„Najlepszy na świecie“ – Zoran Krušvar

Fantastyczny Chorwat debiutuje w Krakowie


Zapraszamy na polską premierę książki
ZORANA KRUŠVARA

Najlepszy na świecie

Tom wydano nakładem Towarzystwa Słowaków w Polsce (www.tsp.org.pl).

4 grudnia (czwartek), godz. 18.00
Dom Kultury Podgórze, ul. Krasickiego 18/20


O książce będą rozmawiać: tłumaczka AGNIESZKA ŻUCHOWSKA-ARENT oraz krytyk Tomasz Charnas.

Promocja zbioru opowiadań chorwackiego pisarza (z grafikami Piotra Górnikiewicza) odbędzie się przy wsparciu wizualnym (i) autora, który przemówi do czytelników ze srebrnego ekranu.


O KSIĄŻCE

Zalśnienie Zorana Krušvara na chorwackiej scenie literackiej to jedyne w swoim rodzaju wydarzenie ostatnich lat: w ciągu niecałych dwóch lat ten młody mieszkaniec Rijeki zdobył dwie nagrody SFera, jedną nagrodę Istrakon, publikował swoje opowiadania wszędzie gdzie się publikować dało i zebrało się ich przez ten krótki czas wystarczająco na jeden doskonały zbiór.

Fantastyka naukowa Krušvara wrze od humoru, akcji, węzłów językowych, innowacyjnych rozwiązań, nagłych zwrotów akcji, nieoczekiwanych intryg, wspaniałych zakończeń i, co jest szczególnie interesujące, swojskich klimatów; postacie o całkiem zwyczajnych imionach błądzą znanymi lub przynajmniej przewidywalnymi, okolicami i ulicami i stają się nam tak bliscy, mimo ich niewiarygodnych przygód.

Zbiór otwiera opowiadanie, które stało się już legendą: „Pojedynek“, wspaniale napisana miniatura o starciu potwornych robotów wojennych Niepodległego państwa Istrii i Wojsk Chorwackich, Wielkiego Jože i Regoča. Właśnie z tego opowiadania zaczerpnięty jest motyw do ilustracji na stronie tytułowej zbioru, doskonały rysunek Štefa Bartolicia (zwróćcie uwagę na zarys Motovunu w tle).
Kolejne jest opowiadanie „Kto z diabłem tykwy sadzi“, z którego pochodzi nauka, że w stanie nietrzeźwym nie warto składać obietnic istotom nadprzyrodzonym, bo gdy już wytrzeźwiejemy, Diabeł może przyjść po swoje.
„Gra“ to jeszcze jedna miniatura wyróżniona nagrodą SFera, o Orkach, którzy bawią się w ludzi, a jej swego rodzaju kontynuacja „Demony“ opowiada o tych samych postaciach w kolejnej niesamowicie śmiesznej sytuacji.
Kolejne jest opowiadanie „Mario“, z atmosferą niczym w znakomitym filmie „Cat People“, a zaraz potem – opowiadanie pod tytułem „Opowiadanie“ o problemach pewnego pisarza science fiction w przyszłości.
Zemsta to miniatura o niezwykłym przypuszczeniu inwazji kosmitów na Ziemię, zaś w opowiadaniu Terapia mamy do czynienia z jeszcze jednym przenikaniem się światów, tym razem przez pryzmat opowieści o czarodzieju, który potrzebuje pomocy psychiatry w naszym „wymiarze“. Z tegoż opowiadania możemy się między innymi dowiedzieć, dlaczego Harry Potter jest potężniejszym czarodziejem niż Gandalf z „Władcy Pierścieni“ (!).
„Miss Universe“ to opowieść o tęsknocie za pięknem, która kończy się źle z powodu opacznego zrozumienia tych samych pojęć w „ziemskim” i „trochę szerszym” znaczeniu.
„Ezoterica Croatica“ to nieco dłuższe opowiadanie, które w niewiarygodnie dowcipny sposób łączy na pierwszy rzut oka zupełnie nieprzystające pojęcia: rijeckich studentów i porwania przez kosmitów, Muldera i Scully i legendarnych siedmiu sekretarzy SKOJ, i kto wie, co jeszcze.
Kolejne opowiadanie jest nieco poważniejsze, jest to mianowicie miniaturowa „opera kosmiczna” „Statki w ciemności“, z której wyłania się przypuszczenie, jakoby czarne dziury były portalami do życia pozagrobowego. Obok zgrabnego połączenia motywów mitologicznych z kosmicznymi, jest to niewątpliwie pierwsze opowiadanie, traktujące o romskich pionierach kosmosu.
O tym, że Krušvar jest w stanie stworzyć również romantykę SF, świadczy opowiadanie „On“, zaś w atmosferę ludowej baśni z morałem wprowadza nas opowiadanie „Głupi Jaś“.
Na samym końcu zbioru umieszczone zostało opowiadanie tytułowe „Najlepszy na świecie“, jeszcze jedno doskonałe dłuższe opowiadanie o paradoksie kontinuum czasowego, przez którego załamanie odmieniają się nie tylko losy czwórki młodych ludzi, pasjonatów muzyki z naszego wymiaru czasowego, ale też pewnego naukowca, który wynalazł sposób na podróżowanie w czasie, a nawet i – Adolfa Hitlera.

Podsumowując: opowiadania Zorana Krušvara spodobają się zarówno tym, którzy pasjonują się fantastyką naukową, zaintrygują tych, którzy oczekują od literatury przede wszystkim świetnej zabawy, jak również tych, którzy poszukują jakichś głębszych znaczeń; pokrzepi zmęczonych, a wypoczętym pozwoli nabrać sił do kolejnych wyzwań, z uśmiechem na ustach.. Serio.

(Davor ŠIŠOVIĆ, tłum. A. Żuchowska-Arent)


O AUTORZE

Zoran Krušvar (ur. 1977r., Rijeka) – absolwent psychologii, laureat licznych konkursów literackich, publikował w prasie literackiej, również elektronicznej. Debiutował zbiorem „Najbolji na svijetu” (2006). Jest również autorem powieści „Wykonawcy Bożego zamysłu” („Izvršitelji nauma Gospodnjeg”, 2007). Polscy czytelnicy mogli się zapoznać z jego twórczością już rok temu poprzez opowiadanie „Miss Universe”, które zostało opublikowane w olsztyńskim czasopiśmie literacko-kulturalnym „Portret” (nr 24, „Przemoc”).




FRAGMENTY

„Miss Universe”

Zima rządziła w mieście niepodzielnie zamrażając nawet cienie na ścianach.
Gruba na pół piędzi warstwa śniegu wyciszała kroki rzadkich i pewnie przypadkowych przechodniów, którzy zniecierpliwieni pospiesznie zakręcali wężowatą uliczką by w swych domach ogrzać zmarznięte kości. Domowe ciepło wydawało się być przy takiej pogodzie tak ponętnym, zniewalającym. Niczym czarna dziura przykuwało swoją grawitacją ludzi przy ogniskach wydzierając ich jednego po drugim chłodowi błękitnego zimowego przedpołudnia.
Ale pewien dom przy tej ulicy oferował swemu mieszkańcowi dużo więcej niż wygodne ciepło. Dom ten był twierdzą o grubych twardych ścianach. Była to sekretna grota wykuta w granitowym sercu łańcucha górskiego, pancerny sejf ukryty w zatopionej rosyjskiej szpiegowskiej łodzi podwodnej.
Był okopem, którego drżące serce Wiktorii strzegło przed złym światem.
Teraz nie docierały do niej dyskretne, zniekształcone przez śnieg dźwięki z szosy ani irytujący głos przewodnika ze zbyt głośno ustawionego telewizora sąsiada. Kurz leniwie pokrył słuchawkę telefonu nie wykazując zamiaru rychłego ustąpienia.
A pająk, którego nazwała Darek był w połowie swej comiesięcznej pracy. Oczywiście jego praca jeszcze nigdy nie została zakończona bo co miesiąc niszczył ją listonosz wrzucając rachunki do zasnutej pajęczyną skrzynki. Zaczęła cieszyć się z rachunków: „Oto dobrzy ludzie z HEP-u o mnie myślą. Jestem dla nich ważna. Nigdy o mnie nie zapomną”.
W samotności cichego i mrocznego pokoju Wiktoria powstrzymywała się od łez. Jeszcze jeden samotniczy zimowy dzień przesypywał się jak drobny piasek między drżącymi palcami. Gapiła się w lustro, a w lustrze oczom jawił się potwór. Opasłe schorowane ciało. Zwieszone bezkształtne piersi, groteskowych rozmiarów biodra. Przed dwoma laty przestała chodzić do kina bo już przestała mieścić się w fotelu. Wtedy miała o dziesięć kilogramów mniej niż teraz. Twarz nie była wcale lepsza; począwszy od obwisłego podbródka, wyżej poprzez wąskie spierzchnięte wargi, krzywy nos, oczy zatopione między poduszeczkami tkanki podskórnej aż do tłustego czoła. Czoła, które mimo jej dojrzałego wieku było gęsto skropione zaropiałymi bąbelkami.
Trzydzieści pięć lat i nigdy nie zaznała prawdziwej miłości. Swoją niewinność porzuciła w wieku dwudziestu trzech w smutny sposób. Oddała się pierwszemu lubieżnikowi, który był na tyle pijany by nie odmówić. A niełatwo go odnalazła. A co najgorsze, sama wtedy uciekła w pijaństwo szukając w alkoholu sprzymierzeńca, który by jej pomógł łatwiej przezwyciężać wstyd nieustannej odmowy. Tamtego wieczoru i ona była pod wpływem ducha z butli tak, że prawie nic nie pamiętała z tego tak upragnionego doświadczenia.
Które nigdy więcej nie zapukało do jej drzwi.
Była sama, uświadamiała to sobie. Sama i skazana na dożywotnią samotność. Po prostu nie potrafiła żyć z ludźmi. Dlatego oni jej nie lubili a ona się ich bała. Bała się szyderczych spojrzeń, zjadliwych słów i niegrzecznych uśmieszków. Pragnęła miłości, przynależności, chciała się podobać, ale jej hipopotamie ciało ustawiało się jak żywy mur z mięsa i sadła, niepokonywalna przeszkoda pomiędzy nią a szczęściem, o którym śniła. Żałosna prawda uderzała ją niczym młotek, który wbija gwoździe do trumny: była brzydka, nieszczęśliwa, samotna i sfrustrowana.
Ale poza tym Wiktoria była kimś jeszcze.
Cały czas spędzony w mieszkaniu, wszystkie nocne godziny ukradzione z życia, które powinna wieźć jako młoda dziewczyna, wszystkie łzami rozpoczęte poranki gdy nie zdołała zebrać sił by zmierzyć się ze światem, całe miliardy maleńkich kroczków zegara ściennego, które odsłuchała w samotności... cały ten czas nie minął na próżno.
Uczyła się gorliwie, niczym pilna pracowita mrówka. Spijała wiedzę ze stronnic starych ksiąg wpatrując się w drobne litery dopóki nie zatańczyły przed jej zmęczonymi oczami. Znała każdy por w papierze, każde włókno. Nauczyła się dokładnie kąta pod którym jest krzywo odciśnięte „f” na stronnicy 387., mogła reprodukować konstelacje przecinków, z pamięci wyliczyć wykrzykniki w pierwszych siedemnastu rozdziałach... Całkowicie poznała swoje książki. Odkryła każdą ukrytą myśl, zgłębiła anagramy i zdania wieloznaczne. Wiedziała nie tylko to, co pisarz chciał powiedzieć, ale i to, w którym miejscu zrobiłby przerwę by napić się wody gdyby to mówił.
I rezultat został osiągnięty! Wiktorii z wielkim trudem, w końcu udało się zdobyć dokładnie to, czego chciała:
Została wiedźmą.
Tak, dokładnie tak. Wiedźmą.
I nie byle jaką wiedźmą.
Wiktoria była wiedźmą, która dziś postanowiła odmienić swoje życie.
Zebrała się. Wyrzuciła z głowy wszystkie żałosne zawodzenia i uspokoiła bicie serca. Nadszedł czas wziąć się do pracy. Wyciągnęła woreczek magicznego proszku, (który z wielką biedą zdobyła), i usypała z niego okultystyczne symbole na podłodze. Zapaliła trzy czarne świece(z czarnego wosku z czarnego ula bliskich krewniaczek pszczół-zabójców) i kadzidło, skropiła pokój i siebie święconą i nie-święconą wodą a na czole narysowała Zabroniony Zagadkowy Znak Złego Zawezwania. Potem zaczęła śpiewnym głosem mruczeć niezrozumiałe słowa.
Po ponad dwóch godzinach ckliwego zamawiania z głośnym „puff” i obłoczkiem smrodliwego dymu na środku pokoju pojawił się mały czerwonawy demon o czarnej koziej bródce i spiczastych rogach. Zezował swymi złowieszczymi oczyskami, kilkakrotnie zmierzył wzrokiem cały pokój, splunął strugą gęstego śluzu i mimochodem wybełkotał dwie-trzy klątwy. Dopiero wtedy był łaskaw z pogardą spojrzeć na Wiktorię. Całkiem wniebowzięta wykrzyknęła:
– O Zły Duchu! Wytworze ciemności i mieszkańcu Piekła! Profanatorze świątyń i pożeraczu dziewic! Ty, którego stopy obsypane są pocałunkami upadłych dusz, ty, który wymachujesz berłem unurzanym we krwi niewinnych! Kusicielu! Złodzieju dusz! Ja, Wiktoria, twoja...
– Ojeejkuu, dość!! Przestań!! Jak myślisz, ile razy słyszałem już ten sam tekst? Myślisz, że to dla mnie rozkosz? Pojawianie się w obłoczku dymu i takie tam pierdoły? Myślisz, że nie wolałbym pewnego razu przyjechać luksusowym autem albo przypłynąć jachtem? Dobrze, wezwałaś mnie. Teraz masz prawo do jednego życzenia, ja po twojej śmierci dostanę twoją duszę, załatwmy to i sobie idę! Mów, czego chcesz? – zrzędził zirytowany demon nie zainteresowany towarzystwem i zatrzymywaniem się.
– O, deprawatorze uczciwych, kusicielu niezłomnych! Który przynosisz wieczny mrok i nieznane rozpustne zmysłowe rozkosze! Ty, który odważnie idziesz, gdzie jeszcze nikt...
– ZAMKNIJ SIĘ, GŁUPIA GĘSI!!! ZROZUMIAŁEM!! Patrz: JAAAA MÓÓÓWIĘĘĘ W TWOOOIM JĘĘZYYYKUU! Dlatego skończ z tym zasranym rytuałem i powiedz życzenie!!! Uff! Robię w tym zawodzie już od tysiącleci i zawsze to samo. Wszystko może się zmienić, ale ludzie – nigdy. Chcesz nieśmiertelności? Wieczną młodość? Bajeczne bogactwo? Całą wiedzę świata? Naprawdę dobry środek depilujący? Wątpię czy masz jakieś życzenie, którego jeszcze nigdy nie słyszałem!
Wiktoria nie rozmyślała długo, dokładnie wiedziała czego chce:
– Chcę wyglądać jak Miss Universe!
– Ach, a zatem próżność. Jesteś pewna że to właśnie jest twoje życzenie? Reklamacji nie przyjmujemy! – zacierał ręce jak handlarz, który zbiera się by zawrzeć dobry interes.
– Tak, jestem pewna.
– Miss Universe zawsze troszeczkę się zmieniają. Jak która dokładnie chcesz wyglądać?
– Jak... jak tegoroczna! – wybrała Wiktoria, która naprawdę pojęcia nie miała jak wygląda jakakolwiek miss bo z zazdrości i frustracji nigdy nie mogła oglądać takich konkursów.
– No to niechaj tak będzie! – demon wysłał jeden świetlisty promień przez Wiktorię po czym z głośnym „piff” i nowym obłoczkiem dymu zniknął bez śladu.
Poczuła jak się zmienia. Zamknęła oczy i rozkoszowała się przeobrażaniem ciała.
Już nic nie będzie tak, jak przedtem! – myślała. Nie będę świętować Nowego Roku sama, nie będę sama sobie wysyłać kartek na Walentynki! Już nigdy nie będę pomijana! Tyle lat pomijania, towarzyskiej izolacji... Ledwie zachowała przytomność pijana siłą świadomości że tym wszystkim cierpieniom ostatecznie nadszedł kres.
Gdy zakończył się proces przeobrażenia bezwiednie zwróciła się w kierunku lustra. Odważnie, z wiarą i nadzieją na nowe życie, gotowa nadrobić, co stracone, otworzyła oczy, spojrzała w lustro i zobaczyła w nim obraz obecnej Miss Universe.
A podówczas Miss Universe pochodziła z pewnej małej planety w gwiazdozbiorze Cygnus.
Miała matowe zielone łuski i siedem eleganckich odnóży, czarujące spojrzenie wszystkich dwanaściorga kolorowych oczu, pięć powabnych rogów i porywająco zaokrąglone kły, które szczególnie zachwyciły członków międzygalaktycznej komisji. Otrzymała pochlebny tytuł najpiękniejszej przy bardzo ostrej konkurencji kilku tysięcy piękności, przedstawicielek prawie wszystkich ras, które owładnęły międzygwiezdnymi szlakami i nawiązały kontakt z resztą cywilizowanego wszechświata.
Jako że ludzie akurat nie należeli do tej kategorii, ich wiedza o istnieniu takiego konkursu była wypaczona, a lokalny ziemski konkurs o tejże nazwie nie skupiał dość międzygalaktycznej uwagi, nawet na tyle by choćby podjąć spór o prawo do nazwy.
Powietrze rozdarł koszmarny wrzask i Wiktoria znalazła się daleko poza granicą przerażenia, jakie może znieść ludzki rozum. Osunęła się, skuliła i zaczęła wiosłować odnóżami. Poznanie o własnej postaci uderzyło ją niczym ekstremalnie silny atak epilepsji.
Najpiękniejsza istota we wszechświecie leżała na podłodze, łkając w estetycznej agonii przerażona własnym wyglądem.
A tam, daleko między gwiazdami miliardy pałały żądzą jej ciała.

[ze zbioru „Świat tam poza”, Pazin 2003; pol. prwd. „Portret” 2007, nr 24]


„On”

On był najlepszy. Idealny mężczyzna.
Nigdy nie zapominał tego, o czym mu powiedziałam, pamiętał o wszystkich moich pragnieniach, o wszystkich drobiazgach, które mnie cieszyły. Nie przeszkadzały mu moje kaprysy, byłam dla niego zawsze ponętna, nawet w te dni w miesiącu. Nigdy ode mnie niczego nie chciał, nie miał żądań ani pragnień. Nigdy się nie upijał ani nie chrapał na mojej poduszce, gdy ja chciałam aby mnie tulił i mówił mi czułe słowa.
A najlepsze ze wszystkiego, był całkowicie mój.
Nigdy nie przyszło mu do głowy, aby mnie zostawić, by choćby przez chwilę zapragnąć innej. Nie, dla niego istniałam tylko ja.
Pytacie mnie, czy byłam szczęśliwa? Nie byłam.
Byłam smutna, miałam złamane serce. Pytacie, dlaczego płakałam? Dlatego, że go kochałam. Uwielbiałam go, on był sensem mojego życia.
A czy on mnie kochał?
Anody i katody, zera i jedynki. Jego program mówił mu, że zachowuje się przecudownie i z oddaniem, ale żadnych emocji nie miał ani mieć nie może.
Ale za to ja byłam przewyższającą, ludzką istotą i ja miałam wybór.
Moje oczy zamykały się, gdy znieczulenie zaczynało działać. Zamaskowane postaci wokół stołu przygotowywały swoje instrumenty, by wniknąć do wnętrza mojej czaszki. Werżnęli się głęboko w mój system limfatyczny, wbudowali sztuczne połączenia i usunęli synapsy. Podcięli konary mojego pnia mózgowego i wbili igły w moje podwzgórze.
Na moje żądanie, swoimi małymi sterylnymi ostrzami odcięli mi emocje.
Teraz jestem maszyną tak, jak on i całkowicie go rozumiem. Jest dla mnie zrozumiały każdy jego podprogram, wiem jak funkcjonuje każda struktura elektroniczna w jego ciele.
Czy go kocham?
Nie, ja już nie mam emocji.

[opowiadanie „On” pierwotnie zostało napisane i opublikowane w kodzie ASCII pod tytułem „0100111101001110” w fanzinie „SFemir”]


O TŁUMACZCE książki

Agnieszka Żuchowska-Arent (1983) – absolwentka filologii serbskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim, poetka („Biała masa tabletek”, 2005), autorka opowiadań; tłumaczka literatury serbskiej, chorwackiej i bośniackiej. Współorganizuje „Krakowskie Otwarte Spotkania Artystyczne” (KOSA). W 2007 opublikowała pierwszą w Polsce antologię nowej poezji serbskiej „Wojna i MP3” (2007).


WYPOWIEDŹ AUTORA – do polskich czytelników




Dobry wieczór, nazywam się Zoran Krušvar i jestem dumnym autorem tej oto książki, którą niniejszym prezentujemy. Historia tej książki jest bardzo interesująca, a rozpoczęła się... właściwie historia polskiego przekładu tej książki jest interesująca, a rozpoczęła się przed... ile to będzie... około rok temu, gdy skontaktowała się ze mną Agnieszka; właściwie to nigdy z nią nie rozmawiałem, więc nawet nie jestem pewien jak się właściwie wymawia twoje imię, ale podejrzewam że... w każdym razie ja będę cię nazywał... więc gdy skontaktowała się ze mną poprzez mail i oznajmiła, że znalazła jedno z moich opowiadań... myślę, że było to w czasopiśmie „Treći Trg”... w czasopiśmie internetowym „Treći Trg”... był to któryś numer tego serbskiego pisma internetowego... znalazła tam moje opowiadanie „Miss Universe”, które jej się bardzo spodobało i które postanowiła przełożyć na język polski i wysłać do czasopisma literackiego „Portret”, wiem że to coś z malarstwa... Tutaj zostało opublikowane to opowiadanie. I to był pierwszy raz, gdy zostałem przełożony na jakiś język obcy i opublikowany w zagranicznym czasopiśmie literackim, co mnie bardzo cieszy. Ponieważ tak sprawnie uwinęła się z przekładem opowiadania, pomyślałem, że warto bym wysłał jej choćby egzemplarz książki, więc gdy podała mi swój adres, wysłałem jej książkę, a po jakimś czasie znowu się do mnie odezwała i napisała, że właśnie rozpoczęła tłumaczyć książkę na język polski. Wtedy złożyliśmy wniosek o pomoc finansową do Wydziału Kultury Urzędu Miasta Rijeka, od którego otrzymaliśmy środki na publikację książki i w ten sposób, ta oto książka znajduje się teraz przed wami. Jest to moja pierwsza książka, pierwszy zbiór opowiadań, który napisałem w Chorwacji, ukazała się w roku 2004., i wygląda ona tak, oto ta książka po chorwacku, a to po polsku, po polsku jest trochę większa, jeśli chodzi o wysokość i nieco tańsza, ta tutaj ma twardą oprawę. No dobrze. To było w roku 2004., mowa o zbiorze opowiadań, które pisałem przeważnie w ciągu kilku lat wcześniejszych, czyli od mniej więcej 2002. do 2004. r., choć są pewnie i starsze, z 1999. i 2000. r., ale są one w mniejszości, większość za…ś powstała między 2002. a 2004 r. Można powiedzieć, iż są to głównie humorystyczne historyjki, które pod względem gatunkowym kwalifikują się do fantastyki naukowej lub fantasy. Od roku 2004. do dziś, pisałem dalej i udało mi się opublikować jeszcze dwie książki. Oto moja druga książka, a zarazem pierwsza powieść, która pod względem gatunku należy do mrocznej fantastyki, niektórzy nazywają ją horrorem, chociaż ja uważam, że jak na horror nie jest ona dość przerażająca, ale widocznie niektórzy się boją. I niedawno ukazała się... mówiąc „niedawno” mam na myśli mam na myśli dwa-trzy tygodnie, ukazała się moja pierwsza książka dla dzieci, powieść „Pluszowe zwierzęta”. Właśnie teraz promujemy tę książkę w Chorwacji. jakieś informacje biograficzne sami możecie znaleźć na tylnej okładce książki lub w „Posłowiu”, które znajduje się wewnątrz książki, więc uważam, że nie ma sensu bym o tym mówił. Nie wiem co szczególnego mógłbym jeszcze powiedzieć o tej książce; podejrzewam, że najlepiej gdyby wypowiedziała się na ten temat jakaś osoba bardziej obiektywna, nie zaś ja, który ją pisałem, ale na przykład Agnieszka. Chciałbym z pewnością podziękować wam wszystkim, którzy przyszliście tu aby obejrzeć tę prezentację i wziąć udział w promocji. Szczególnie powinienem podziękować studentom filologii chorwackiej Uniwersytetu Jagiellońskiego i wszystkich innych uniwersytetów; muszę też podziękować Kołu Naukowemu Slawistów Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Studenckiemu Biuru Tłumaczeń; muszę im podziękować głównie dlatego, że Agnieszka mnie o to prosiła, więc dziękuję, że przyszliście. Muszę też podziękować Wydziałowi Kultury Urzędu Miasta Rijeka, który pomógł nam finansowo i pragnę podziękować wydawcy za to, że zdecydował się opublikować tę książkę, gdybyśmy nie znaleźli wydawcy, oczywiście w ogóle nie byłoby tej książki. Znajdują się w tej książce również piękne ilustracje, jest ich kilka, są mi szczególnie bliskie bo przypominają plamy... jest to dla mnie ważne gdyż jestem z wykształcenia psychologiem, zatem przywodzą mi na myśl okres studiowania, który był oczywiście bardzo pięknym okresem. Co prawda mam z nimi do czynienia w życiu, więc cieszę się, że mam je przynajmniej w książce. Mogę jeszcze powiedzieć, że moja najdroższa i jedyna tłumaczka już pracuje nad tłumaczeniem drugiej książki, więc może już w niedalekiej przyszłości będziemy mieli przekład mojej kolejnej książki na język polski. Jak dotychczas to moja jedyna publikacja zagraniczna. Właściwie to jedno z moich opowiadań zostało przełożone na słoweński, a kilka z nich ukazało się również w Serbii, ale myślę, że nie były one tłumaczone z chorwackiego lecz wydrukowane w wersji, w jakiej zostały napisane. Ponadto mógłbym jeszcze oznajmić, że właśnie przygotowuję swój nowy projekt, a mianowicie zbiór opowiastek miłosnych, które nie należą do konkretnych gatunków; to, co pisałem dotychczas, były to różne opowiadania dla różnych odbiorców, tak jak ta książka, która jest bardzo dowcipna i żartobliwa; ta kolejna – „Wykonawcy Bożego Zamysłu” przeznaczona jest dla miłośników przemocy i grozy, trzecia to książka dla dzieci, a jeśli wkrótce ukaże się również i czwarta, będzie ona adresowana do... jakichś romantycznych duszyczek. Nie spodziewam się osiągnąć w Polsce jakiegoś szczególnego sukcesu finansowego, zważywszy, że nakład wynosi zaledwie 500 egzemplarzy; więc mam jedynie nadzieję, że uda się ją rozpowszechnić w całej Polsce, wśród ludzi, w jej poszczególnych regionach, lecz jest mi niezmiernie miło, że udało mi się opublikować książkę poza obszarem własnego kraju. Teraz najprawdopodobniej przyszedłby czas na wasze pytania, ewentualnie na przeczytanie kilku utworów z książki, a zważywszy, że książka jest opublikowana w języku polskim, w którym ja nie mówię w ogóle, możemy pominąć tę część, a ponieważ jest to nagranie video, pytania też nie wchodzą w grę, więc was jedynie pożegnam z nadzieją, że książka będzie się wam podobać. Cześć!