Marguerite Duras, Kochanek, przeł. Loda Kałuska, Znak, Kraków 2007
Osoba pisząca książki musi pozostawać w stałej izolacji od innych ludzi. To najważniejszy wymiar samotności. Samotność tekstu – samotność autora.
Wyraźnie zainspirowana tekstem L'Amant Szwedka Bodil Malmsten w tomie Cena wody w Finistčre przypomina: „Marguerite Duras, jeśli nie była zadowolona z książki, pisała ją na nowo. Opowiadała tę samą historię, ale w innej tonacji, z innego punktu widzenia. Opowieść w Kochanku, książce, która przyniosła jej nagrody i sławę, została przepisana na nowo od początku do końca. Kochanek był zbyt płytki – uważała Marguerite Duras”. Jedna z najwybitniejszych pisarek francuskich XX wieku, której sensotwórczość była reakcją na ból, wciąż czeka na odkrycie i nowe odczytania w Polsce. (Do tej pory wiedzie prym esej Julii Kristevej z Czarnego Słońca, niezastąpiony i ciągle fascynujący co-text). Wznowiony przez Znak Kochanek miał w tym pomóc, skoro nawet głośny tomik Pisać znają głównie znawczynie i wielbiciele autotematyzmu.
Najsłynniejsza powieść Marguerite Duras (cztery polskie edycje) została wyróżniona Nagrodą Goncourtów, a w 1992 roku zekranizowana przez Jeana-Jacques’a Annaud. Obie wersje wywołały spore kontrowersje, szczególnie wśród osób niepamiętających walorów mało fabularnego tekstu literackiego... Sajgon, lata trzydzieste. Pochodząca z ubogiej rodziny piętnastoletnia Francuzka nawiązuje perwersyjny romans z dużo starszym od siebie, bogatym Chińczykiem. Względy finansowe sprawiają, że wszystko odbywa się za cichym przyzwoleniem matki dziewczyny.
Oparta na wątkach autobiograficznych książka jest nie tylko studium ludzkiej namiętności, ale też bezlitosną wiwisekcją relacji panujących w rodzinie. Miłość i zatrata, rozkosz i pohańbienie, niewinność i perwersja splatają się tu w nierozerwalny węzeł. Czysty, napięty jak cięciwa styl powieści pulsuje erotyzmem i dochodzi do granicy tego, co wypowiadalne.
GŁOSY
Marguerite Duras ciągle wywołuje wśród czytelników skrajne reakcje. Jedni uważają ją za pisarkę nudną i sentymentalną, wręcz kiczowatą, inni za hermetyczną i przeintelektualizowaną.
Francja, rok 1984 – literacka i obyczajowa sensacja. Marguerite Duras, pisarka nieznana dotąd masowej publiczności, dostaje prestiżową nagrodę Goncourtów za „Kochanka” – skandalizującą, noszącą znamiona autobiografii opowieść o miłości. Bohaterów dzieli wszystko – rasa (on Chińczyk, ona Francuzka), pieniądze (on jest bogaty, ona biedna), a przede wszystkim wiek (on jest dorosły, ona ma zaledwie piętnaście lat). A mimo to zostają kochankami. Jakby tego było mało, bohaterka nie kryje swojej miłości, zbyt namiętnej, by mogła uchodzić za niewinną, do młodszego brata. A wszystko to wychodzi spod pióra siedemdziesięcioletniej kobiety! Zawodowi i domorośli biografowie rzucili się więc na teksty Duras, węsząc w każdym zdaniu szokujących detali z jej życia. Mnożyły się domysły, narastały nieporozumienia, tworzyła się legenda. W otoczce sensacji „Kochanek” pojawił się i w Polsce – najpierw drukowany był w odcinkach w „Życiu literackim” (1984), potem w wydawnictwie podziemnym (1987), a następnie w obiegu oficjalnym (1989). 3 marca minęła dziesiąta rocznica śmierci Marguerite Duras – przez ten czas wiele z mitów zostało obalonych, Kochanek już nie bulwersuje, a we Francji niepokorna autorka weszła do panteonu klasyków. W Polsce pisarka ciągle czeka na odkrycie.
Zakaz, przymus, ograniczenie – jeżeli Duras używała tych słów, to tylko walcząc o zniesienie tego, co się za nimi kryje. W jej przypadku nie była to tylko kwestia młodzieńczego, przelotnego buntu, ale sposób na życie. Działała w Ruchu Oporu, protestowała przeciwko wojnie w Algierii, demaskowała przestępczą działalność administracji francuskiej na terenie kolonii. W 1971 roku podpisała „Manifest 343” (zwany również „Manifestem 343 dziwek”), którego sygnatariuszki domagały się zniesienia zakazu aborcji z 1920 roku oraz ułatwienia dostępu do środków antykoncepcyjnych. W maju 68. – miała wtedy 54 lata – dała się ponieść akademickiej fali protestów, skandując na ulicach razem ze studentami: „Zakazuje się zakazywać”. Przysporzyła sobie wielu wrogów zabierając w 1985 roku głos w sprawie Christine Villemin, kobiety oskarżonej o utopienie swojego dziecka. Jej kontrowersyjny artykuł „Sublime, forcément sublime” („Szlachetna, bezsprzecznie szlachetna”) stał się przede wszystkim oskarżeniem systemu skazującego kobiety na odgrywanie niechcianych ról matek i żon, a w efekcie na samotne popadanie w szaleństwo.
Marguerite Duras, właść. Marguerite Donnadieu (1914-1996) – autorka powieści, dramatów, scenariuszy filmowych, słuchowisk radiowych; reżyser filmowy i teatralny. Dzieciństwo i wczesną młodość spędza w Indochinach, w wieku 19 lat rozpoczyna studia w Paryżu (prawo, matematyka, nauki polityczne). W 1939 wychodzi za mąż za Roberta Antelma, trzy lata później przeżywa poważny kryzys związany ze śmiercią swojego nowonarodzonego dziecka oraz ukochanego, młodszego brata Paula. Pod koniec 1943 roku wraz z mężem przystępuje do francuskiego Ruchu Oporu, gdzie zaprzyjaźnia się z François Mitterandem (pseud. Morland). W 1944 roku debiutuje powieścią „Les Impudents”. W 1945 przystępuje do Francuskiej Partii Komunistycznej, z której zostaje wykluczona w 1950, wtedy też ukazuje się jej pierwsza ważna powieść „Tama nad Pacyfikiem”. Kolejnymi sukcesami okazują się „Moderato Cantabile” oraz scenariusz do filmu Alaina Resnais „Hiroszima, moja miłość”. Lata siedemdziesiąte są dla Duras przede wszystkim okresem intensywnej twórczości filmowej i teatralnej. To wtedy powstają najważniejsze filmy: „Nathalie Granger”, „India Song”, „Le Camion”. W 1980 roku rozpoczyna się, trwający aż do śmierci pisarki, burzliwy związek z Yannem Andréa, młodszym o 40 lat homoseksualistą. Doświadczenie tego niecodziennego związku przywołała w tekście Chory na śmierć. W 1982 roku, bliska popadnięcia w alkoholizm, przechodzi kurację odwykową, a w 1988 po zabiegu tracheotomii zapada w, trwającą pół roku, śpiączkę. Światową sławę przyniosła jej powieść Kochanek, sfilmowana pod tym samym tytułem przez Jean – Jacquesa Annaud w 1992 roku.
Duras należała do tej kategorii pisarzy, którzy stawiali znak równości pomiędzy życiem i pisaniem. Robert Antelme, desperacko poszukujący wydawcy dla swojej żony, powtarzał: „ona popełni samobójstwo, jeżeli nie wydrukujecie jej powieści”. Wygląda na to, że tylko trochę mijał się z prawdą. Sama pisarka wyznała: „gdybym nie pisała, zostałabym nieuleczalną alkoholiczką”. Marguerite Duras była „chora na pisanie”.
Osoba pisząca książki musi pozostawać w stałej izolacji od innych ludzi. To najważniejszy wymiar samotności. Samotność tekstu – samotność autora. Na początek człowieka zastanawia, czym była ta cisza dookoła. Obecna właściwie przy każdym naszym kroku po domu, o każdej porze, niezależnie od rodzaju światła, czy to przy świetle naturalnym, czy przy sztucznym. Ta namacalna samotność ciała staje się niewzruszoną samotnością tekstu. Z nikim o tym nie rozmawiałam. Już wtedy, w okresie mojej pierwszej samotności odkryłam, że muszę zająć się pisaniem. Już dawniej potwierdził to Raymond Queneau. Jedyna opinia Queneau, to zdanie: „Niech pani nie robi nic innego, niech pani pisze”. (z tomu „Pisać”)
Również w swoich utworach Duras przekraczała rozmaite tabu – pokazała, że literatura może być miejscem sublimacji nie tylko męskich fantazji. Pisarki takie jak Christine Angot czy Marie Darrieussecq mają jej wiele do zawdzięczenia. Masochistyczna fascynacja męską dominacją, zatracenie się w miłości aż po śmierć to tematy, które najsubtelniej wyraziła w Moderato cantabile – bez stosowania obscenicznej dosłowności, za pomocą poetyki niedomówień i sugestii, opowiedziała historię kobiety zafascynowanej śmiertelną mocą zwierzęcego pożądania. Zaledwie zasugerowana w „Tamie nad Pacyfikiem”, erotyczna fascynacja bohaterki własnym bratem, wyraźniej pokazana w „Kochanku”, staje się dosłowna w „Kochanku z Chin Północnych”. Ale Duras nie mówi o tym kazirodczym uczuciu z chęci prowokowania czy oczyszczenia się z poczucia winy, u niej pożądanie zawsze jest uczuciem czystym, choć bolesnym, jest bytem niezależnym otulającym przypadkowe osoby jak wiatr. Zjawiskowa Anne Marie Stretter, postać pojawiająca się w wielu utworach, „otwarta na wszystko”, poddająca się wiejącym wiatrom, to przecież ucieleśnienie doświadczenia metafizycznej rozkoszy.
Takich „wędrujących” postaci u Duras jest więcej – Lola Valérie Stein, szalona żebraczka, Michael Richardson, Auerlia Steiner, przykłady można mnożyć. Z równą częstotliwością przekraczają one granice poszczególnych utworów, co granice własnej świadomości. Nie są kartezjańskimi podmiotami o ukształtowanej świadomości, postrzegającymi świat zewnętrzny zza ogrodzenia stworzonego przez ciało. To postaci porowate, gąbczaste, przepuszczające do swego wnętrza świat zewnętrzny, zlewające się w jedno ze wszechświatem. Unoszą się ponad konwenanse i uwalniają od psychicznych cierpień – jak tytułowa bohaterka jednej z najlepszych powieści Duras „Le ravissement de Lol V. Stein” (Uniesienie Lol V. Stein), której hołd złożył sam Jacques Lacan. „Śpiąca na stojąco”, niepokojąco nieobecna, w oczach społeczności uchodzi za szaloną. Duras wyraźnie zafascynowana jest szaleństwem rozumianym nie tyle jako choroba psychiczna, co stan obojętności i wyobcowania z tłumu. Szalony to po prostu Inny. Także Samotny, świadomy przepaści, jaka dzieli go od każdego innego człowieka, nawet podczas miłosnego zespolenia. Duras zna tylko jeden sposób na poznanie Drugiego – skok w otchłań oznaczający nieuniknione spotkanie z Tanatosem. „Śmierć zawsze już przyszła, już jest dokonana, a jednak jeszcze ma przyjść, jest niewyobrażalna, a zatem niedokonana; niemożliwe jest odróżnienie ekstazy od upojenia albo pożądania, albo od każdej innej modalności doświadczenia; świętość, tak jak erotyzm, pozwalają się przeżywać w samotności i tajemnicy, a spełnienia i przekroczenia doznają jedynie w śmierci” (A. Arnaud, G. Excoffon-Laforge, „Transgresja i doświadczenie granic”) – te słowa, chociaż nie odnoszą się do utworów Duras, sprawiają wrażenie, jakby były pisane właśnie o nich.
Polskie przekłady Duras są ciągle wynikiem działań dosyć przypadkowych – wśród dzieł niewątpliwie ważnych, takich jak „Moderato Cantabile”, czy indochińska trylogia („Tama nad Pacyfikiem”, „Kochanek”, „Kochanek z Chin Północnych”), brakuje najważniejszego i najbardziej udanego cyklu indyjskiego („Le ravissement de Lol V. Stein”, „Le Vice-consul”, „L’amour”, „India Song”). W kraju tak szczególnie dotkniętym nazistowskimi zbrodniami aż prosi się o przełożenie „La Douleur” (Ból) – tekstu, który jest świadectwem traumatycznego oczekiwania na powrót męża deportowanego w czasie wojny do Niemiec i opowieścią o determinacji, z jaką walczono o przywrócenie go światu żywych. Niestety, część z istniejących tłumaczeń, dokonywanych czasem na fali przelotnego zainteresowania, jest po prostu niedbała. Poetyka Duras, oszczędna, pełna zarówno niedopowiedzeń, jak i obsesyjnie powracających fraz i tematów, wymaga dużego skupienia i przenikliwości. Tutaj nie ma słów „niewinnych” – byle zaimek może okazać się ważnym śladem prowadzącym do uchwycenia sensu.
Marguerite Duras ciągle wywołuje wśród czytelników skrajne reakcje. Jedni uważają ją za pisarkę nudną i sentymentalną, wręcz kiczowatą, inni za hermetyczną i przeintelektualizowaną. Ale z drugiej strony, wciąż znajdują się czytelnicy zahipnotyzowani poetycką melodią jej tekstów i poszukujący rozwiązań zagadek ukrytych między słowami. Trafnie podsumowała pisarstwo Duras Christiane Blot-Labarrère: „Duras nie jest pisarką, która daje odpowiedzi. To pisarka, która stawia pytania”. Jej duch, wywołany we Francji w dziesiąta rocznicę śmierci, natchnął mnie wiarą, że i u nas te pytania wybrzmią kiedyś słyszalnym echem.
(Joanna Jakubowska-Cichoń, Transgresje Duras)
Różnice między głównymi bohaterami można mnożyć. Prościej powiedzieć – dzieli ich wszystko. Dlatego skazani są na siebie, na swoje ciała, na swoją namiętność. Historia zawarta w tej książce wydaje się niezwykle banalna. Można ją streścić w słowach: seks, niespełnienie, rozstanie i śmierć (matki, młodszego brata – wobec którego główna bohaterka żywi niejasne uczucia). „Kochanek” to powieść intymna, jednak nie tylko dlatego, że zawiera opisy wyuzdanych scen erotycznych, ale dlatego, iż opisuje emocje. Narratorka, która jest główną bohaterką książki, opowiada wszystko dokładnie, z najdrobniejszymi szczegółami. Owe, tak dokładnie opisane, szczegóły sprawiają, że atmosfera książki jest duszna, duszna jak powietrze w Indochinach. Poprzez opis dokonuje się analiza, (psycho)analiza. (Maciej Gierszewski, Duszne Indochiny, Przystań literacka)
KONTEKSTY
Literatura jest rodzaju męskiego
– Maria Janion, komentując dzisiejszą sytuację, powiedziała z rozgoryczeniem: „Demokracja jest w Polsce rodzaju męskiego”. Czy rzeczywiście wydaje się pani zupełnie nieważne i dla własnego życia – i twórczości – szkodliwe i zbędne dotykanie tematów politycznych?
– Literatura jest rodzaju męskiego. Trzeba mieć własną siłę, żeby zabrać się za wiwisekcję tych molochów. W polityce jest to jeszcze bardziej wyraźne: dążenie do przewagi, szalejące superego, testosteron. Jeśli zajmę się tym tematem, to na pewno nie będę mu przychylna. Na razie go wycofuję, bo nie chcę mieć więcej kłopotów.
– Może nie powinno się tak myśleć. Takie „wycofanie tematu” to rezygnacja z jakiejś pełni, z możliwości budowania różnorakich opozycji. Np. „Kochanek” Marguerite Duras nie byłaby powieścią tak dobrą, gdyby ograniczyła się do przedstawienia opozycji kobieta – mężczyzna. Tam są także opozycje Azja – Europa, starość – młodość, bogactwo – ubóstwo.
– „Kochanek” był natchnieniem i wzorem dla mojej ostatniej prozy. W „Niebieskiej menażerii” jest Polska i Ameryka, życie na prowincji i życie Manhattanu, różne orientacje seksualne, polskość, żydowskość, komercja, prywatność.
(z rozmowy Ewa Nawój i Pawła Głogowskiego z Izabelą Filipiak)
Pisanie dla tych ludzi było jeszcze moralne. Pisanie teraz zdawać by się mogło błahostką. Czasem wiem tylko tyle, że pisanie może być błahostką, jeśli podąża się wyłącznie za pychą i modą. Z chwilą gdy jest ono w swym ogólnym sensie skandaliczne, pisanie to reklama. Najczęściej jednak nie mam własnego zdania, widzę, że wszystkie drogi stoją otworem, że nie będzie już ograniczeń, że pisarstwo nie będzie już krępowane w procesie powstawania, w odtwarzaniu siebie, że jego fundamentalne prawo do mówienia rzeczy wstydliwych będzie uszanowane, ale nic więcej nie wiem.