie mowa o całości – w różnym jej rozumieniu: artystycznym (wiersz, projekt literacki i jego odczytanie), filozoficznym (światopogląd, sformułowany czy immanentnie obecny w tekście, względnie zespole tekstów), egzystencjalnym (doświadczenie wpisane w tekst, a także z tekstu wyprowadzone) – to całość ta zostaje pokazana w swojej umowności, tymczasowości. Jest otwarta, niedomknięta, nieciągła, poszarpana. [...] Powracanie do zagadnień pozornie wyjaśnionych, a także uporczywe nawroty do kwestii – można by przypuszczać – nierozstrzygalnych, to konsekwencja filozofii języka, jaką przyjmuje krytyk. Język (języki) poezji i język jej interpretacji są żywiołem retorycznych przeciwieństw, niekończącą się walką o sens i znaczenie [...].
(Paweł Mackiewicz)

Satysfakcja i przyjemność – tak najkrócej określiłbym efekt lektury Urwanego śladu Jacka Gutorowa. Satysfakcja, bo mam przed sobą kogoś, kto, obdarzony nadzwyczajnie czułym słuchem, wydobywa z tekstów czterech poetów to właśnie, co dla nich (i – tym samym – dla nas) jest wartością spoza tekstu, „spalającą” tekst (zgodnie z ideą Artauda: „spalcie teksty”), a wydobywając ją ukazuje zarazem niezbędność i niezwykłość samego tekstu. Przyjemnością jest wczytywanie się (wsłuchiwanie), jak on to wywodzi; narracja tych esejów sprawia, że naprawdę mówią o pięciu poetach. Tym piątym – rzecz jasna – jest Jacek Gutorow. Co nie znaczy, że w jakikolwiek sposób eksponuje swoją osobę (narratora, przewodnika, krytyka). Przeciwnie. Wypowiada własne sądy nader dyskretnie i skromnie, co w niczym nie umniejsza ich doniosłości. Ale właśnie dzięki jego świadomości poetyckiej możliwe stało się to zestawienie twórczości czterech niepodobnych do siebie – a w ujęciu Gutorowa – bliskich sobie poetów; bliskich sobie w tym ich namiętnym stosunku do niewystarczalności (ustalonego, ustalanego) języka poezji. Nie wiem, czy pozwalam sobie na przedwczesną konstatację ulegając przemożnemu wrażeniu, że Urwany ślad jest książką o czterech najważniejszych (dla dziejów języka) poetach naszego czasu.
(Bogusław Kierc)

Przedsięwzięcie krytyczne Jacka Gutorowa w Urwanym śladzie... jest subtelnie odważne. To nie zamach na historię polskiej poezji modernistycznej i postmodernistycznej. Wszak Gutorow posługuje się miękkim, „gościnnym” stylem eseju, skromnym fragmentem, żadnych tu natarć i wścieklej szarży. A jednak... Stawiając na Karpowicza i Wirpszę, spekulując na temat wierszy Sosnowskiego, broniąc subiektywnej lektury tekstów „starego mistrza”, konfrontuje się z kanoniczną historią polskiej poezji i jej przywiązaniem do pewnych kategorii i określonego języka. A zarazem nie gwałci nas „mocnymi” odczytaniami, w zasadzie jego wypady krytyczne są przygotowaniem do lektury, „instrukcją obsługi”, otwarciem drogi, propozycją poszerzenia świadomości, wreszcie – rewizyjnym odchyleniem. Chodzi przede wszystkim o zwrócenie uwagi na możliwości innego kanonu, na wariantywność historii poezji modernistycznej, a także na jej zaskakujące ciągi dalsze. I tak chyba mogłabym określić zamiar Gutorowa: jako zamiar „wyjścia”, który szydzi z pewności projektów „dojścia”.
(Anna Kałuża)


Popisali się

Zadanie, jakie podejmuje [...] naszkicowany projekt krytyczny, wygląda niezwykle klarownie: przewracać wiersze na „drugą stronę” i z tej perspektywy, od tyłu, spoglądać na językowe zmagania poetyckich bohaterów jego książki.
(Piotr Bogalecki)