Fikcja mówienia „Jestem...”

Chuck Palahniuk, Fight Club: Podziemny Krąg,
przeł. L. Jęczmyk, Niebieska Studnia, Warszawa 2006



Nowe tłumaczenie Podziemnego Kręgu autorstwa Lecha Jęczmyka daje szansę na ponowną lekturę i zainteresowanie polskiej publiczności prozą Chucka Palahniuka, jednego z najważniejszych autorów pokolenia X. Warto powalczyć też recenzenckim piórem o recepcję historii, która zasłynęła ekranizacją Davida Finchera z Bradem Pittem i Edwardem Nortonem w rolach głównych, skoro nie tylko filologiczne problemy przekładu powieści zostały w większości zażegnane...

Język za przewodnika

Siłą napędową amerykańskiego minimalisty jest wy/powiadanie się/siebie w interakcjach z otoczeniem: narratora bez imienia, pozostałych bohaterów – wtajemniczanych krok po kroku w krąg „znajomych” Tylera Durdena, niepoprawnych politycznie i społecznie yuppies, których dopiero po godzinach, nieoficjalnie, stać na odsłonięcie prawdziwego oblicza. Prowadzą oni podwójne życie: na jawie skrywają się w uniformach zwyczajności, idealnych kreacjach ludzi sukcesu lub „na poziomie” [kogo? czego?], a nocą pozwalają wyjść z siebie prawdziwym zapędom, gdy toczą boje o poczucie smaku życia na ringu w piwnicy jednego z barów.

„Nie chciałbym zejść z tego świata bez paru szram, mówię. Mieć fabryczne nowe ciało to już niemodne” (s. 50).

Ruchome oblicza bohaterów i ich role wiążą się z Fight Clubie z kwestią jawności danych wewnątrzosobowych, lęków i pragnień wspólnych, ale niewypowiedzianych głośno. Bohaterowie Palahniuka na co dzień zamykają się i w sobie, i na innych. Formułą otwarcia może być dla nich dopiero przekroczenie (niewypowiedzianych reguł) klubu walki, gdzie oddadzą się upragnionym czynnościom, niezafałszowanym oddziaływaniom międzyludzkim, ale i skrywanym zapędom. W ukryciu, pod ziemią, załatwią sprawy, których nie przystoi obnażać w nieskazitelnym świecie... oficjeli, do którego – z własnej przyczyny – należą. W życiu bohaterów Podziemnego Kręgu to, co dla niewtajemniczonych obserwatorów jest tylko możliwe, prawdopodobne, bo skrzętnie ukrywane lub tuszowane, w ciągu dalszym projekcji staje się reprezentacją jedynego prawdziwego „ja”... Z kolei realistyczna, najwygodniejsza – bo bez wyrazu – otoczka dla współdziałających w fikcji Rzeczywistości dopuszcza tylko domniemany [przez?] realizm, doświadczenie dłużyzny/szarzyzny czasoprzestrzennej, czyli markowane życie, czynności urojone, po których trudno postaciom z klubu walki stwierdzić: „Jestem”. Wspomniana aporia – rozziew w postrzeganiu własnego istnienia i niestnienia, co jest nadal życiem, a co nieżyciem, paradoks niedowidzenia siebie wśród innych – rozpoczyna ciąg fiksacji i niesportowych zachowań w pracy nad sobą i poza, działań w bezzwiązkach... nawet z rojeniami. Ukonkretnienie teorii nie(do)rozumienia znajdzie czytelnik/obserwator w transgresyjnej fabule i poćwiartowanej kompozycji powieści...

[...]

Mgnienie – m(i)lknienie

Amerykanin operuje bardzo dynamicznym, zwinnie unikającym jednoznaczności, niepozornie zretoryzowanym i nacechowanym osobnością językiem. Krótkie zdania i sugerowane kwestie urywają się razem ze zmianami wśród/koło bohaterów, próbują oddać fragmentaryczne mówienie w skrajnych sytuacjach i stanach psychicznych. Poprzez elipsy, skrótowe wyrażenia, wyimki większych historii i treści wewnętrznych nie do opisania (?) przez samych bohaterów, a tylko zadanych odbiorcy, Palahniuk buduje niepokój swoich postaci i czytelników, „klubowiczów” i ich widzów osadza w roli uczestników gry z planami zdarzeń, jeszcze fikcją mieszającą się z faktami.

Niejasność przedstawianych, symulowanych lub insynuowanych sytuacji i osobność charakterów walczących na deskach współczesnego – made in USA – teatru, wymienność sytuacji i myślenia p/o nich – te elementy konstruowania powieści dają się we znaki od pierwszych stron „Podziemnego Kręgu”. Bohaterowie Fight Clubu pozostają otoczeni aurą niepokojącej tajemniczości i niedookreślenia. Dopiero w „zamkniętym kręgu uciekinierów ze społeczeństwa NIC...” odsłaniają swoje znaczące oblicza.

[...]