Bez wyjścia

Nenad Veličković, Sahib. Impresje z depresji, tłum. Dorota Jovanka Ćirlić, Czarne, Wołowiec 2007 (Inna Europa, Inna Literatura)


Bohaterem Sahiba jest współczesny „misjonarz” – angielski urzędnik pracujący dla międzynarodowej organizacji pełniącej misję humanitarną w Bośni. W jego pełnych tęsknoty i bałkańskiej goryczy listach (elektronicznych) do ukochanego niczym w krzywym zwierciadle odbija się pełna paradoksów codzienność powojennego Sarajewa. Zderzenie liberalnych poglądów i zachodniego sposobu życia z tradycyjną, patriarchalną kulturą budzi nieoczekiwaną refleksję Sahiba (hindi z arab. pan, władca, ale też Europejczyk w czasach kolonialnych) – bo tak właśnie, nie bez kozery, nazywa siebie narrator.
Nenad Veličković po raz kolejny, po Koczownikach, sięga po czarny humor, inteligentny dowcip, błyskotliwą ironię, a nawet solidną dawkę cynizmu, by, zachęcając do rewizji świato(p)oglądu, pokazać (bezwzględnie, szczerze), jak humanizm staje się towarem.


OD AUTORA

Moi czytelnicy śmieją się przy lekturze Sahiba, ponieważ odkrywają, że rzeczywistość nie jest aż tak mroczna, jak by się wydawało. Nikt nie może zabronić nam kochać, pomagać innym, być dzisiaj lepszymi niż byliśmy wczoraj. Udało mi się dokonać tego wszystkiego szybko i łatwo, gdy tylko wyszedłem z szablonu przynależności do jednego narodu, jednej religii, jednego miejsca. Moją podejrzliwość budzą ludzie, którzy nie mają czasu dla żyjących wnuków, bo tracą go na martwych przodków.
(Nenad Veličković)


OPINIE

Nenad Veličković zakłada maskę politycznej niepoprawności, by opowiedzieć o niepoprawnym politycznie świecie. Współczesne Sarajewo w oczach (a właściwie w mejlach) pewnego Brytyjczyka staje się stolicą międzynarodowej nieudolności, niekompetencji i kolesiostwa. Organizacje i misje humanitarne pomagają najchętniej swoim pracownikom. Dialog, szacunek, wzajemne zrozumienie – to puste słowa. Veličković, złośliwie i ironicznie, pokazuje, co pozostało z wartości cywilizacji Zachodu. Prawdopodobnie wolność, równość i braterstwo mają zastosowanie w bogatej Europie, ale już nie w Sarajewie. Bo w Sarajewie wszystko jest mniejsze, ścieśnione, z ideałami włącznie. Można by rzec, że ideały pozostają w ścisłym związku z PKB. Im PKB niższe, tym wartości śmieszniejsze. I taka jest powieść epistolarna Sahib: obezwładniająco śmieszna i dojmująco smutna. Sahib to współczesne Niebezpieczne związki, niebezpieczne związki ludzi ze słowami, z których uciekło znaczenie, a pozostały litery. Nawet nie na papierze, lecz w komputerze.
(Ignacy Karpowicz)

Książka pokazuje inną prawdę o pomocy, jaką niesie Zachód. [...]
W swych okrutnych żartach o prymitywnym, niechlujnym życiu Bośniaków Anglik uwalnia nie tylko pogardę dla nieokrzesanych tubylców, ale i hipokryzję świata, który sam reprezentuje. Chełpi się tym, jak rzesza specjalistów wpycha bośniackie firmy w niekończące się długi i uzależnia zrujnowaną gospodarkę od zagranicznych kredytów.
(Paulina Wilk)

Autor wnikliwie analizuje stan świadomości społeczeństwa upodlonego latami komunistycznego reżimu i wyraźnie pokazuje, jak silny wpływ mają jego zaszłości na to, w jaki sposób teraz żyją Bośniacy. Dodatkowa wojna domowa zdruzgotała niejako umysły autochtonów i dokonała przerażających przetasowań w ich systemie wartości.
(Jarosław Czechowicz)

Wybuchowa mieszanka literatury epistolarnej nowego typu i literatury gejowskiej. Wszystko rodem z kotła bałkańskiego. Cyniczny żart, na osłodę smutnego zderzenia Wschodu i Zachodu [...].
(Karolina Deling)

Dawno nie czytałem książki tak przygnębiającej, bo opisującej zdradę powszechną: mężczyzna może zdradzić kobietę albo mężczyznę, służący – psa, z którym biega na spacery, wspólnota międzynarodowa – mały naród sklejony świeżo przeżytym nieszczęściem.
Ani książki tak śmiesznej, gdyż traktuje o piramidalnych absurdach, jakich wyobraźnia nie jest w stanie wymyślić, więc autor posiłkuje się życiem skrytym w fabule wartkiego opowiadania.
Co więcej – tę zdradę i absurd opisuje człowiek oglądający wszystko z samego środka. To pisarz z Sarajewa, który sam o sobie powiada, że posługuje się językiem jugosłowiańskim, bo czymże innym jest mieszanina bośniacko-chorwacko-serbska, znakomicie oddana w powieści. Jugosłowiańskość języka, a chyba i światopoglądu, pozwala Velićkoviciovi przyjrzeć się swojemu miastu bez ochronnych okularów, dostrzec przywary współbraci niedoli i wyśmiać je raczej okrutnie. Oraz – nie zostawić suchej nitki na organizacjach humanitarnych, które (nie tylko w Sarajewie) charakteryzują się często: wysokimi pensjami dla pracowników; nawałem idiotycznych pomysłów, choć miejscowym dzieciom brakuje mleka; misjonarskim stosunkiem do tubylców; perfekcyjną arogancją („białego człowieka”, „Europejczyka”, „przedstawiciela zachodniej cywilizacji”). Na humanitaryzm nie mają już zbyt wiele czasu, ale dobrego samopoczucia im wystarcza.
Velićković kronikarz dostarcza czytelnikowi coś, od czego brzuch pęka ze śmiechu, ale i cierpnie skóra. Taki zestaw nieuchronnie prowadzi do moralnego kaca. Co jest dobre na takiego kaca? Niestety, Velićković o tym nie pisze.
(Paweł Smoleński)


O AUTORZE

Nenad Veličković (1962) – urodził się w Sarajewie. Tu ukończył uniwersytet, tu mieszka i pracuje do dziś. Autor opowiadań i powieści (w sumie wydał sześć książek: trzy powieści, tom opowiadań i dwa zbiory tekstów satyrycznych), a także scenariuszy filmowych i telewizyjnych. Poza Koczownikami (Konačari) i Sahibem (Sahib: Impresije iz depresije) wydał jeszcze powieść Otac moje kćeri. W repertuarze sarajewskiego Teatru Młodych znajdują się trzy inscenizacje oparte na jego tekstach. Obecnie jest asystentem w Katedrze Literatury (serbskiej i chorwackiej) w Sarajewie.

Jak sam pisze na swojej stronie internetowej, jest właścicielem dwunastoletniego dalmatyńczyka i pięcioletniego wydawnictwa Omnibus. Wciąż szuka najlepszego czarnego risotta w byłej Jugosławii. Gdyby rzucił literaturę, zostałby stolarzem albo kucharzem. Jest ateistą. Założycielem jugofuturyzmu. Pisze piórem i mówi po jugosłowiańsku – to jedyne, jego zdaniem, praktyczne określenie dla języka bośniacko-chorwacko-serbskiego. Porozumiewa się też, kiedy się do niego wolno mówi, po bułgarsku, słoweńsku, angielsku i macedońsku. Nie czyta poczty oznakowanej jako forward, nie podpisuje i nie przesyła dalej elektronicznych petycji.

Na pytanie jednego z dziennikarzy, czy można żyć dzięki pisaniu, Veličković odpowiedział: „Tak jak dzięki oddychaniu. Nie wystarczy do życia, ale nie mógłbym bez tego żyć”.