Teraz polska proza

To się czyta – TYLKO DOBRE KSIĄŻKI!


Kto jeszcze próbuje przekonać (potencjalnych) czytelników, słuchaczy i podglądaczy, że – mimo utyskiwań cudownie żyjących sobie w telenowelowym świecie calineczek oraz gustownie skrojonych i przyprasowanych kopciuszków na łamach wybiórczych dzienniczków – w polskiej prozie ostatnich miesięcy można znaleźć pozycje ciekawe? Niewielu. A szkoda. Nie tylko dlatego, że świetne interpretacje pozostają w głowach, a najciekawsze rozmowy toczą się w kuluarach (bez kamer i mikrofonów), przy stolikach z piwem i w niemedialnych sporach.

Mnie książki pasjonują (czasem aż się chce kartki targać!) i chcę o nich dyskutować. Stąd złe prowadzenie się po lokalach i programach, festiwalowe jazdy i promocyjne lub salonowe debaty wieczorową porą. W całej zabawie lekturowej i grze w czytelnika zawodowca powinno się liczyć przede wszystkim mówienie własnym głosem, po swojemu, niezależnie od mód i instancji wyższych (naczelna, kierownica, dyrektor). Czasami oznacza to niewygodne polemiki z bardziej medialnymi czy proludowymi obmawiaczami prozy, ale skoro autor(k)om złych książek daje się po tyłku, to czemu nie przyłożyć też upośledzonym polonistycznie, jak mawia niejaki Pedro Sobolchico, dziennikanarkom, krytycznym niemotom i mentalnie obnażonym w postbrukowych gazetkach wykształciuszkom? Kto się boi krytyki i potyczek krytyków? Chyba oni sami!

Dopóki nie spotka się odpowiednich partnerów do rozmowy, współpracujących i profesjonalnie ukształtowanych – postulat mówienia wprost o fascynacjach i porażkach lekturowych pozostaje mrzonką. Dlatego chociażby ktoś w 1. osobie liczby mnogiej powinien się wreszcie ujawnić, powiedzieć – jako podmiot zbiorowy – że jeszcze obchodzi ich polska literatura, a następnie zawalczyć o jej właściwy obraz lub wyobrażenia.

Tak też udaje się opisać zaczątek mojej współpracy z redaktorami SPLOTU nad autorskim projektem pt. POCZYTALNIA. Teraz MY przemówimy na temat nowej polskiej prozy! Przybywajcie do tekstowych ludzi... i czytajcie (ich).


Aleksander Kościów, Przeproś. Przewodnik gracza

Prozaik, kompozytor i altowiolista. Mieszka w Warszawie, mieście-przestrzeni dla swoich powieści. Wykłada kontrapunkt i inne przedmioty teoretyczne w tamtejszej Akademii Muzycznej. Laureat wielu konkursów kompozytorskich, stypendysta Fundacji Fulbrighta (2004). Wydał znakomicie przyjęte przez czytelników i recenzentów powieści: „Świat nura" (debiut literacki 2006 roku) i „Przeproś. Przewodnik gracza" – obie zostały finalistkami Paszportów „Polityki". Nie bez powodu. Popatrzmy na tegoroczną powieść...
W dręczonej upałami Warszawie splatają się losy Marty poszukującej zaginionego synka i Błażeja, który po zerwaniu zaręczyn osiadł na mieliźnie życia, a także czternastoletniej Zuzanny, przeświadczonej, że jest bohaterką przeniesionej w rzeczywistość gry komputerowej. Poszukiwanie dziecka okazuje się swoistą walką z uniwersalnym złem, ucieleśnionym w sferze fantastycznych wizji dziewczynki...


Łukasz Orbitowski, Święty Wrocław

W swojej „wrocławskiej” powieści piewca tematyki osiedlowej powraca do korzeni, zapraszając czytelników do polskiego Twin Peaks… – jak twierdzi i kusi wydawca.
Tym razem w blokach nie zagnieździły się diabły ani duchy, a druga przestrzeń życia. Z każdym dniem na dziwnym osiedlu Polanka przepada coraz więcej ludzi, mnożą się gapie, wyznawcy i badacze, szaleństwo ogarnia administrację i media.
Nieokiełznany „Święty Wrocław” można czytać jako horror-balladę o Polsce proroków, pielgrzymów i wariatów, o mieście pierwszych miłości, o wiośnie dziewięciu cudów, o zbliżającej się katastrofie. Powraca w tekście i wykuwa się w świadomości czytelnika motyw modlitewny: „Święty Wrocławiu, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami”…


Jarosław Maślanek, Haszyszopenki

Debiutancka powieść dziennikarza i politologa – spojrzenie na stan wojenny w Polsce z chłopackiej perspektywy.
Do rozpoczęcia roku szkolnego 1982/1983 zostało siedem dni. Maks i Wronek postanawiają ostatecznie wyrównać rachunki z ormowcem Trzynachą, podwórkowym wrogiem numer jeden. Wojna podjazdowa trwa już zbyt długo. Jeśli plan się powiedzie, mieszkańcy bloku zobaczą coś, czego jeszcze nie widzieli...
Na osiedlu przy ulicy Jodłowej, zwanym Kurwidołkiem, niewiele się dzieje. Nad domami snuje się dym z zakładów zbrojeniowych. Dorośli po pracy zasypiają nad butelką wytwórnianki, sprzedawanej pokątnie przez Jędrka Pijaka. Maks spędza całe dnie w towarzystwie Wronka, którego bujna wyobraźnia podsuwa propozycje coraz bardziej niebezpiecznych zabaw. Z Wronkem łatwiej zapomnieć o „chorobie duszy” ojca i obojętności matki, łatwiej poradzić sobie z zaczepkami „kolesi”. Ta dziwna przyjaźń wkrótce jednak okaże się iluzją. Jak wszystko, no prawie wszystko. Udręki wieku dojrzewania, samotność, bezmyślne okrucieństwo. Echa wielkiej historii, która do Kurwidołka dociera codziennie o 19.30, w kolejnym wydaniu „Dziennika Telewizyjnego”.


Mateusz Marczewski, Niewidzialni

Mateusza Marczewskiego uszłoby nazywać poetą, pisarzem, reportażystą... Wedle uznania i znajomości jego książki z Czarnego bądź wypowiedzi wywiadowczych.
Okazały młodzieniec studiował na Wydziale Prawa i Administracji UAM w Poznaniu. Debiutował książką poetycką „Naprawiacz Ptaków” (2000), jest też autorem libretta do płyty „KOD. Symfonia ogrodów” (2004). Marczewski publikował teksty reportażowe w „Polityce”, „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, „Przeglądzie Powszechnym”, „Znaku”. Został też laureatem konkursu im. Macieja Szumowskiego „Polska zza siódmej miedzy” na reportaż/esej (2007). Jego najnowsza książka – „Niewidzialni”, opowiadająca o życiu Aborygenów, Obcych we współczesnej Australii, znalazła się w finale konkursu literackiego Fundacji Kultury 2008. Udanie łącząca style prozy i reportażu narracja została bardzo dobrze przyjęta przez krytyków i czytelników jako perełka literatury faktu i zaangażowana opowieść o „ludziach stamtąd”.
Polak zdaje się odpowiadać swoimi „Niewidzialnymi” na kwestie (meta)literackie i (trans)kulturowe poruszone przez tytułową bohaterkę tomu J.M. Coetzee’ego – australijską pisarkę Elizabeth Costello, która twierdziła:
„Aborygeni z Tasmanii są dziś między innymi tym niewidzialnym, niewidzialnym, którego jestem sekretarką, jedną z wielu. Każdego ranka zasiadam przy biurku i przygotowuję się do zmierzenia się z wyzwaniami dnia. Takie jest życie sekretarki, moje życie. Jeśli wezwą mnie dawni Tasmańczycy, jeśli postanowią mnie wezwać, będę gotowa i napisze o nich, najlepiej jak potrafię”.
Marczewski zasłużył na ciepłe przyjęcie swojej książki: quasi-podróżniczej, korzystającej z potencjału reportażu i atrakcyjności czy swobody opowiadania prozą. „Niewidzialnych” nie powinno się nazywać tomem (tylko wspomnień) z podróży, niegodne byłoby też nazywanie jej literaturą podróżną, czyli do pociągu lub samolotu, ze względu na formalne uładzenie (choć w luźnej kompozycji) czy ulirycznienie i emocjonalizm – chwyty proczytelnicze.


Ignacy Karpowicz, Gesty

Zaskakująca pozornym uładzeniem narracji i składną kompozycją, najsmutniejsza powieść jednego z najbardziej cenionych polskich prozaików młodego pokolenia.
His story. Męska historia pod lupą: o samotności, (prze)milczeniu i obcości. Opowieść o odkrywaniu domu, o próbie zrozumienia, nazwania i uporządkowania przeszłych zdarzeń.
Czterdziestoletni bohater zostawia wygodne mieszkanie w kamienicy na Starym Mokotowie i jedzie do rodzinnego domu w Białymstoku, by odwiedzić niewidzianą od kilku miesięcy, śmiertelnie chorą matkę. Wyjazd bohatera okazuje się jednak dopiero początkiem podróży do wnętrza, z przeszłości a bez przyszłości…


Janusz Anderman, To wszystko

Do czego może posunąć się zdesperowany pisarz, by zwrócić uwagę na swoje książki? Skandal? Przestępstwo? Szaleństwo? Samobójstwo?! Bohater najnowszej powieści Janusza Andermana nie boi się przekroczyć żadnej normy, by ocalić od zapomnienia swoją twórczość.
Przebiegły żart, a może śmiertelnie poważna historia? Powieść, która wywraca na nice stereotypy myślenia o współczesnym artyście. Ironia w najlepszym stylu. Książka radykalna, bardziej niż Cały czas, pokazująca nowe oblicze Andermana.


Inga Iwasiów, Bambino

Monika Mostowik, Histeryjki o May

Małe, rozedrgane od poziomu zawartości emocji narracje o May, która jest zbyt prawdziwa, żeby mogła zostać piękną heroiną. Cykl opowiadań albo herstory w trzech wersjach: odsłonach bądź przesłonach. Czytelnik może uwierzyć narratorom, może się zgodzić z tymi, którzy mieli okazję poznać May, może też posłuchać jej samej.
Zagubiona May zatraca się w sobie a inni w niej. Czytelnik zaś domyśla historie o niej, powołuje do życia (w sobie) słuchaczkę, bohaterkę, narratorkę – kochającą czy kochaną, porzucającą czy porzucaną, zdradzającą lub zdradzaną – kochającą ją, jego, niesiebie. Podporządkowane May światy wewnętrzne pogrążają dziewczynę, odbiorca poddaje się jej i cudzym historiom.Każdy może być May. Nikt nie jest nie-May.


Tomasz Białkowski, Zmarzlina

Czy jest jeszcze nadzieja na miłość? Przejmujący dramat współczesnej rodziny w powieści olsztyńskiego prozaika.
Historia powolnego zamarzania, uśmiercania uczuć. W tym przejmującym zimnie, trudno się rozgrzać. Tym trudniej, im dłużej trwa wędrówka głównego bohatera. A nie jest to zwykła przechadzka. Prowadzi przez nieodległą historię naszego kraju, a także przez dramatyczną rodzinną tajemnicę, przez rozczarowanie i odkrywanie zaskakującego, bolesnego oblicza najbliższych.
Oszalała z rozpaczy matka, syn gej, który ucieka od jej chorej miłości, i drugi, który tej miłości nigdy nie zaznał oraz ojciec ubek pragnący za wszelką cenę wymazać swoją przeszłość - wszyscy oni po drodze zapominają, że ciepło, dobro i miłość istnieją. Paraliżuje ich brak nadziei, chłód, wszechobecna zmarzlina.


Kazimierz Orłoś, Letnik z Mierzei

Sugestywna, napisana ze świetnym stopniowaniem napięcia, głęboka powieść psychologiczna – historia człowieka, który u schyłku życia postanawia rozwikłać sprawę swojej młodzieńczej miłości, dotrzeć do bliskich wtedy ludzi, być może do… własnego dziecka, ale i do prawdy o sobie.
Jedni odczytywać będą tę prozę jako przypowieść o kobiecie i mężczyźnie, inni jako dramatyczny powrót do przeszłości, jeszcze inni jako studium samotności.
…ta powieść jest także o uczciwości, lojalności, jeśli jeszcze możemy tych słów używać – o „rachunku sumienia” i tym niepokoju, jaki budzi u starych ludzi przeszłość, ale jest także tamto: przemijanie, pustka. (Kazimierz Orłoś)


Daniel Odija, Niech to nie będzie sen

Adam Nowak to niespełna czterdziestoletni pisarz, przeżywający kryzys twórczy. Porzucony przez spragnioną materialnego luksusu żonę i lekceważony przez synów, bohater książki Daniela Odiji pocieszenia szuka na wsi. W samotnych, zakrapianych piwem lub nalewkami ojca porankach, popołudniach i wieczorach towarzyszą mu zjawy nieżyjących rodziców i brata oraz żony i synów, którzy go porzucili. Byłego autora przed obłędem ratują mieszkańcy książkowej „wioski”. Ich prosty, ale nie bezrefleksyjny styl życia okazuje się dla Adama zbawienną terapią. Mamy tu więc komendanta policji – prawdziwego szeryfa i rywalizującego z nim niepokornego „cowboya”, szefującego ochotniczej straży pożarnej, wyrzutka Mundka i silnego jak tur rzeźnika Misztala, których losy Odija, jako portrecista tzw. Polski B, opisuje ze swadą i humorem.

Wojciech S. Wocław, Pamiętnik [...] wsi

Debiutancki tom prozy studenta krakowskiej polonistyki.
„Pamiętnik […] wsi” to książka o wielu obliczach. Można ją traktować jako zbiór krótkich opowiadań i czytać w dowolnej kolejności. Zgoda na zaproponowany „spis treści” pozwala jednak, jak się wydaje, na coś więcej. Tą drogą poznajemy losy postaci głównego bohatera i narratora zarazem – odmieńca, który żyje w świecie, w którym być może wcale żyć by nie chciał. Ta postać boryka się z problemem, który – generalizując – można by opisać w ten sposób: „Nikt nikogo nie pyta o to, czy chce być. Ale jest. A zatem…”. W miejsce wielokropka narrator/bohater główny, który na początku tekstu podejmuje się kilku „ucieczek”, próbuje wstawić jakąś odpowiedź.
„Pamiętnik” to jednak przede wszystkim opowieść o wsi. O ludziach, którym oddaje się tu głos, którym pozwala się działać i – co najważniejsze – być sobą. To również książka o Śląsku i, fragmentami, po śląsku.


Wojciech Chmielewski, Brzytwa

Druga książka Wojciecha Chmielewskiego, po opublikowanym w 2006 roku Białym bokserze, wyróżnionym przez jury w VI edycji Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza – jest zbiorem opowiadań, mających za tło współczesne realia. Bohaterowie to zwykli ludzie, ze swoimi wielkimi i małymi problemami. Na co dzień – najczęściej nieświadomie – poszukują zrozumienia samych siebie, wbrew szybko zmieniającej się wokół rzeczywistości, historie zaś, które im się zdarzają, zdają się sugerować istnienie drugiego dna w następujących po sobie i wypełnionych codzienną krzątaniną dniach. Urzędniczka nie potrafi dłużej znosić napastującego ją szefa, mieszkaniec małego miasteczka obsesyjnie drąży dawną znajomość z dziewczyną ze studiów, a dla wyjeżdżającego na szkolenie pracownika firmy staje się ono udręką nie do pokonania. Była malarka dożywa swych dni w nadmorskim uzdrowisku, zastanawiając się, czy piękno dziejące się wokół zdoła ocalić godność jej ostatnich miesięcy. Brak w tej prozie sensacji, prawda o bohaterach zawarta jest w drobnych i na pozór błahych zdarzeniach.

2008. Antologia współczesnych polskich opowiadań, red. Andrzej Skrendo