Wszyscy TO robicie

Thomas Walter Laqueur, Samotny seks. Kulturowa historia masturbacji, red. A. Bielik-Robson, przedm. M.P. Markowski, Universitas, Kraków 2006



O KSIĄŻCE

Książka Laqueura, historyka z Berkeley, to nie tylko rzetelna opowieść o historycznych zmianach w podejściu do problemu masturbacji – od Starego Testamentu po dzień dzisiejszy, czyli, jak głosi tytuł pierwszego rozdziału Od Onanii do internetu – ale także, jak przystało na przedstawiciela nowej szkoły historycznej, opowieść z filozoficzną tezą.

Inspirowany badaniami Michela Foucaulta, Laqueur ze szczególną podejrzliwością przygląda się epoce założycielskiej nowoczesności, czyli oświeceniu, by tam dojrzeć początki naszej zachodniej obsesji na punkcie masturbacji. Wbrew powszechnym przeświadczeniom, że największymi wrogami onanii są związani z religią konserwatyści, Laqueur dowodzi, że samo pojęcie onanii zrodziło się z ducha sekularnego oświecenia i uzyskało rangę centralną za sprawą świeckich praktyk społecznych, które Foucault nazywał „technikami dyscyplinującymi”. Datę narodzin zjawiska onanii Laqueur wyznacza na rok 1712, kiedy to anonimowy autor, powołujący się na medyczne odkrycia z ducha brytyjskiego oświecenia, ogłosił dzieło potępiające masturbację nie tylko jako „grzech”, lecz przede wszystkim jako praktykę szkodliwą ze zdrowotnego punktu widzenia. Przedtem, twierdzi Laqueur, masturbacja była tylko jednym z podrzędnych grzeszków cielesnych, nie mniej i nie bardziej istotnym niż cudzołóstwo, sodomia, ale też łakomstwo i obżarstwo. Ani judaizm ani chrześcijaństwo nie przywiązywały wielkiego znaczenia do tego jednego szczególnego grzechu i, jak pokazuje Laqueur, w literaturze obu wielkich religii nie ma wiele wzmianek na temat masturbacji. Interpretacja owego zdarzenia ze Starego Testamentu, kiedy to Onan „zmarnował” nasienie, nie spuszczając się do wnętrza Tamar, za co został ukarany przez Boga nagłą śmiercią przez uderzenie pioruna, nie pojawia się w kanonicznych pismach judaizmu i chrześcijaństwa, ale dopiero w owym anonimowym traktacie z roku 1712: grzech Onana, który tradycja żydowska interpretowała jako „bierną rozlazłość”, staje się grzechem onanizmu, czyli masturbacji dopiero w wieku osiemnastym. I dopiero wtedy staje się on też wielkim złem, które czeka odpowiednio groźna kara: równie straszna jak rażenie piorunem. Bardzo ciekawa jest hipoteza, jaką wysuwa Laqueur, by wyjaśnić powody, dla których onanizm uzyskał osobną nazwę i stał się złem naczelnym dopiero w oświeceniu. Laqueur wiąże to zjawisko z rozprzestrzenieniem się ideologii nowoczesnego indywidualizmu, który wraz z przywilejem emancypacji równocześnie nakłada na jednostkę poważne obowiązki: idea samodyscypliny i samoopanowania staje się tak istotna dopiero z chwilą, kiedy wzorem staje się jednostka silna, autonomiczna, rozważnie dysponująca swoja wolnością. Masturbacja okazuje się wówczas nie tyle grzechem w starym sensie religijnym (choć pisarze oświeceniowi często odwołują się do purytańskiej, religijnie wzmocnionej retoryki), co złem w sensie społecznym. Posiada bowiem trzy cechy, które w najbardziej istotny sposób zagrażają nowej, indywidualistycznej organizacji społecznej. Masturbacja bowiem to praktyka potencjalnie całkowicie powszechna, dotycząca wszystkich, która:
1) odbywa się w ukryciu, a więc poza kontrolą społeczną;
2) prowadzi do ekscesu, czyli łatwo osiągalnej rozkoszy, której nadmiar może zagrozić idei samodyscypliny;
3) angażuje fantazję i wyobraźnię, która z kolei może zepchnąć jednostkę ze wspólnej drogi socjalizacji i oddalić ją od wspólnej wszystkim zasady rzeczywistości.
Te trzy czynniki – sekretność, eksces i fantazja – stanowią ciemny rewers procesu indywiduacji, demoniczną stronę oświeceniowego projektu osiągania podmiotowej autonomii; dlatego też właśnie masturbacja, skupiająca w sobie wszystkie te atrybuty, staje się w epoce nowoczesnej z pomniejszego grzeszku cielesnego największym złem społecznym. Laqueur przekonująco pokazuje przewagę moralistyki i ideologii w nowożytnym dyskursie medycznym, piętnującym onanię jako chorobę, grożącą kolejnymi poważnymi schorzeniami: ślepotą, anemią etc. Podkreśla swój krytyczny stosunek do psychoanalizy, zwłaszcza w jej ortodoksyjnym, freudowskim wydaniu, która, jak sądzi, wzmocniła nowoczesne przeświadczenie o patologicznym charakterze masturbacji. Jednocześnie jednak dość krytycznie odnosi się do dzisiejszych, inspirowanych psychoanalizą emancypacyjną, projektów promocji masturbacji jako praktyki wyzwoleńczej i dobroczynnej, w której miałby się przejawiać pozytywny pęd do samorealizacji. Tak jak Foucault, skłonny jest twierdzić, że nadal pozostaliśmy „wiktorianami”, a więc formacją opętaną przez seksualność, którą postrzegamy nade wszystko w perspektywie autoerotyzmu. Książka ta jest jedyną tak poważną monografią problemu, znakomicie uzupełniającą się ze studiami Foucault na temat „historii seksualności”.