Czuli barbarzyńcy

Daniel Pennac: Jak powieść, Szanowne dzieci


Jeden z najbardziej błyskotliwych i oryginalnych współczesnych pisarzy francuskich należy do pokolenia, które przeżyło buntowniczy entuzjazm 1968 roku, a potem gorzkie rozczarowanie. Imał się różnych zawodów; pisywał eseje socjologiczne i pracował fizycznie. Dużo podróżował. Wreszcie zaczął wykładać literaturę francuską w renomowanym paryskim liceum.
W 1985 roku debiutował powieścią „Wszystko dla potworów” („Au bonheur des orgres”, dosł. Potworom na zdrowie), która została entuzjastycznie przyjęta także w przekładach. „To powiew świeżości w literaturze francuskiej, to więcej niż kryminał, więcej niż makabreska, więcej niż humoreska; to świetna powieść psychologiczna, ostra satyra obyczajowa zaludniona niezapomnianymi, wzruszającymi postaciami. To triumf czułości, ciepła i miłości” – pisał jeden z krytyków.
Dwa lata później Pennac wydał następną powieść z tymi samymi bohaterami – „La fée carabine” (Wróżka z karabinem), utrzymaną jeszcze w konwencji humorystycznego kryminału. W 1989 roku „Mała handlarka prozą” („La petite marchande de prose”), trzecia część cyklu o rodzinie Malaussène’ów, stała się największym sukcesem wydawniczym we Francji, a autorowi przyniosła międzynarodową sławę. Została uhonorowana prestiżową Prix Inter, a prezydent Akademii Goncourtów nazwał ją szansą dla literatury francuskiej. Do serii zalicza się jeszcze tomy „Monsieur Malaussène” (Pan Malaussène) i „Aux fruits de la passion” (Z owocami miłości).
W 2007 roku Daniel Pennac został laureatem Prix Renaudot. Francuza nagrodzono za „Chagrin d'ecole” (Szkolny smutek) – auto(r)biograficzną powieść o latach zewnętrznych prób edukacji i wychowania złego ucznia w sobie oraz kolejnych etapach swojej kariery: począwszy od żadnego kujona do odnoszącego sukcesy pisarza i cenionego wykładowcy.


Jak powieść

Obecność eseistyki Pennaca w Polsce zaczęła się od wprowadzenia na rynek i do bibliotek Comme un roman – lekkiego i zabawnego eseju, w którym Pennac – autor popularnych powieści detektywistycznych i książek dla dzieci – zastanawia się, kto zabił w młodych ludziach niewymuszoną przyjemność czytania, bezinteresowne poświęcanie czasu na lekturę. Sobie tylko znanymi sposobami rodzice, pedagodzy i wszelcy inni dogmatycy czytania sprawiają, że dzieci tracą radość z książki i zawartych w niej historii. Wszyscy pamiętamy sielankowe obrazki z wczesnego dzieciństwa, kiedy to rodzice na dobranoc opowiadają dzieciom bajki, czytają historie, a potem niepostrzeżenie pojawia się smutny widok popędzanego przez rodziców i nauczycieli nastolatka, który zasypia nad książką. Jak to się dzieje? – pyta Pennac. I zaraz daje receptę: czytać wspólnie, zupełnie niczego nie wymagając w zamian, nie niszczyć bezinteresowności – oto jedyny sposób. Ustanawia też oficjalnie niezniszczalne prawa czytelnika: prawo do nieczytania, przeskakiwania stron, niekończenia, ponownego czytania, czytania byle czego, prawo do bovaryzmu (mitomanii), do czytania byle gdzie, na wyrywki, na głos i do zamilknięcia – niekomentowania książki. Narrację wzbogaca sprawne wplatanie dużych fragmentów z klasycznych dzieł literackich; pojawiają się cytaty z Manna, Rousseau, Flauberta, Suskinda i Marqueza. Okazuje się, że nie ma nic bardziej szkodzącego czytaniu jak nakładanie na kogoś powinności czytania i mądrego wypowiadania się o literaturze. Pennac potrafi – jako wieloletni wykładowca literatury w jednym z paryskich liceów – opowiadać o jej nieskończonym bogactwie w przystępny i bezpretensjonalny sposób, a jego siła tkwi w tym, że stara się przemawiać nie słowami, lecz obrazami – i tu pozostaje pisarzem. Naprawdę wartko napisany, błyskotliwy, piękny literacko i wesoły esej o czytaniu, który od razu pobudza do lektury i odczuwania radości z faktu istnienia książki.

• Błyskotliwy, zabawny esej o magii czytania.
• Recepta, jak nie zniechęcić dziecka do czytania.
• Lektura dla miłośników książek, którzy chcą tą miłością zarazić innych.
• Zawiera dekalog nienaruszalnych praw czytelnika.

W żywej i dowcipnej prozie Pennac ukazuje autorską wizję lektury, a także zjawisk, które sprawiają, że dzisiejsza młodzież nie czyta. Pennac radzi, co zrobić, by nie zniechęcić dziecka do czytania, zanim jeszcze zasmakuje ono w rozkoszach lektury.

„Jak powieść” to przede wszystkim świetna pomoc dla dorosłych amatorów czytania, którzy chcieliby swoim pociechom wpoić zamiłowanie do książek. Wpoić, dodajmy, nie metodą przymusu, lecz metodą stopniowania przyjemności. Pennac przekonuje: by związać literaturę z przyjemnością, nie należy przedwcześnie zrywać z nawykiem wspólnej, głośnej lektury. Jego przekonanie o słuszności takiej drogi bierze się z przeświadczenia, że literatura skutecznie uwodzi brzmieniem oraz fabułą. Z tym pierwszym założeniem można by się sprzeczać, jako nazbyt optymistycznym, z magiczną siłą, jaką emanuje opowieść, już mniej. Warto spróbować, sugeruje francuski pisarz, zaczynając od klasyki o wyraźnej linii fabularnej i wierząc, że do literackich eksperymentów odpowiednio ukształtowany czytelnik dojdzie samodzielnie.
Pennac nie jest jednak na tyle naiwny, by ograniczyć się do wprowadzenia i czekania na spektakularne efekty. Kolejnym krokiem jest zrozumienie, że młody czytelnik ma prawo nie pojmować, co właściwie czyta, pomijać trudniejsze dla niego czy nużące go kwestie, a także zachować wrażenia dla siebie. Jak to się ma do metod stosowanych przez szkołę? Cokolwiek rewolucyjnie, ale zdaniem Pennaca, rezultaty widać dość szybko. A to o nie przecież chodzi. „Jak powieść” adresowana jest nie tylko do tych czytelników, którzy chcą przekazać dzieciom piękny spadek. I oczywiście nie do osób, które z książką rozstały się bezpowrotnie – trudno założyć, że zrobią wyjątek dla tego uroczego eseju. Raczej do ludzi nie spotykających się z literaturą tak często jak kiedyś. Ale także i do tych, którzy czytać lubią albo... muszą, z racji zawodu.
– Polityka.pl


Szanowne dzieci

Przewrotna kontynuacja poprzedniej książki Daniela Pennaca "Jak powieść" - eseju o literaturze i czytaniu. Tym razem Francuz zbliża się do prozy eseistycznej w odcinkach-dzienni(cz)kach szkolnych...

“W powieści Chandlera Marlowe idzie do domu córki milionera, gdzie leży gruby różowawy chiński dywan, w którym suseł mógłby siedzieć przez tydzień, nie wyściubiając nosa nad powierzchnię. Dickens opisywałby sam pokój przez 15 stron. Henry James poświęciłby 15 stron na psychologiczną analizę dziedziczki. Ale ta jedna metafora sprawia, że wiemy dokładnie, co to za rodzaj osoby. To miało wielki wpływ na moją metodę artystyczną”.

Szanowne dzieci to wielka literacka zgrywa dla młodzieży i dorosłych.
Niepoważna opowieść z poważnymi konsekwencjami dla czytelników.
Punktem wyjścia jest swego rodzaju zakład Pennaca z jego przyjacielem reżyserem, Pierre'em Bourtonem; otóż obaj twórcy postanowili sobie, że nie konsultując nawzajem swoich fabularnych pomysłów, opowiedzą historię na zadany temat.
A temat jest następujący: "Budzicie się pewnego ranka i odkrywacie, że w ciągu nocy zostaliście zmienieni w dorosłych. Zupełnie oszołomieni pójdziecie do pokoju rodziców. A oni zmienili się w dzieci. Co było dalej?".
Narrator Pennaca posłużył się swoimi "małymi" bohaterami - uczniami w szkole. Co z kolegą? Nie wiadomą. Zapewne jednak, oglądając film "Klasa", pomyślał swoje.

"Szanowne dzieci" to znakomita lektura dla całej rodziny. Rodzice nie powinni jej jednak czytać razem z dziećmi, tylko po kryjomu jedni przed drugimi. Rezultat takiego rodzinnego eksperymentu może się okazać naprawdę niespodziewany.
„Wyobraźnia to nie kłamstwo”!


Beletrystyka, i to bezpretensjonalnie lekka. Na domiar tego, wedle zdania tak autora, jak i wydawcy, wolno nam uznać ją za przeznaczoną również dla dzieci. Dzieci zostały tu rzeczywiście wyjątkowo uszanowane. Gdyż jest to przede wszystkim książka o dzieciach. I tych niedużych, i tych zupełnie dorosłych. O trudności w wyznaczeniu granicy pomiędzy tymi różnymi kategoriami dzieci. O tym, że nie ma po co granicy owej na siłę szukać. A jeżeli nawet, to tylko po to, by ją przekroczyć.
Znając biografię samego Pennaca, trudno się dziwić zarówno tematowi, jak i jego ujęciu. Ten bardzo poczytny we Francji autor, gruntownie wykształcony intelektualista epoki lat 60., to edukator z zawodu i zamiłowania. Długie lata, jako licealny nauczyciel, zajmował się uczniami, mającymi problemy z przyswajaniem wiedzy. Traktuje jako wyzwanie takie przeformułowanie przekazu, by osoba, do której jest kierowany, mogła i chciała go zrozumieć. Niechętny sztampie i kategoryzacjom. Gdy w 1969 przeprowadził się do Paryża, do Dzielnicy Łacińskiej, wytrzymał tam zaledwie kilka miesięcy. Jak stwierdził w wywiadzie dla „Guardian”: „Gdy wychodziłem z domu, miałem wrażenie, że wpadam na samego siebie. Wszyscy wydawali się tacy sami. To było strasznie przygnębiające!”. Pisze przede wszystkim książki dla dzieci i kryminały, mieszając je ze sobą, co przysparza mu rzesz czytelników. Bo Francuzi uwielbiają taki jowialny, bezpretensjonalny postmodernizm. Bez cienia napuszenia, nieco amoralny, mocno psychologistyczny. Także w literaturze de facto młodzieżowej.
[...] jak na Pennaca przystało, mamy tu do czynienia z potężnym i przebiegłym „czarnym charakterem”. Jest nim – szkoła. Więzi dzieci, psuje krew dorosłym, niszczy życie nawet nauczycielom. Ale damy sobie z nią radę. Przy pomocy jej własnej broni - przebrzydłego narzędzia opresji, jakim jest szkolne wypracowanie – odmienimy rzeczywistość tak, by szkoła nie miała już nad nią mocy.
– kulturaliberalna.pl