Języki aborcji

Pro life, pro choice


Simone Veil, O prawo do aborcji


26 listopada 1974 roku Simone Veil, minister zdrowia w rządzie Valéry’ego Giscarda d’Estaing’a, przedstawiła przed francuskim Zgromadzeniem Narodowym projekt ustawy o dopuszczalności przerywania ciąży na życzenie kobiety. Gruntowna zmiana była sprawą pilną: co roku około 300 tysięcy zrozpaczonych Francuzek szukało ratunku w pokątnej aborcji, kwitła „turystyka aborcyjna”, coraz więcej lekarzy zrywało z hipokryzją, przyznając się publicznie do przeprowadzania nielegalnych zabiegów. Po burzliwych obradach ustawa została przyjęta, zmieniając życie tysięcy kobiet i mężczyzn.
Przemówienie Simone Veil – i późniejsze dyskusje na temat „ustawy Veil” – ukazują kobietę odważną i wytrwałą, broniącą tak godności kobiet, jak narodowego interesu Francji, umiejącą osiągać zamierzone cele i skutecznie przeciwstawiać się rozwścieczonym posłom, także z własnego ugrupowania.
Dopiero po upływie 30 lat od tamtych wydarzeń, w roku 2004, przemówienie to po raz pierwszy ukazało się drukiem we Francji. Teraz ukazuje się po polsku nakładem Wydawnictwa Sic!, pod tytułem O prawo do aborcji. Uzupełnia je wywiad z Veil przeprowadzony przez Annick Cojean, dziennikarkę „Le Monde”.

Magdalena Środa powiedziała o wystąpieniu Veil z 1974 roku:
– Trzeba zobaczyć tę niewielką kobietę, pozbawioną całkowicie agresji, modulującą głos w bardzo spokojny, choć stanowczy sposób, gdy stawia czoła kilkuset mężczyznom, patrzącym na nią początkowo z pogardą lub wyraźnym lekceważeniem; potem – wściekłym, agresywnym, grubiańskim. „Awantura”, którą rozpętała Veil (bo trudno to było nazwać parlamentarną debatą), trwała wiele godzin i skończyła się sukcesem. Sukcesem, który zmienił kondycję egzystencjalną kobiet.

Simone Veil (z domu Jacob) urodziła się 17 lipca 1927 roku w Nicei, w rodzinie architekta. W marcu 1944, w czasie łapanki, została – wraz z matką i jedną z sióstr – zatrzymana przez Gestapo i z powodu żydowskiego pochodzenia deportowana do Auschwitz, a następnie do Bergen-Belsen, gdzie przebywała do kwietnia 1945. Jej matka zginęła w obozie.
Po wojnie Veil studiowała w paryskim Instytucie Nauk Politycznych (IEP), a następnie na Wydziale Prawa na Sorbonie. W 1946 roku wyszła za mąż za poznanego w trakcie studiów prawnika Antoine’a Veila. Po otrzymaniu dyplomu zrezygnowała jednak z kariery adwokackiej i w roku 1957 podjęła pracę w Ministerstwie Sprawiedliwości, gdzie pełniła m.in. funkcję doradcy ówczesnego ministra sprawiedliwości René Plevena. W roku 1970 została sekretarzem generalnym Najwyższej Rady Sądownictwa. W tym okresie zajmowała się m.in. projektami reform sądownictwa, administracją penitencjarną i problematyką reedukacji młodocianych przestępców. Uznanie przyniosły jej projekty zmian ustawodawczych w zakresie adopcji dzieci. W 1969 wydała książkę poświęconą tym zagadnieniom, L'Adoption, données médicales, psychologiques et sociales (Adopcja. Dane medyczne, psychologiczne i społeczne).
Kariera polityczna Simone Veil rozpoczęła się na dobre w roku 1974, kiedy to została mianowana przez prezydenta Valery’ego Giscarda d'Estaing’a ministrem zdrowia. Stanowisko to piastowała dwukrotnie, w latach 1974 –76 oraz 1976 –79, gdy pełniła również obowiązki ministra opieki społecznej i rodziny. Z tym okresem jej działalności wiąże się m.in. liberalizacja prawa o dostępności antykoncepcji w roku 1974 oraz uchwalenie w roku 1975 słynnej „ustawy Veil”, legalizującej aborcję we Francji. Veil walczyła przy tym o równouprawnienie kobiet we wszystkich dziedzinach, również w polityce, stając się stopniowo jedną z najpopularniejszych polityczek we Francji.
W roku 1979, startując z pierwszego miejsca listy Union pour la Démocratie Française (UDF), została wybrana do parlamentu ówczesnej Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, pierwszego wyłonionego w wyborach powszechnych. 17 czerwca 1979, kandydując z ramienia liberałów, została przewodniczącą Parlamentu Europejskiego, stając się pierwszą kobietą piastującą to stanowisko. Funkcję tę pełniła do roku 1982. W czasie swojej prezydencji reprezentowała stanowisko liberalne, federalistyczne i proeuropejskie, broniąc interesów ponadnarodowych. Przyczyniła się znacząco do upowszechnienia wiedzy na temat tej instytucji oraz poprawy jej wizerunku w oczach europejskiej opinii publicznej. Starała się również rozwijać kontakty z krajami nie wchodzącymi w skład ówczesnej Unii Europejskiej, będąc zagorzałą rzeczniczką jej poszerzenia.
W roku 1982, po opuszczeniu stanowiska przewodniczącej Parlamentu Europejskiego, nie przestała aktywnie angażować się w politykę europejską. W latach 1982-84 pełniła funkcję przewodniczącej Komisji Prawnej, a w okresie 1984-1989 stała na czele stronnictw liberalnych, demokratycznych, reformatorskisch i otwarcie proeuropejskich. W Parlamencie Europejskim zasiadała aż do roku 1993, gdy powołana została do rządu premiera Edouarda Balladura, w którym pełniła funkcję sekretarza stanu, ministra spraw społecznych, zdrowia i miasta do roku 1995.
W latach 1997-1998 powołana została na stanowisko przewodniczącej Wysokiej Rady Integracji, a 10 lutego 1998 została mianowana członkinią Rady Konstytucyjnej Republiki Francuskiej, najwyższego organu prawnego, zajmującego się badaniem zgodności ustaw z konstytucją oraz nadzorującego prawidłowy przebieg wyborów.
Simone Veil nie zaprzestała jednak działalności na arenie polityki europejskiej, w roku 1996 została członkinią międzynarodowej komisji ds. Bałkanów, a także przewodniczącą grupy wysokiego szczebla ds. swobodnego przepływu osób. Wspiera także liczne stowarzyszenia europejskie, m.in. Fundację ds. Wolności Słowa i Europejską Fundację Nauki i Kultury, której jest honorową przewodniczącą. W maju roku 2005 zaangażowała się z pełną determinacją w kampanię referendalną we Francji na rzecz przyjęcia Konstytucji Europejskiej, zawieszając czasowo swe członkostwo w Radzie Konstytucyjnej.
Simone Veil jest przewodniczącą Fundacji Pamięci Szoa. 27 stycznia 2005, jako dawna deportowana i była więźniarka obozu zagłady Auschwitz – Birkenau, uczestniczyła w obchodach sześćdziesięciolecia jego wyzwolenia, przemawiając tam w imieniu europejskich Żydów. Wraz z Władysławem Bartoszewskim podpisała wówczas Kartę Międzynarodowego Centrum Nauczania o Auschwitz i Holokauście, które ma zostać otwarte na przełomie 2006 i 2007 roku.
Simone Veil uhonorowana została wieloma odznaczeniami, jest m.in. Kawalerem Narodowego Orderu Zasługi oraz Wielkim Oficerem Orderu Imperium Brytyjskiego. Otrzymała liczne doktoraty honoris causa, m.in. uniwersytetów Yale, Cambridge, Yeshiva University w Nowym Jorku, Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie, Wolnego Uniwersytetu w Brukseli czy Instytutu Weizmanna. Jest laureatką ogromnej liczby nagród takich jak Prix Onassis-Ateny, Nagroda Karola Wielkiego, nagroda Fundacji Louise Weiss, nagroda Louise Michel, nagroda Fundacji Eleonory i Franklina Rooseveltów, Living Legacy Award, Nagroda Thomasa Dehlera, pokojowa nagroda Trumana, złoty medal B'Nai Brith, złoty medal Stresemanna, nagroda Obiettivo Europa, nagroda Henrietty Szold i złoty medal Zdrowie dla Wszystkich Światowej Organizacji Zdrowia. 15 stycznia 2005 r. studenci prestiżowej francuskiej Krajowej Szkoły Administracji (ENA) przegłosowali kandydaturę Simone Veil jako patronki ich rocznika w latach 2004-2006.


Kazimiera Szczuka, Milczenie owieczek. Rzecz o aborcji


Aborcja, antykoncepcja i edukacja seksualna – kwestie związane z najbardziej osobistymi decyzjami życiowymi – to jednocześnie jedne z najbardziej obciążonych politycznie i ideologicznie problemów we współczesnej Polsce. Poprzez analizę różnorodnych wypowiedzi z dyskursu publicznego (polityki i mediów), źródeł socjologicznych, a także dzieł literackich i filmowych Kazimiera Szczuka ukazuje zjawiska z życia społecznego i obyczajowego, starając się jednocześnie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Polki mają tak niewielki wpływ na własną sytuację i dotyczące ich prawo, dlaczego godzą się na status milczącej masy, nawet gdy to prawo jest łamane. Autorka opisuje polskie problemy na tle doświadczeń kobiet z krajów zachodnich, prezentuje zarówno przemiany w mentalności i języku, jak i zmiany w ustawodawstwie, próbując także stawiać diagnozy na przyszłość.

*
Obiecałam sobie, że nie rozpocznę tej książki od zdania: „Wszyscy wiemy, że aborcja jest złem”. Nie jest ono prawdziwe. W wielu wypadkach aborcja jest wybawieniem, choć każda z nas, gdyby mogła, starałaby się tej decyzji i tego doświadczenia uniknąć.

Często jesteśmy na siebie wściekłe albo obwiniamy się, że dopuściłyśmy do zapłodnienia, choć niekiedy nie pojmujemy, jak to się mogło stać, skoro zabezpieczałyśmy się na wszelkie sposoby. Bywamy wściekłe na naszego partnera, dlatego że to nie on, tylko my musimy teraz kłaść się na fotelu ginekologicznym. Ciąża, która jest wynikiem gwałtu, potęguje traumę samego gwałtu. Ciąża nastolatki może ją doprowadzić do samobójstwa albo samookaleczenia.

Decyzję o aborcji większość dorosłych kobiet podejmuje w pełni odpowiedzialności etycznej i egzystencjalnej – za siebie, za swoje zdrowie, za swoją samodzielność, za swoją rodzinę. Często płacimy cenę smutku, goryczy, żalu, bo chciałybyśmy móc sobie pozwolić na donoszenie ciąży i urodzenie dziecka. Ale nie zawsze. Bywa, że nie mamy żadnych wątpliwości, nasza decyzja brzmi od początku „nie i koniec”, a po wszystkim odczuwamy ulgę. Moja przyjaciółka Zosia, mama dorastającej córki, wpadła najidiotyczniej w świecie, z powodu pękniętej prezerwatywy. Zapłaciła normalną w podziemiu cenę, trzy tysiące, ale lekarz był przemiły, wspierający i troskliwy. Wczesny zabieg, zero problemów. Ulga, wdzięczność, że się miało od kogo pożyczyć pieniądze. No i wściekłość na system, bo nie każdej kobiecie jest tak dobrze jak mnie. W naszym kraju zdarzają się śmierci kobiet wskutek nielegalnych aborcji – tak umarła dwudziestoletnia Kasia, której przypadek, opisany w prasie, znajduje się w zbiorze Piekło kobiet. Historie współczesne, wydanym przez Federację na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny: Przeprowadzona później sekcja zwłok wykazała, że nastąpiło przebicie macicy, uszkodzenie jelita cienkiego, a także wewnętrzny krwotok [1]. Lekarka, przeciwko której toczy się postępowanie karne, wzięła za zabieg cztery i pół tysiąca złotych.

Kobiety umierają również wskutek odmowy wykonania legalnego zabiegu przez lekarzy w szpitalu. W Warszawie w 1995 roku do prokuratury zgłosił się ksiądz z doniesieniem. Lekarze w Szpitalu Wolskim podżegają do przestępstwa, jednej z pacjentek proponują przerwanie ciąży. Ksiądz już z nią rozmawiał, bez skutku. Prokuratura zaczęła sprawę wyjaśniać. Okazało się, że chorą czeka skomplikowana operacja mózgu. Ciąża mogła utrudnić ten zabieg i rekonwalescencję. Choć aborcja byłaby legalna, lekarze – po wizycie prokuratorów w szpitalu – zrezygnowali. Wtedy pacjentka odmówiła operacji. Urodziła i po kilku miesiącach umarła. Osierociła ośmioro dzieci [2]. Historia jak z Boya-Żeleńskiego: ksiądz, prokurator, lekarz i ośmioro osieroconych dzieci. Pozostaje tylko podziwiać czujność księdza donosiciela i karność lekarzy.

Jeśli przerwanie ciąży odbyło się w ludzkich i godnych warunkach, jeżeli traktowano nas z szacunkiem, to nawet mimo goryczy i smutku odczuwamy wdzięczność do lekarza za to, że zrobił to dobrze (jeśli tak było) i do tych, którzy w tej trudnej chwili otoczyli nas opieką (jeśli tacy się znaleźli). W ciągu wieków miliony kobiet umierały wskutek pokątnych aborcji – na zakażenia, na krwotok, z macicami przebitymi wieszakami, szprychami od roweru, drutami, otrute ziołami albo domowymi miksturami na poronienie. W Afryce i innych regionach, zwanych Trzecim Światem, a także w krajach fundamentalizmów religijnych dzieje się tak nadal, chociaż prawidłowo przeprowadzony zabieg przerwania ciąży w pierwszym trymestrze jest dziś jedną z prostszych procedur ginekologicznych. Zajmuje kilkanaście minut i wymaga jedynie miejscowego znieczulenia. Jak dowiadujemy się z powieści Sue Townsend Adrian Mole. Czas cappuccino: Pandora miała kiedyś zabieg podczas przerwy obiadowej.

Niestety, nie wszystkie zaliczamy się do współczesnej londyńskiej elity. Co roku na świecie około pół miliona kobiet umiera z przyczyn związanych z ciążą. Dwieście tysięcy z nich przypłaca życiem pokątne, źle wykonane aborcje. Nie jesteśmy w tak nieszczęśliwym położeniu jak Somalijki czy Afganki, ale nie łudźmy się, że nasz kraj spełnia standardy cywilizacji zachodnich. Na tle państw europejskich katolicka i postkomunistyczna Polska jest raczej osobliwym, półuśpionym wulkanem. Jedynie jakieś bulgoty i pyrknięcia świadczą o tym, iż miejscowe kobiety zdają sobie sprawę, że potraktowano je jako istoty bezmyślne, nieodpowiedzialne i rozpustne, które państwo, pouczone przez hierarchów Kościoła, musiało wziąć pod kontrolę.

Metafora wulkanu nie jest przeze mnie wymyślona. Raport spod wulkanu to tytuł cyklu odważnych reportaży o aborcji publikowanych w miesięczniku „Twój Styl”.





Aborcja nie jest ani morderstwem, ani kosmetycznym zabiegiem, ani podłubaniem w nosie. Aborcja to aborcja – przerwanie ciąży, usunięcie ciąży, spędzenie płodu, sztuczne poronienie. W rozmowach prywatnych Polki między sobą niechętnie używają słowa „aborcja” – jest ono zbyt oficjalne, bezosobowe i groźne. Kobiety mówią: zabieg, kłopot, sytuacja, usunięcie, usuwanie. Starsze i średnie pokolenie używało słowa „skrobanka”, które jednak dla młodszych brzmi obco. Zapewne dlatego, że już w latach osiemdziesiątych ciąże w Polsce często przerywane były metodą próżniową, niewymagającą łyżeczkowania, czyli tzw. skrobania ścianek macicy. „Skrobanka” powraca jednak czasami jako słowo buntownicze: wulgarne, a zarazem prywatne, przypominające o nielegalnym życiu ginekologicznym kobiet i lekarzy. Nie ma co się wzdragać i oburzać na skrobankę, bo jest powszechnym doświadczeniem kobiet w Polsce i na całym świecie.

[1] Piekło kobiet, Warszawa 2001, s. 27–30.
[2] L. Ostałowska, Bolało jeszcze bardziej, „Wysokie Obcasy” z 24 stycznia 2004.

[fragment książki]


Marta Dzido, Ślad po mamie


Opowieść – aborcyjny kaming ałt.
Anna, niedoszła maturzystka, zachodzi w ciążę z Grześkiem. Ten okazuje się człowiekiem, według którego dwadzieścia banknotów stuzłotowych załatwi wszystko...

*
Jest rok 1956. Upalne lato. W przychodni pod gabinetem ginekologicznym siedzą dwie kobiety. Jedna z nich, młodziutka, właściwie dziewczynka – bo nikt nie dałby jej dwudziestu sześciu lat, które ma, najwyżej siedemnaście – umówiona jest na zabieg. Chce dokonać aborcji. Ma dwójkę małych dzieci, chorego na gruźlicę męża, nie ma pracy ani środków do życia.
Druga kobieta – starsza, zadbana i elegancka – jest bezpłodna, przychodzi jednak do lekarza, z nadzieją, że to pomoże..
Zaczynają rozmawiać.
Ta, która czeka na zabieg, mówi, że nie może mieć trzeciego dziecka, że nie da rady, że umiera jej mąż, że już nie ma siły i że…
Ta, która dzieci mieć nie może mówi: – niech pani urodzi, ja od pani to dziecko wezmę, wychowam i pokocham…
Nie, tak nie można – mówi ta, która chce usunąć.
Zapłacę pani – nalega ta druga.
Nie ma mowy…
Ale ja naprawdę zapłacę. Dużo… – i wyciąga z torebki portfel, a z niego plik banknotów – proszę, niech pani weźmie, niech pani bierze i się zastanowi, dobrze?
Proszę mnie zostawić w spokoju – odpowiada ta, która czeka na zabieg. Wstaje z krzesła i ucieka z przychodni.
Po sześciu miesiącach rodzi dziewczynkę.
Ta dziewczynka po dwudziestu czterech latach rodzi następną dziewczynkę.

Jest rok 2000. Najmłodsza z trzech dziewczynek jest już duża. Chociaż ma prawie dwadzieścia lat, wygląda jak dziecko i nikt by nie przypuszczał, że jest mamą kilkumiesięcznej dziewczynki.
Jest znów upalne lato, a ona siedzi w przychodni, w kolejce do gabinetu ginekologicznego. Za zabieg płaci się teraz dwa tysiące złotych. Obok niej siedzi elegancka i zadbana kobieta, ale nie rozmawiają.
Dziewczynka umówiona jest z lekarzem, który dokona aborcji. Z dwóch tysięcy obniżył do ośmiu stów, bo chyba żal mu się zrobiło dziewczynki. Przyszła do niego w piątym tygodniu ciąży z trzymiesięcznym dzieckiem w nosidełku mówiąc, że lekarz w szpitalu powiedział, że regularne karmienie piersią jest najlepszym środkiem antykoncepcyjnym. Że hormony z pigułek przenikają do mleka i szkodzą dziecku, a na spiralę jest za wcześnie. A ona mu uwierzyła, bo to przecież lekarz, więc powinien wiedzieć najlepiej.
I teraz dziewczynka jest w ciąży, w której za godzinę już nie będzie.
Kiedy jest już po wszystkim dziewczynka odczuwa ulgę, ale wstydzi się tej ulgi, nie wie jak ma tym powiedzieć i komu. Nie wie, jak ma nazwać to, co zrobiła. Milczy o tym długo, aż w końcu nie wytrzymuje i pisze książkę.
O usuwaniu, wyskrobywaniu, wyłyżeczkowaniu, o metodzie próżniowej, o wywołaniu poronienia, o wydzielinach i krwi. Pisze książkę, która momentami kuleje, jest niedopracowana, chaotyczna, naiwna, a niektóre zdania przypominają wynurzenia pretensjonalnej licealistki.
Kończy pisać i znów odczuwa ulgę. Idzie z tą książką do wydawnictwa, ale szefowa wydawnictwa – pani Beata S. mówi jej, że tak nie może być, że jak się pisze książkę o aborcji, to trzeba się zdecydować, czy jest się za, czy przeciw i powiedzieć to w książce jasno i dobitnie. Tak, żeby czytelnik nie miał wątpliwości. I w ogóle nad książką popracować.
Ale dziewczynce już się nie chce, zostawia tą książkę tak jak jest, a po kilku latach pisze następną.
Tym razem powieść odnosi sukces. Jest o bezrobociu, o warszafce i o nieudanych związkach. Dziewczynka trafia do gazet i do telewizji, nie wie za bardzo, co tam mówić, a pytają o różne rzeczy – o feminizm, papieża i generacje coś tam. Ona się ładnie uśmiecha, jest nieśmiała i mówi: tak, tak albo nie, nie. Żadnych dłuższych zdań. W końcu wydawca – Piotr M. z korporacji -proponuje: a może byśmy tą powieść o aborcji wydali?
Ale dziewczynka waha się. Bo to przecież sprzed sześciu lat i że może lepiej coś nowego napisać, a nie wyciągać stare, że to się nie nadaje, a jej się nie chce już nad tym pracować..
W końcu mu odpowiada: – Ale przecież to nie jest fajne literacko…
To nic – mówi głos wydawcy w słuchawce – jest szczere i jest o ważnej sprawie…
Ale boje się – odpowiada do słuchawki dziewczynka – że wszyscy mnie będą pytali, czy to o mnie i czy usunęłam ciążę?
Nie bój się, przecież masz dziecko, jesteś najlepszym dowodem na to, że nie usunęłaś… – mówi wydawca – Piotr M.
Dziewczynka odpowiada: nie wiem i rozłącza się.
Wyobraża sobie spotkania poświęcone książce, na których publiczność pyta, ile w tym prawdy i czy pani tą książkę napisała na podstawie własnych doświadczeń. Dziennikarze pytają, czy jest za, czy przeciw, ożywa dyskusja, w której jedni przez wszystkie przypadki odmieniają życie nienarodzone, inni co drugie słowo mówią wolność wyboru.
Dziewczynka wie, że w tym temacie nikt nie mówi: ,,ja” ,ani ,,usunęłam”.
Że zamiast mówić o sobie, podaje się tylko liczby i statystyki.
A te, które usunęły, milczą. Może nie chcą by ktoś rzucił im w twarz – morderczyni. Dziewczynka też się boi.
Dlatego waha się, a w dyskusji nadal nikt używa słowa ,,ja”.
Ale dziewczynka nie lubi mówić o sobie w trzeciej osobie.
Oczyma wyobraźni widzi książkę na półce w księgarni, siebie biorąca udział w spotkaniu, poświęconym tej powieści, siedzi przy stoliku przed szklanką wody, patrzy na swoje buty albo gdzieś w sufit kręcąc na palcu włosy i mówi: tak, to o mnie, usunęłam i się tego nie wstydzę…
I liczy na po cichu na to, że w jej ślady pójdą kolejne dziewczynki. Że wzorem gejowsko-lesbijskich kaming ałtów zaczną się kaming ałty aborcyjne. Że kobietki z okładek będą nie tylko prezentować się z plastrem na odsłoniętej części ciała, ale głośno i szczerze powiedzą: usunęłam i nie wstydzę się tego…
Dziewczynka wyobraża sobie w tej roli gwiazdy z różnych półek. Widzi Kazię Szczukę, Kingę Dunin i Marię Janion, Dodę Elektrodę, Kasię Nosowską i Korę, Katarzynę Kozyrę i Katarzynę Figurę, Joannę Rajkowską, Ewę Drzygę i Dorotę Masłowską, Annę Muchę, Mandarynę, Marylę Rodowicz, Maję Ostaszewską, Krystynę Jandę, Katarzyna Grocholę, Kasię Szustow i tak dalej…
I każda z nich mówi : ja też usunęłam i nie wstydzę się tego…
Dziewczynka waha się, ale postanawia wreszcie, że zgodzi się na wydanie książki.
Ta dziewczynka to ja.
I jest to mój osobisty aborcyjny kaming ałt.
Zapraszam kolejne dziewczynki…

[fragment wstępu pt. Dziewczynka]


Oksana Zabużko, Siostro, siostro


Opowiadanie Kosmitka. Powieść niefantastyczna – na poły realistyczne, na poły oniryczne – to zakorzeniony w powojennej historii Ukrainy intymny i niezwykle bolesny opis aborcji oraz jej konsekwencji.

...bohaterki Zabużko żyją podwójnym życiem. Tym, które przypadło im w udziale, i tym drugim – ukrytym, często dziejącym się w świecie wyobraźni. Bohaterka pierwszego opowiadania „Siostro, siostro” jest jedynaczką, choć jednocześnie [sic!] ma rodzeństwo. Jej siostra się nie urodziła, ale kobieta pamięta, że istniała, a w dzieciństwie nie chce być sama, więc opowiada o niej wymyślone historie. Matka bohaterki decyduje się na usunięcie dość zaawansowanej ciąży. Nienarodzone dziecko to pierwsza śmiertelna ofiara polityki w rodzinie. Kobieta nie potrafi zapomnieć i szuka wspólnoty w bólu z córką, która jej pozostała. Nie zastanawia się, czy ta dojrzała do wiedzy o aborcji – informuje ją o tym, co się stało. Jej trauma zostaje zwielokrotniona za sprawą decyzji, by zaraz po zabiegu obejrzeć to, co w niej było: „To, co zobaczyła – a co pływało w cynicznie obojętnym błysku cynkowanego naczynia – przypominało strzępy surowej wątroby w czarnych, mazistych skrzepach krwi, i to była twoja siostra w jedynej swojej ziemskiej postaci: a kto wam rozbierot, łyżeczka cięła wzdłuż i wszerz, niby mityczna rozjuszona siekiera – wszystko, co wrastało w rozpulchniony ciepły grunt, było karczowane, wyrąbywane, wyciągane, wyskrobywane do żywego [...]” (s. 16). Niepełna śmierć, bo siostry przecież jeszcze nie było, i niepełne życie, bo przecież pojawiła się jako zalążek istnienia – te dwie kategorie łączą matkę i córkę – ich żal, smutek, gorycz... Pomiędzy nimi – na zgliszczach córki i siostry, która nie przyszła na świat – rodzą się siostrzane uczucia.
[Bernadetta Darska]


4 miesiące, 3 tygodnie, 2 dni (4 Luni, 3 Saptamini si 2 Zile)


Film 4 miesiące, 3 tygodni i 2 dni, 38-letniego rumuńskiego reżysera Cristiana Mungiu, stał się najważniejszym wydarzeniem artystycznym tegorocznego festiwalu w Cannes. Wyróżniony najbardziej prestiżową nagrodą festiwalu - Złotą Palmą oraz nagrodą FIPRESCI wzbudził zachwyt nie tylko jury, ale również publiczności i dziennikarzy.
Akcja filmu rozgrywa się w ponurym rumuńskim miasteczku w ostatnich latach panowania komunistów w Rumunii. Młoda kobieta, Gabita, zachodzi w niechcianą ciążę. Boi się zostać samotną matką i obawia reakcji otoczenia. Postanawia więc poddać się aborcji. Z pomocą przychodzi jej przyjaciółka. Dziewczyna ta deklaruje, że pomoże ciężarnej znaleźć człowieka, który przeprowadzi u niej aborcję.
Opowiadający o czasach komunizmu film przede wszystkim skupia się na ludziach. Kontekst historyczny jest tu ważny i znaczący, ale stanowi tło dla pokazania zmagań dwóch młodych kobiet z rzeczywistością, własnymi emocjami i moralnością. W karkołomnym, wydawałoby się, połączeniu filmu dokumentalnego i thrillera reżyser przekazał prawdę o doświadczeniach i uczuciach w rzeczywistości, odmawiającej prawa do szczerości i ludzkich odruchów. Długie ujęcia pozwalają dojrzeć i wybrzmieć narastającym emocjom.
4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni to część większego projektu, noszącego tytuł Tales from the Golden Age - osobiste, subiektywne spojrzenie na historię komunizmu w Rumunii. U podstaw całego projektu leży idea przybliżenia tych nienormalnych czasów, kiedy ludzie starali się żyć normalnie. Projekt jest próbą opisania czasów komunizmu nie w sposób bezpośredni, ale poprzez ludzi i ich indywidualne historie.


Vera Drake


Brytyjski dramat z 2004 w reżyserii Mike'a Leigha.
Akcja filmu rozgrywa się w robotniczym środowisku Londynu lat 50. XX wieku. Vera Drake pracuje jako sprzątaczka. Daje się poznać jako kobieta poświęcająca wiele czasu i starań całej swojej rodzinie, zwłaszcza obłożnie chorej matce, ale także sąsiadom. Tymczasem Vera Drake ukrywa przed nimi pewną tajemnicę. Zajmuje się bowiem pomocą w dokonaniu aborcji, wówczas nielegalnej w Wielkiej Brytanii. Vera traktuje swoje usługi jako akt dobroci dla młodych, zazwyczaj ubogich, dziewcząt i nie bierze za nie żadnych pieniędzy (choć większość z tych dziewcząt płaciło jakąś sumę pośredniczce, która jednak nie dawała ich Verze). Niestety, jeden z zabiegów nie udał się i dziewczyna trafia w ciężkim stanie do szpitala. Policja trafia na trop Very Drake i aresztuje ją w trakcie rodzinnej uroczystości. Rodzina nie potrafi do końca jej zrozumieć, zwłaszcza syn Sid ma do niej wiele pretensji. Vera zostaje skazana ostatecznie na 30 miesięcy więzienia.
Cały film Mike'a Leigh oparty jest na aktorskich improwizacjach. Jedynie Imelda Staunton, odtwórczyni głównej roli, wiedziała, że głównym tematem filmu będzie kwestia aborcji. Ale i ona sama nie wiedziała, że zostanie później aresztowana. O wszystkim aktorzy-bohaterowie dowiadują się podczas głównej sceny, kiedy policja przychodzi do ich mieszkania w trakcie rodzinnego spotkania. Spontaniczne reakcje aktorów zostały wykorzystane później w dialogach i posłużyły jako materiał do dalszego biegu akcji filmu.


ZOBACZ

Grażyna Plebanek, Dziewczyny z Portofino

Agnieszka, córka zamożnego lekarza, nigdy nie poznała swojej matki, Mania jest dzieckiem alkoholików, ojciec Beaty – opozycjonista – zdradza żonę, Hanka musi przyglądać się, jak jej matka latami znosi bicie i upokorzenia. Wszystkie są koleżankami z jednego warszawskiego blokowiska lat 70., razem chodzą do szkoły i razem dorastają. Nie są grzecznymi dziewczynkami. Grażyna Plebanek bez sentymentalizmu typowego dla powieści dla dziewcząt pisze o ich sekretach i buntach, rozczarowaniu światem dorosłych, pierwszych doświadczeniach seksualnych, do których same dążą, głodzie miłości, zdradach i przebaczeniu. Dziewczyny z Portofino to także uniwersalna opowieść o kobiecej sile, przyjaźni i lojalności, które później, w dorosłym życiu, pomagają przetrwać nieudany związek, utratę dziecka, wyjazd z Polski, rezygnację z marzeń, dodają odwagi, by szukać w życiu własnej drogi. To także wyrazisty obraz polskiej codzienności – od peerelowskiej beznadziei do pierwszych lat kapitalizmu.

Melania Mazzucco, Tak ukochana

Annemarie Schwarzenbach, bohaterka powieści Mazzucco, to jedna z najbardziej fascynujących postaci lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku. Pisarka, fotografka, dziennikarka, podróżniczka. Uważana za skandalistkę, w rzeczywistości była zagubiona i wyobcowana. Tomasz Mann nazwał ją znużonym aniołem. Pocieszenia szukała w sztuce, miłości do pięknych kobiet, narkotykach, a zwłaszcza podróżach. Udręczona chorobą psychiczną i brakiem porozumienia z bliskimi, znalazła w końcu swoją przystań w szwajcarskiej Engadynie. Jej życie przerwał nieszczęśliwy wypadek.
Powieść Melanii Mazzucco, oparta na faktach, napisana barwnym, żywym językiem, doskonale oddaje atmosferę lat międzywojennych i rodzącego się wówczas faszyzmu. Przede wszystkim jednak przedstawia intrygującą postać, rozdartą przez konflikty osobiste i polityczne.

Inga Iwasiów, Gender dla średnio zaawansowanych
Agnieszka Graff, Rykoszetem. Rzecz o płci, seksualności i narodzie
Christine Ockrent, Czarna księga kobiet

Peter Kreeft, Aborcja. Trzy punkty widzenia
Nancy Michels, Aborcja Przywrócić życiu sens