Świadome tacierzyństwo a krytyka maskuli(ni)styczna

Panowie i pany: tatusiowie mróweczkowie


Maskulizm (od łac. masculinus = męski) – ideologia i ruch społeczny powstałe jako dopełnienie feminizmu, mające na celu dokończenie realizacji postulatu równości płci poprzez wyrównanie praw kobiet i mężczyzn także w dziedzinach, w których mężczyźni są dyskryminowani. Część postulatów maskulistycznych została sformułowana w odpowiedzi na wzrost znaczenia feminizmu, który doprowadził do dyskryminacji mężczyzn, bagatelizowania lub pomijania ich praw, a często wręcz do mizoandrii.
Postulaty głoszone przez maskulistów mają na celu równouprawnienie obu płci. Pomimo nielicznych skrajnych postaw wśród niektórych maskulistów, nie można ideologii tej uważać za antyfeministyczną.

Maskulizm nie jest pojęciem równoznacznym z szowinizmem, seksizmem, mizoginizmem czy maskulinizacją. Antonimem maskulizmu jest mizoandria.




Podstawowe postulaty maskulizmu

* Zrównanie praw ojców i matek, wprowadzenie do kultury Zachodu roli ojca o takim samym znaczeniu, jak rola matki. Przywrócenie prawa dziecka do posiadanie obojga rodziców i kontaktów z obojgiem z nich.
* Zachęcenie mężczyzn do podejmowania prac dających wyższą satysfakcję kosztem niższych zarobków.
* Zrównanie płac mężczyzn i kobiet za tę samą jednostkę wypracowanego przez nich dobra lub przynajmniej wyrównanie płac mężczyzn i kobiet za przepracowaną godzinę.
* Walka z mizoandrią (chorobliwą niechęcią bądź nienawiścią w stosunku do mężczyzn, likwidacja stereotypu mężczyzny jako bezmyślnego i agresywnego; zmiana wizerunku mężczyzny jako osiłka w kinie i grach komputerowych).
* Uświadomienie społeczeństwu skali zjawiska przemocy wobec mężczyzn, likwidacja stereotypów z nim związanych i wprowadzenie do debaty o przemocy domowej danych naukowych, wymuszenie na policji egzekwowania prawa i skuteczną pomoc w przypadkach przemocy wobec mężczyzn, odkłamanie kampanii społecznych przeciwko przemocy domowej, sugerujących, że mężczyzna zawsze jest jej sprawcą a nigdy ofiarą.
* Likwidacja powszechnej służby wojskowej.
* Zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn.
* Zwrócenie większej uwagi na problemy zdrowotne mężczyzn.


Maskulizm a maskulinizm

Często można spotkać się z określeniem maskulizmu także mianem maskulinizmu. Użycie słowa maskulinizm w języku polskim jako synonimu maskulizmu jest niewłaściwe.

W języku angielskim do terminu maskulizm (masculism) – jako synonim – stosuje się określenie maskulinizm (masculinism). Wynika to z racji istnienia innego, osobnego słowa masculinity oznaczającego maskulinizm. Masculism lub masculinism jest więc ideologią, natomiast określenie masculinity oznacza cechę. Masculinism nie jest tu synonimem słowa masculinity.

Inaczej wygląda to nazewnictwo w języku polskim. Maskulinizmem określa się cechę, zaś maskulizmem ideologię. Niekiedy można spotkać się ze stosowaniem słowa maskulinizm jako synonimu maskulizmu – na wzór języka angielskiego. Wprowadza to sytuację, że słowem maskulinizm określa się ideologię jak i cechę. Natomiast słowem maskulizm wyłącznie ideologię. Uważa się to jednak za błąd z racji wcześniejszego stosowania zwrotu maskulinizm jako określenia cechy. Słowo maskulizm określające ideologię zostało wprowadzone do naszego języka później i w związku z tym nie jest poprawne przypisywanie mu jako synonimu, pojęcia stosowanego dotychczas na określenie czegoś innego.


Maskulinizm (od łac. masculinus = męski) – cecha, która w zależności od odniesienia przyjmuje różne znaczenie.
W odniesieniu do kobiet jest to np. naśladowanie mężczyzn w strojach lub w zachowaniu się, upodobnianie się wyglądem zewnętrznym do mężczyzn. Zauważalne jest występowanie maskulinizowania się kobiet jako procesu społecznego w 2. poł. XX w., a którego efekty utrzymują się do chwili obecnej. Przejawiało się m.in. w modzie (np. chłopczyca) i w przejmowaniu ról społecznych przypisanych stereotypowo mężczyznom.
W odniesieniu do mężczyzn maskulinizmem określa się manifestowanie przewagi płci męskiej nad żeńską (np. postawa macho). Jednakże, w odróżnieniu od seksizmu, manifestacja ta nie ma charakteru dyskryminacji kobiet i przekonania jakoby mężczyźni mieli zasługiwać na lepsze traktowanie.

Maskulinizm nie jest pojęciem równoznacznym z szowinizmem, seksizmem, mizoginizmem czy maskulinizacją. Antonimem maskulinizmu jest feminizm. Często synonimem słowa maskulinizm jest męstwo. Mianem maskulinistki określa się wtedy chłopczycę, zaś maskulinisty – macho.

[źródło: Wikipedia]


Robert Bly, Żelazny Jan

Fascynująca opowieść o istocie męskości i męskiej inicjacji, ale także o problemach i wyzwaniach w życiu współczesnego mężczyzny. Książka jest nowoczesną, a zarazem bardzo starą wizją tego, co nazywamy męskością. Potwierdza siłę mitów i tradycji w przypominaniu i utrwalaniu odwiecznych prawd. (Wielokrotnie wspomina o niej Wojciech Eichelberger w Zdradzonym przez ojca).
„Żelazny Jan” to znakomite studium męskiej inicjacji w dorosłość. Robert Bly zwraca w swej książce uwagę na wiele istotnych kwestii dotyczących mężczyzny i jego życia, w którym coraz częściej brakuje czasu na budowanie więzi ojca z synem. Przyczyny takiego stanu rzeczy tkwią w postępującej dominacji pracy biurowej i rewolucji informatycznej. Zapracowani ojcowie spędzają większość czasu poza domem, co przekłada się na nieudane stosunki między nimi a ich synami („jeśli syn nie widzi, co robi jego ojciec każdego dnia w ciągu całego roku, to w jego psychice pojawi się luka, luka, którą wypełnią demony podszeptujące mu, że praca ojca i sam ojciec są czymś złym”). „Brak duchowego związku z innymi mężczyznami to być może najcięższa ze wszystkich ran” – konstatuje Bly. Inicjacja nigdy nie przebiega bezkrwawo. Rany (w znaczeniu dosłownym i metaforycznym) są nieuniknione. Mimo iż są bolesne, są naszym (mężczyzn) bogactwem, które niezgłębione pozostaje niezauważone, a tym samym niewykorzystane. Konieczna jest świadomość własnej inicjacji. Tę świadomość trzeba – jak pisał Albert Camus – „pochwycić w locie, w tej niewymiernej chwili, kiedy rzuca na siebie przelotne spojrzenie”. W czasach nadmiernego pośpiechu, gdy coraz więcej wokół nas „ludzi nieświadomych”, warto by było nieco zwolnić tempo i zastanowić się, dokąd zmierza współczesny mężczyzna.

Robert Bly (1926) – poeta, prozaik, gawędziarz, tłumacz i wykładowca. Przedstawiciel szkoły „głębokiego obrazu”, szukającej inspiracji w koncepcjach podświadomości zbiorowej.
Laureat National Book Award w USA. Popularyzator, jako autor przekładów na angielski, takich poetów jak Federico García Lorca i Pablo Neruda.
Znany również jako przywódca Ruchu Mężczyzn na terenie Stanów Zjednoczonych. Przeciwnik wojny w Wietnamie,

WSTĘP

Żyjemy dziś w ważnym i przełomowym momencie; stało się bowiem jasne, że wzory męskości przekazywane przez kulturę masową utraciły swoją nośność; mężczyzna nie może już się na nich opierać. Osiągając wiek trzydziestu pięciu lat, wie, że wzorce idealnego mężczyzny, twardego mężczyzny, prawdziwego mężczyzny, jakie wyniósł ze szkoły średniej, są bezużyteczne w realnym życiu.
Ludowe baśnie i bajki przechodziły niczym woda przez grubą warstwę gleby, z pokolenia na pokolenie, i możemy ufać zawartym w nich prawdom bardziej niż, powiedzmy, tym wymyślonym przez Hansa Christiana Andersena. Motywy przekazywane przez dawne opowieści – klucza wykradanego spod poduszki matki, podnoszonego z ziemi złotego pióra z płonącej piersi Żarptaka, Dzikusa spotykanego pod powierzchnią jeziora, śladów czyjejś krwi w lesie, które okazują się w końcu śladami Boga – przenikają w nas z wolna, by potem, już zadomowione, rozwijać się w naszym wnętrzu.

Nie gdzie indziej jak w dawnych mitach słyszymy, na przykład, o zeusowej energii, tej pozytywnej przywódczej energii mężczyzn, która zdaniem kultury masowej nie istnieje. Król Artur poucza nas o roli, jaką odgrywa męski mentor w życiu młodych mężczyzn; z opowieści o Żelaznym Janie dowiadujemy się o doniosłości przejścia z królestwa matki do królestwa ojca. Wszystkie opowieści inicjacyjne przekazują nam, jak ważne jest, by umieć oderwać się od naszych rodziców i znaleźć „drugiego ojca” czy „drugiego króla”.

Istnieje inicjacja męska, inicjacja żeńska i inicjacja człowiecza. W tej książce mówię wyłącznie o tej pierwszej. Pragnę podkreślić, że celem mojej książki nie jest zwracanie mężczyzn przeciwko kobietom czy restytucja męskiej dominacji, przez wieki narzędzia ucisku kobiet i tłumienia kobiecych wartości. Nie rzucam w książce wyzwania ruchowi feministycznemu. Ruch ten oraz ruch opisywany przeze mnie są ze sobą związane, ale żyją one odmiennymi rytmami. Frustracja mężczyzn narastała, począwszy od rewolucji przemysłowej, osiągając dziś taki poziom, którego nie można już ignorować.

Ciemna strona męskiej natury jest wszystkim znana. Na konto mężczyzn trzeba zapisać szaleńczą eksploatację zasobów przyrody, dyskryminację i poniżanie kobiet, niepohamowaną namiętność do plemiennych wojen. Dziedzictwo genetyczne ma swój udział w tych obsesjach, a na równi z nimi kultura i środowisko. Nasze ułomne mitologie nie znajdują miejsca dla głębi męskich uczuć, lokują mężczyzn raczej w niebiańskich niż ziemskich rejonach, uczą posłuszeństwa dla niewłaściwych sił, czynią mężczyzn wiecznymi chłopcami i wikłają tak mężczyzn, jak i kobiety w systemy ekonomicznego panowania wykluczające zarówno matriarchat, jak i patriarchat. Książka ta powinna przemawiać przede wszystkim do mężczyzn heteroseksualnych, choć nie znaczy to, że homoseksualiści nie znajdą w niej niczego dla siebie. Termin „homoseksualista” wszedł w użycie dopiero w XVIII wieku; poprzednio mężczyźni mający upodobanie do własnej płci byli traktowani po prostu jako część szerszej zbiorowości mężczyzn.

Mówię w tej książce o Dzikusie, którego należy odróżniać od barbarzyńcy. Barbarzyńca wyrządza wielkie szkody duszy, przyrodzie i gatunkowi ludzkiemu; można by powiedzieć, że choć barbarzyńca jest ranny, woli nie badać swoich ran. Dzikus, który zbadał swoje rany, przypomina raczej kapłana zen, szamana czy trapera niż barbarzyńcę. Jak zbudować gniazdo na bezlistnym drzewie, gdzie odlatywać na zimę, jak wykonywać taniec godowy – cała ta wiedza zmagazynowana jest w zwojach mózgowych ptaka w postaci instynktów. Istoty ludzkie natomiast, wiedząc, jak znacznej elastyczności wymagać od nich będzie reagowanie na nowe sytuacje, postanowiły przechować tego rodzaju wiedzę poza systemem instynktów, a mianowicie w opowieściach. Tak więc opowieści – baśnie, legendy, mity, historie domowego ogniska – tworzą rezerwuar nowych sposobów reagowania, do których można sięgnąć w razie wyczerpania możliwości sposobów tradycyjnych i obiegowych. Wśród wielkich badaczy owego rezerwuaru z ostatnich stuleci można wymienić George'a Grodecka, Gurdijewa, Carla Junga, Heinricha Zimmera, Josepha Campbella i Georges'a Dumezila. Moją pierwszą nauczycielką odcyfrowywania baśni była Marie-Louise von Franz. Wzoruję się na niej, starając się być tak wierny sensowi męskich opowieści, jak ona była wierna opowieściom żeńskim w swoich licznych książkach.

Książka czerpie swe inspiracje z dzieła całego zastępu ludzi, z których wielu zajmowało się tymi zagadnieniami długo przede mną. Na pierwszym miejscu należy tu wymienić Aleksandra Mitscherlicha, niemieckiego analityka zmarłego w 1981 roku. Zaciągnąłem poważny dług intelektualny u swoich współpracowników z ostatnich ośmiu lat, wśród których byli: Michael Meade, James Hillman, Terry Dobson, Robert Moore, John Stokes i inni. Dziękuję Keithowi Thompsonowi za jego zainteresowanie problemem; rozdział pierwszy stanowi zmodyfikowaną wersję wywiadu, jaki przeprowadził ze mną. Dziękuję także mojemu wydawcy Williamowi Patrickowi za jego zapał i intuicję.

Jestem również wdzięczny wielu ludziom, którzy zawierzyli mi na tyle, by mnie wysłuchać, i uczynili zaszczyt, opowiadając swoje historie, albo też po prostu wyśpiewali je, wytańczyli czy wypłakali. Choć w niniejszej książce ujmuję ścieżkę inicjacji jako złożoną z ośmiu stadiów, inni mogą uznawać za właściwą inną kolejność lub samą treść tych stadiów. Pokonujemy drogę, idąc. Antonio Machado napisał:

Zważ, podróżniku, bo nie znajdziesz drogi,
a jedynie ślady wiatru na morzu.



Marek Kochan, Plac zabaw

Powieść o ojcostwie, kryzysie męskości i odwróceniu ról we współczesnej rodzinie.
Pod szklanym spojrzeniem wypchanego karibu niedoszły doktor etnologii opowiada mecenasowi specjalizującemu się w sprawach rozwodowych historię swojego małżeństwa. Jednym z bohaterów tej opowieści jest bezrobotny mężczyzna, który zajmuje się dzieckiem, podczas gdy jego żona robi karierę. Spędzając czas na placu zabaw, przestaje on być dla swej partnerki atrakcyjny. Aby odzyskać jej względy, musi czegoś dokonać, pokazać, że mimo wszystko pozostał mężczyzną, cokolwiek miałoby to znaczyć. Innym bohaterem powieści jest samotny supermężczyzna, bohater mediów i mistrz uwodzenia. Wpada on w ręce speców od reklamy, którzy zamieniają go w produkt, w wyniku czego traci własną tożsamość. Opowiadane w książce historie splatają się w tragikomicznym finale, ukazującym popękany portret współczesnego mężczyzny, stającego wobec sprzecznych i wykluczających się wzajemnie oczekiwań.
Poruszając się sprawnie w różnych rejestrach stylistycznych, Kochan rozprawia się z kulturowymi stereotypami i tworzy gorzko-śmieszną opowieść, której smaku dodają szalone monologi i zjadliwa ironia.


Michal Viewegh, Zapisywacze ojcowskiej miłości

Zapisywacze ojcowskiej miłości, szósta w kolejności książka pisarza, to humoreska opowiadająca w krótkich rozdzialikach zasadnicze wydarzenia pewnej czeskiej rodziny. Chodzi zwłaszcza o rozwód rodziców, kłopoty wieku dojrzewania ich potomków oraz ich osamotnienie. Pod względem stylu narratorzy nie są zbyt rozróżnieni, raczej pod względem punktu widzenia i motywacji do pisania. U chyba najbardziej dowcipnego chłopaka (ostentacyjnie nigdzie nie zostaje nazwany) ta motywacja jest najbardziej jasna – chodzi o „dewiację” towarzyszącą jego życiu już od dziecka. Pisanie to obsesja, którą można zrealizować na wszystkim, przez pisanie poznaje świat. Zapiski ojca powstają na życzenie córki Renaty; towarzyszy im pewna zamierzona niezdarność: „Czytelniku, zrozum, ja nie jestem pisarzem, tak jak ten nasz synek, ja jestem tylko żołnierzem, staruszkiem...”. Renata zapisuje na wspólnych wakacjach, stąd postaci w jej reminiscencjach przenoszą się do opowieści pozostałych bohaterów.
Viewegh pisze wciągającym, potocznym i nieliteracko lekkim językiem, potrafi być zabawny, delikatnie i okrutnie ironiczny, umie trafnie karykaturować świat wokół siebie. Mimo niebezpiecznie „serialowej” i upraszczającej osnowy całej historii książka ewokuje także tematy o wiele bardziej zasadnicze: chodzi o temat miłości i stosunków międzyludzkich. Miłość jako jedyne właściwe rozwiązanie kwestii ludzkiej egzystencji towarzyszy większości postaci. [...]
Myślę, że Vieweghowi udało się napisać dokładnie taką powieść, jaką chciał, i jest w ten sposób jednym z niewielu współczesnych przekonujących i niezależnych czeskich pisarzy. Tak jak chybiony jest postulat wyłącznej rozrywkowości, tak nie wszystko w literaturze, według mnie, musi być tylko fascynującą przygodą intelektualną. Celność pióra Viewegha znajduje odzwierciedlenie w rzeszy wiernych czytelników, którzy od czasu do czasu potrzebują także chleba i igrzysk.
(Filip Tomáš, Chleb i igrzyska Michala Viewegha)

– Kiedy moja córka była jeszcze mała, obiecywałem sobie czasem, że kiedyś napiszę dla niej książkę z bajkami. Co roku z najróżniejszych powodów to jednak przekładałem i zawsze zaczynałem pisać coś zupełnie innego, jakoś ambitniejszego – jakby książki dla dorosłych bardziej się liczyły! Wreszcie tę szansę definitywnie zmarnowałem: dzisiaj moja córka ma prawie piętnaście lat i bajek, ma się rozumieć, od dawna już nie czyta.
Kiedy jednak w zeszłym roku w Ameryce zacząłem pisać Zapisywaczy ojcowskiej miłości, zrozumiałem, że jeszcze nadejdzie czas na realizację tego dawnego postanowienia. Od córki dzielił mnie wtedy przez dwa długie miesiące cały Ocean Atlantycki, a ja z każdym dniem uświadamiałem sobie, że tę książkę piszę wreszcie przede wszystkim dla niej. Nie jest to jednak owa pierwotnie zamierzona książka z bajkami, a nawet podczas jej lektury może się czasem wydawać, że dla tak młodej dziewczyny nie jest całkiem odpowiednia. Wiem o tym. Musiałem się jednak podczas pisania kierować tym, co moja babcia powtarzała za każdym razem, kiedy planowałem kupić córce coś do ubrania: „Kup jej przynajmniej o dwa numery za duże, rozumiesz? W tym roku trochę jej to będzie dyndać, ale pal to licho, najważniejsze, że za rok będzie jak ulał” – Michal Viewegh.


Karel van Loon, Ojciec i ojciec

Armin Minderhound mieszka w Amsterdamie i samotnie wychowuje 13-letniego syna, Bo. Jest wdowcem. Po długim okresie samotności mężczyzna próbuje odnaleźć się w związku z Ellen, niegdyś najlepszą przyjaciółką żony. Ponieważ od dwóch lat bezskutecznie starają się o dziecko, poddają się badaniom, z których wynika, że Armin cierpi na zespół Klinefeltera. Oznacza to, że całe życie był bezpłodny. W jednym momencie uporządkowany świat Armina rozsypuje się jak domek z kart. Skoro nie on jest biologicznym ojcem swego nastoletniego syna, kto nim był? Na to pytanie mogłaby odpowiedzieć matka chłopca, Monika, ale ona od kilku lat nie żyje. Bohater postanawia mimo wszystko dowiedzieć się prawdy.
Kim jest biologiczny ojciec? Czy „prawdziwy” znaczy „genetyczny”, czy „emocjonalny”? Dlaczego Bo jest tak bardzo podobny do Armina?
Zaczyna się śledztwo, w którym ludzie wyślizgują się jak ryby, a rozwiązanie zdaje się oddalać coraz bardziej... aż do finału.
Wielopłaszczyznową, a jednocześnie sprawnie i przejrzyście napisaną powieść-zagadkę Karela van Loona można nazwać zarówno romansem, jak powieścią detektywistyczną, książką obyczajową i thrillerem psychologicznym.
Autor w ciekawy sposób ukazuje relację ojciec – syn. Armin stara się być rodzicem na całej linii, bierze odpowiedzialność za chłopca, którego wychowywał, gdyż dla Bo jest jedynym tatą, jakiego chłopak zna. Wspominając swój nieudany związek z ojcem, główny bohater postanawia nie popełnić jego błędów. Sam chce pozostać wzorowym rodzicem.


INNE TOWARY

David Adams Richards, Grzech miłosierdzia

„...z powodu [...] upokorzeń, mój ojciec został pijakiem, zanim skończył piętnaście lat.
Nikt nie wiedział (zresztą, kogo by to obchodziło?) że w tym samym wieku mój ojciec czytał i cytował z pamięci Stendhala i Prousta. Ale był więźniem losu swojego ojca, do którego nieuchronnie przykute były również nasze późniejsze losy” – przyznaje Lyle Henderson, nie zawsze subiektywny narrator „Grzechu miłosierdzia”, zdając relację z dziejów swojej rodziny. Przewijają się w niej postacie tragiczne – typy ludzkie: dziadek Roy (pijak i awanturnik z silną ręką), tata Sydney (niedostosowany do rzeczywistości mól książkowy, ale oddany żonie i dzieciom robotnik), mama Elly (oddana sprawom męża, wielokrotnie nieświadoma prawideł życia i wodzenia na pokuszenie, w milczeniu krzywdzona przez innych mężczyzn), siostra Autumn (zjawiskowo urodziwa i inteligentna albinoska), brat Percy (potomek „do usunięcia”). Jego opowieść jednak prędko zmienia się przede wszystkim w historię (przekleństw) mężczyzn z rodu, rozgrywającą się w drugiej połowie XX wieku.
Dramatyczne los skupia się na Sydneyu Hendersonie – czarnej owcy Stumps i mężczyzny do bicia w prowincjonalnym kanadyjskim miasteczku. Przed laty, w czasie szczeniackich wygłupów, zepchnął z dachu kolegę i – przekonany, że popełnił morderstwo – wyrzekł się wszelkiej przemocy. Poprzysiągł przed samym Bogiem nikogo już więcej nie skrzywdzić. Nigdy obietnicy nie złamał, zamieniając swoje życie w piekło na ziemi. Biedak a „głowa i ręce” żyjącej w „pudełku do butów” rodziny, milcząc, z niewzruszonym spokojem i wiarą w ostateczny triumf boskiej sprawiedliwości znosi pogardę i ciosy „ludzi” z otoczenia.
Naturalna dobroć i stoicka cierpliwość Sydneya budzą w sąsiadach nieufność. Jego małżeństwo z piękną – aczkolwiek prostą i zbyt dobroduszną – Elly, zdobyta kosztem wielkiego wysiłku wiedza (książkowa, co zdaje się tylko potęgować rozpisany na prolog, cztery quasi-monologi i posłowie dramat) – rodzą zawiść i niezrozumienie pośród mieszkańców osady. Gotowi są oni nawet niesłusznie – a świadomie! – oskarżyć prawego męża o pederastię, homomolestowanie i doprowadzenie do śmierci niedorozwiniętego chłopaka. Jednak tym, czego mu naprawdę nie mogą pojąć i zaakceptować ciemni wieśniacy, jest Hendersona nieskrywany wstręt do przemocy. Wydaje się, że okrutnego spektaklu nienawiści nikt już nie potrafi zatrzymać. Czy prawda, opatrzność boża, w którą wierzy człowiek, zatriumfuje?
David Adams Richards opowiada na nowo historię biblijnego Hioba, zadziwiającego postawą i czynami (albo ich brakiem) w dzisiejszych czasach. Sydney Henderson nosi także znamiona mitologicznego Syzyfa i Tezeusza, zostaje postacią współczesną, choć jakby z innej epoki.
Przejmująca, napisana z rozmachem kronika trzech pokoleń Hendersonów (dziadka, ojca i syna) przekonuje, że niezawinione cierpienie ma swoje prawo bytu, a prawdziwe dobro nie mieści się w ludzkim wyobrażeniu (o) sprawiedliwości.
Krytycy, poruszeni tekstami Kanadyjczyka, porównywali pisarza nawet do Johna Steinbecka („Na wschód od Edenu”, „Tortilla Flat”) i Thomasa Hardy’ego („Tessa d'Urberville. Historia kobiety czystej”). Czemu? „Grzech miłosierdzia”, jak inne prozy Richardsa, ukazuje pojedynczych (wybranych, naznaczonych) oraz małą społeczność, w której ogniskują się najważniejsze konflikty: obyczajowe, moralne... Ukazany dramat jednostki wielu przywiedzie też na myśl dzieła Tołstoja i Dostojewskiego.


Radosław Antczak, Historia małżeńska dla dorosłych

Debiutancka powieść obyczajowa marketingowca z ambicjami literackimi – o współczesnych trzydziestolatkach i upośledzeniu rodziny jako formy stadnego życia.
W czasie krótkiego urlopu w Brukseli młode małżeństwo decyduje się wreszcie na dziecko. W kilka lat po przeprowadzce z małego miasta do Warszawy osiągnęli niewielki sukces. Mają dobrą pracę i mieszkanie, teraz czas na macierzyństwo. Czy to ich świadoma, przemyślana decyzja, czy tylko realizują schemat powtarzany przez pokolenia? Tego nie jesteśmy pewni, bo w ich postępowaniu brak pasji, wytrwałości, wszystko dzieje się, jakby zostało zaplanowane przez kogoś innego. Nawet seks, opisany w sposób naturalistyczny, a niekiedy nawet perwersyjny, daleki od stereotypu małżeńskiego łoża, wydaje się pełen chłodu.
Przeczuwają, teraz wiele zmieni się w ich życiu. Na razie jednak cieszą się sobą, spotykają z przyjaciółmi. On jest zadowolony z pracy, czasami pali trawkę, romansuje z sekretarką. Ona nadal nosi w portfelu wizytówkę lekarza, który może usunąć ciążę...
Po narodzinach dziecka, w nim budzi się ojciec, zaborczy i opiekuńczy, a czasem groteskowy, kiedy szpieguje opiekunkę czy przegania psy z trawników. Ona z kolei, zadowolona z wykonania swojego zadania, poświęca się pracy i odnosi sukces. Dla każdego z nich liczy się teraz co innego. To, co miało ich zbliżyć, oddala. Katastrofa skrada się małymi krokami, między śniadaniem, a wyjściem do pracy. Nie ma gwałtownej burzy, a może nawet nie stać ich na walkę? Być może kiedyś rozumieją, dlaczego tak się stało i będą umieli zawalczyć o swoje szczęście.


Adam Pluszka, Flauta

Według typologii Milana Kundery bohater Pluszki to „dziwkarz epicki”, taki, który szuka niewiadomego. Miota się, budzi w obcych łóżkach. Nie ma jednak w tej smutnej wędrówce tragizmu wielkiego uczucia, namiętności kolekcjonera, szaleństwa erotomana. Bohater raczej poddaje się biegowi wydarzeń i jakby na marginesie testuje: czy jeszcze potrafi coś dać? Czy potrafi coś przyjąć? Ciągle próbuje wycisnąć ze świata resztkę ciepła, jednak coraz bardziej bez wiary.
Flauta to współczesny filozoficzny spis cudzołożnic. Bohaterem jest człowiek okaleczony emocjonalnie, analityk na giełdzie uczuć, ktoś, kto nie do końca potrafi zaangażować się we własne działanie – wydaje się wyrachowanym obserwatorem obliczającym stopień prawdopodobieństwa łóżkowego sukcesu. Ale męczy go ten smutny pościelowy wyścig i nie bardzo wie, czym go zastąpić. A jednak tli się w nim jeszcze nadzieja, orzeźwiająca jak kwaśne jabłuszko. Nadzieja na „razem”, nadzieja na pełną komunikację, na wspólny rytm.


Hubert Klimko-Dobrzaniecki, Kołysanka dla wisielca

Poruszająca opowieść o prawdziwej przyjaźni, przyjaźni pokonującej barierę szaleństwa, rozumiejącej, akceptującej. Przyjaźni, która potrafi pozwolić odejść, rozumie aż do końca. Po trosze jest to także opowieść o szaleństwie jako pewnej szczególnej wrażliwości pozwalającej widzieć świat inaczej, zgłębiać go i przeżywać mocniej. Nie ma tu jednak mowy o naiwnej idealizacji. Przyjaźń, potrzeba miłości, cierpienie to twarde warunki prawdziwego życia.


Dawid Bieńkowski, Biało-czerwony

Wbrew pieczołowicie pielęgnowanym pozorom Paweł jest mężczyzną na wskroś tradycyjnym. Wraca wieczorem z kancelarii do mieszkania w eleganckim apartamentowcu i chciałby, aby jego ukochana żona, Majka, czekała na niego z ciepłą kolacją. Jego poglądy podziela „Dziadek, a może i Ojciec w jednej osobie”, który przybył do Pawła w odwiedziny. Jednak Majka zapragnęła właśnie pewnej odmiany. Przybity i rozżalony bohater udaje się w wędrówkę po apartamentowcu w poszukiwaniu wsparcia. Odwiedza Alexa, gwiazdora telewizyjnego, spotyka się ze znanym Posłem, składa wizytę samemu Ministrowi. Mija na schodach powabną sąsiadkę, która sprawia, że wieczór kończy się dla niego jeszcze gorzej, niż się zaczął.
Rozrachunek z polskością (szlachecką, romantyczną i sienkiewiczowską) i splecionymi z nią stereotypami mężczyzny i kobiety.


Nick Hornby, Był sobie chłopiec

Trzydziestoletni Will Freeman mieszka w Londynie i nie ma stałej pracy. Nie chce mieć żony ani dzieci, nie potrafi zrozumieć, dlaczego wszyscy tak je zachwalają. W jego modnie urządzonym mieszkaniu w Ishington nie ma rozsypanych klocków lego, pomazanych dżemem płyt kompaktowych, a Will żyje za kolędę skomponowaną kiedyś przez jego ojca. Interesuje się jednak samotnymi matkami, dlatego chcąc dołączyć do grupy rodziców samodzielnie wychowujących dzieci, wymyśla syna. Tu do akcji wkracza Marcus, którego rodzice się rozeszli, a on sam jest w szkole prześladowany. (Skoro okoliczności sprawiają, że Will pojawia się w jego życiu - i przynajmniej wie, w co ubierają się dzieci i że Kurt Cobain nie grał w Manchester United - to dlaczego Marcus nie mógłby tego wykorzystać najlepiej, jak potrafi?). Ze spotkania wynika coś nieoczekiwanego. Chłopaki podrosną!


Nick Hornby, Wpadka

Książka dla tych, którzy polubili film Juno, a bratnia tematycznie Wpadka nie była im straszna.
Kiedy w życiu Sama wszystko zaczyna się układać, okazuje się, że jego dziewczyna Alicia ma dla niego prawdziwą bombę. W zasadzie była dziewczyna, zdążyli bowiem zerwać, zanim mu powiedziała, że jest w ciąży. Sam nie chce zostać nastoletnim ojcem. Jedynym człowiekiem, do którego może się zwrócić, jest jego idol, legenda deskorolki - Tony Hawk. Wierzy, że rozwiązania wszystkich życiowych problemów można znaleźć w autobiografii Hawka. Czy i tym razem Tony pomoże?
Dowcipna momentami opowieści o nastolatku, który musi zmierzyć się z niespodziewanym ojcostwem.


John O’Farrell, Najlepsze dla mężczyzny

Michael Adams wiedzie życie, o jakim wielu mężów i ojców może tylko pomarzyć. Wytłumaczywszy żonie, że jego praca wymaga dość częstych podróży, wynajmuje wraz z trzema innymi mężczyznami niewielkie mieszkanko. Kończą się nieprzespane noce, brudne pieluchy i narzekania żony. Całe dnie spędza, wylegując się w łóżku, grając na komputerze i od czasu do czasu pracując. A kiedy czuje taką potrzebę, wraca na jakiś czas do żony i dzieci. Problemy pojawiają się, gdy zdradza żonę, a ta odkrywa jego oszustwo. Nawet rytualny autoerotyzm (nadmiar spermy uderzający do głowy) czy do/mniemany homoromans ze współlokatorem (ścichąpek Paul) nie pomoże jako pokuta i lek na odejście od prorodzinnej heteronormy...


ZOBACZ

Steve Jones, Y: O pochodzeniu mężczyzn

W każdej sekundzie na kuli ziemskiej mężczyźni produkują dwieście bilionów plemników, co prowadzi do pięciu urodzeń. Żeby osiągnąć taki wynik, kobietom wystarcza zaledwie czterysta komórek jajowych. Z punktu widzenia biologii mężczyźni, posiadacze chromosomu Y, są nie tylko mniej skuteczną, ale i słabszą płcią częściej chorują, krócej żyją i stają się coraz bardziej niepotrzebni we współczesnych czasach, erze inżynierii genetycznej i klonowania. Dlaczego w ogóle istnieją? Jak przebiegała ewolucja samców? Na te i inne pytania odpowiada ta książka Jonesa. Autor przytaczając mało znane fakty ze świata zwierzęcego i ludzkiego, wnikliwie i z humorem analizuje wszystkie typowo męskie rzeczy od żądzy władzy i skłonności do przemocy do obrzezania i oddawania moczu na stojąco.


Anne Moir, David Jessel, Płeć mózgu. O prawdziwej różnicy między mężczyzną a kobietą

Książka opisuje różnice w postrzeganiu świata, w okazywaniu uczuć, doznań seksualnych itp. kobiet i mężczyzn. Autorzy próbują znaleźć odpowiedzi na najbardziej nurtujące pytania, oraz uczą, że różnice te wynikają z uwarunkowań genetycznych i społecznych.
Główna teza brzmi tak: psychiki (i mózgi) mężczyzny i kobiety różnią się między sobą. Różnice te są zasadniczej natury i odzwierciedlają dyrektywy utrwalone w zapisie genetycznym. Cechy mózgu charakterystyczne dla poszczególnych płci zostają zdeterminowane we wczesnym rozwoju zarodkowym (nie mają więc nic wspólnego z wpływami społecznymi) i są warunkowane hormonalnie. Różnice pomiędzy mężczyzną i kobietą nie sprowadzają się wyłącznie, a nawet przede wszystkim, do posiadania narządów płciowych (istnieją zresztą ludzie, u których, na skutek zaburzeń hormonalnych, płeć ciała nie odpowiada płci mózgu). Istnienie zatem na Ziemi dwóch rodzajów psychik, kobiecej i męskiej, jest faktem.
Jeżeli chodzi o intelekt, to kobiety są lepsze w sferze werbalnej, natomiast mężczyźni wykazują większą sprawność w orientacji przestrzennej i zadaniach abstrakcyjnych. Bierze się to z odmiennego usytuowania i struktury adekwatnych ośrodków funkcjonalnych w mózgu. Dalej, mężczyźni bardziej interesują się rzeczami, a kobiety – ludźmi. W sferze emocjonalnej mężczyźni mają większe skłonności do agresji, kobiety do współczucia i pomocy innym. Mężczyźni traktują seks raczej w kategoriach sportu, dla kobiet wiąże się on bardziej z intymnością i uczuciem. (Według autorów „Płci mózgu”, rewolucja seksualna jest wymysłem mężczyzn, kobiety czują się w niej raczej nieswojo. Książka tłumaczy także wiele innych rzeczy, na przykład skąd się bierze homoseksualizm i dlaczego zdarza się on znacznie rzadziej u kobiet). Wreszcie: ambicje mężczyzn motywują ich w kierunku rywalizacji i pięcia się po drabinie hierarchii, kobiet – skłaniają do współpracy i opieki. Różnice te są efektem ewolucji biologicznej: mężczyzna polował (wymagana orientacja przestrzenna i agresywność), kobieta wychowywała potomstwo...
Radykalne feministki, wraz ze swym dążeniem do zrównywania kobiet z mężczyznami, wpadły w błędne koło – przyjęły męski system motywacji i wartości, w którym kobiety z konieczności okazują się gorsze. Nie godząc się na akceptację faktów naukowych feministki starają się sprowadzić wszelkie różnice do uwarunkowań społecznych. Autorzy „Płci mózgu” proponują odmienną drogę „równouprawnienia kobiet” – akceptację swojego własnego systemu wartości oraz wykorzystywanie specyficznych dla nich zdolności w życiu osobistym i zawodowym. Jako alternatywę przedstawiają czytelnikowi wizję takiego sterowania rozwojem zarodka za pomocą hormonów, aby dziewczynki przychodziły na świat z męskimi cechami psychiki. Czy jednak społeczeństwo składające się z samych mężczyzn, z których połowa nosiłaby męskie, a połowa żeńskie narządy płciowe, jest tym, o co nam chodzi? Trzeba sobie wreszcie jasno powiedzieć: dążność feministek do umysłowego zrównania mężczyzn i kobiet prowadzi do powszechnego pan-homoseksualizmu...


LINKI

Powrót taty, Gazeta.pl
wstroneojca.pl