Baśka miała fajne korale
|
Michał Witkowski, Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej, W.A.B., Warszawa 2007
EKSTRAKT (od wydawcy)
Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej to groteskowa opowieść o losach drobnego cinkciarza i pasera, w której zjadliwa ironia splata się z absurdalnym liryzmem, to barwny obraz świata szemranych interesów i pełnej specyficznego uroku jarmarcznej tandety. Za zakratowanym oknem lombardu, przy skonfiskowanym dłużnikowi komputerze, siedzi Hubert Z. vel Barbara Radziwiłłówna i opisuje swoje życie.
Współczesna Radziwiłłówna jest grubym facetem z żylakami i człowiekiem interesu, który dzięki swemu skąpstwu i niewyczerpanej pomysłowości zgromadził pokaźną fortunę. Za PRL-u był cinkciarzem, prowadził melinę i lombard, miał przyczepę kempingową z zapiekankami, sprzedawał kwiaty kradzione na grobach, przetapiał zużyte znicze. Do pomocy zgodził sobie Felka i Ukraińca Saszę, z którymi żył jak z rodziną. Nocami rozkoszował się przeliczaniem pieniędzy, wróżył sobie z kart i przymierzał przed lustrem klejnoty, zastawiane w jego lombardzie. Jedyne, co mąciło jego szczęście, to bogactwo sąsiada badylarza. Ale lata 90. przyniosły plajtę – i wtedy Radziwiłłównie ukazała się Matka Boska. Bogobojny bohater, natchniony cudownym widzeniem, postanowił udać się na pielgrzymkę do Lichenia. Trafił jednak zupełnie gdzie indziej, do pałacu bogatego mafiosa, który w jego życiu zaczyna odgrywać rolę analogiczną do tej, jaką Zygmunt August odegrał w biografii Barbary Radziwiłłówny...
Pokazując współistnienie starych i nowych mitów oraz wzorców zachowań (vide sarmatyzm), Witkowski zdaje się przypominać, że w kulturze nie ginie nic, nawet słowiańskie, dawno zapomniane korzenie.
Co jeszcze? Warszawski pisarz łączy surrealistyczne wizje z sugestywnym opisem rzeczywistości, tworząc malowniczy portret półświatka, zaludnionego przez cwaniaków, złodziei, cinkciarzy, wytatuowanych Ukraińców i dewizowe prostytutki. Tylko czytać i słuchać, zamiast liczyć na inne okazje z Baśkami!
* * *
Maria Janion o za/wartości książki MW/BR:
– Przeczytałam Barbarę Radziwiłłównę z Jaworzna-Szczakowej jako opowieść o zachłannym kolekcjonerze z czasów naszego przełomu kapitalistycznego. Właściciel lombardu gromadzi skarby i śmiecie. Kontemplacja szkatuły ze sztabkami złota i studolarówkami daje mu prawdziwą lacanowsko-żiżkowską rozkosz. Śmiecie zalegają całą Polskę. Śmieciowata jest też wyobraźnia narratora, Polaka-katolika, sarmaty-Żyda, Słowianina-poganina pielgrzymującego do Lichenia. W tej bardzo udanej trawestacji gawędy szlacheckiej i ballady podwórkowej, przetykanej parafrazami z romantycznych wierszy i pozytywistycznych nowelek, pojawia się idealny kochanek – piękny, młody, dziki Ukrainiec, genetowski bandyta. Wszystko jednak kończy się źle – tak jak w powieściach rówieśników Witkowskiego traktujących o Polsce po transformacji.
Strona autora: http://free.art.pl/michal.witkowski/
|
| |