Finn(ish) Story. Seans literacko-erotyczny

Daniel Katz, Kobieta pułkownika, przeł. Sebastian Musielak, Czarne, Wołowiec 2007


Fiński pisarz Daniel Katz i jego tłumacz, Sebastian Musielak, udowodnili, że warto zaglądać do prozy autorów z tego zimnego kraju, promować ją namiętnie. Polaka wyróżniono zresztą Nagrodą „Literatury na Świecie” za dokonaną w imponujący sposób translację Kobiety pułkownika. Co w niej się dzieje?
Pewnego burzowego wieczoru Henryk Watra, nauczyciel historii, wychodzi z domu, by naprawić naderwany przez wzburzoną wodę pomost. Jednakże deski ulegają sile żywiołu i unoszą mężczyznę w dół rzeki. Jego podróż kończy się równie niespodziewanie na pomoście przynależącym do domostwa niewidomego pułkownika. Nauczyciel jeszcze nie wie, że to zdarzenie na zawsze odmieni jego życie. W jego uporządkowany świat – wraz z pułkownikiem Muskiem, jego piękną i tajemniczą żoną, Mavrą, oraz wiernym przyjacielem, Jovanem – wkroczą naraz: płomienne uczucie i prawdziwa historia z wojną bałkańską w tle.
Daniel Katz w niezwykle umiejętny sposób połączył fiński dystans i chłodny racjonalizm z bałkańską energią i namiętnością. Kobieta pułkownika to powieść nasycona dramatami, ale i dowcipna, emocjonuje na każdym etapie i poziomie lektury.


ROZMOWA Z TŁUMACZEM uhonorowanym Nagrodą „Literatury na Świecie”

Tomasz Charnas: Przełożył Pan dwie – wydane w Polsce – powieści Daniela Katza, „Gdy dziadek do Finlandii na nartach szedł” i „Kobietę pułkownika”. Te książki mocno różnią się do siebie w warstwie tematycznej i stylistycznej. Poza tym pierwsze tłumaczenie było debiutem pisarza, a drugie to jego najnowsza powieść, laureatka Nagrody Finlandia w 2001 roku. Obecnie pracuje Pan nad trzecim przekładem – „Świniopsa”. Czy zechce Pan zdradzić, jak wyglądały pierwsze starcia – czytelnika i tłumacza – z prozą Fina? I kiedy właściwie, w jakich okolicznościach, dotarł Pan do jego tekstów? Z polecenia? Dzięki przypadkowi? A może dlatego że w Finlandii jest uznanym już i rozchwytywanym autorem, laureatem wielu prestiżowych nagród?

Sebastian Musielak: Już nie pamiętam, kiedy i w jakich okolicznościach dotarłem do prozy Katza, a zatem musiało to być stosunkowo dawno. Samego pisarza poznałem ponad dziesięć lat temu, gdy na początku lat dziewięćdziesiątych, na zaproszenie naszej ówczesnej lektorki języka fińskiego, Helji Nurmeli, przyjechał specjalnie do Poznania na spotkanie ze studentami filologii fińskiej. Jednak wydarzenie przełomowe w tej sprawie dokonało się dużo później, gdzie indziej i bez mojego udziału: była to wizyta grupy polskich wydawców w Helsinkach na zaproszenie FILI, czyli Centrum Informacji o Literaturze Fińskiej. To mógł być rok 2004, plus minus jeden. Jedną z zaproszonych kobiet (tak, były same kobiety...) była Joanna Siemińska, szefowa Wydawnictwa Akademickiego DIALOG z Warszawy. Tam usłyszała o prozie Katza i zapaliła się do jego „Kobiety pułkownika” (wówczas, oczywiście jeszcze nie wydanej po polsku). Finowie usłużnie podsunęli jej namiary do mnie... Po powrocie do Polski natychmiast się ze mną skontaktowała, no i tak to się zaczęło... Po wielu dyskusjach postanowiliśmy jednak zacząć od początku, od pierwszej książki Daniela, niezapomnianego „Dziadka”... Jednym z atutów były akcenty polskie występujące w tej książce, z najsłynniejszym z nich: polskim „przysłowiem”, wynurzającym się w najmniej oczekiwanych miejscach fabuły: „Dziecko jest nie tylko małe, ale także niskie”. Mówię więc z pełną świadomością i w pełni władz umysłowych, że to Aśce Siemińskiej Polska odkrycie Katza zawdzięcza. Jestem przekonany, że po zrobieniu tego pierwszego kroku kolejne – wydanie w ubiegłym roku przez wydawnictwo Czarne „Kobiety pułkownika” - były już dużo łatwiejsze: było do czego się odwoływać.
Mnie samego w prozie Katza pociąga absurdalne poczucie humoru i ogromna sprawność pisarska połączona z głęboką, choć nie rzucającą się na pierwszy rzut oka wrażliwością i ciepłem. Katz dał się poznać z wszystkich tych stron już w swoim debiucie, pisanym zresztą trochę na przekór i dla popisu. Ale to już inna historia...

Tomasz Charnas: Znacie się z Danielem Katzem osobiście. Współpracowaliście lub tylko kontaktowaliście się przy tłumaczeniach. Chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej o nim jako człowieku piszącym i – w Finlandii – osobie publicznej darzonej sympatią. Czy da się przybliżyć w kilku zdaniach sylwetkę nietuzinkowego autora? Zapewne przyglądał się Pan też jego trybowi pracy...

Sebastian Musielak: Miałem przyjemność spotkać Daniela kilkakrotnie. Przez kilka dni jeździliśmy po Polsce, gdy razem z Aśką Siemińską z DIALOGU promowaliśmy jego książkę „Gdy dziadek do Finlandii na nartach szedł”. Widywaliśmy się w Finlandii. Przede wszystkim uderza w nim... normalność. Daniel absolutnie nie „robi” z siebie persony. Sprawia wrażenie zupełnie normalnego... pisarza. Bo oczywiście nie co dzień spotyka się osobę o tak ciepłym i serdecznym, wyczuwalnym od pierwszego kontaktu, stosunku do bliźniego. Pamiętam, jak na targach książki w Krakowie, pod sam koniec dnia, podeszła do nas pani, która zajmowała się głównie zbieraniem po stoiskach folderów i gadżetów. Ponieważ obserwowała nas przez dłuższą chwilę, nim do nas podeszła – siedzieliśmy w trójkę, z Aśką Siemińską, w pustej już niemal sali targowej – bardziej stwierdziła, niż zapytała: „Pan to chyba musisz być ktoś ważny, co?” Tak się zaczęła dość długa i całkiem przyjemna, osobista niemal rozmowa.
Daniel jest często zapraszany na spotkania z czytelnikami, także za granicami Finlandii. Ma naturalny dar showmana, jest geniuszem improwizacji. Potrafi bawić publiczność przez półtorej godziny spotkania, na które przybywa nieprzygotowany, bo poprzedniego wieczora posiedział do późna w hotelowym barze...
Bardzo lubi uczyć się języków obcych, zna na przykład całkiem dobrze słowacki. Ale też arabski. Ma przyjaciół Palestyńczyków. Widać, że sprawa pokoju na Bliskim Wschodzie jest i jemu bliska, lecz daleki jest od szowinizmu czy jednostronności – mimo że ma za sobą paruletni młodzieńczy epizod w Erec Israel (a może właśnie dlatego..?) - przypomnijmy sobie choćby jego sarkastyczne uwagi o Izraelu w „Dziadku”... Ten człowiek patrzy i pisze sercem, przede wszystkim sercem. Dlatego jego proza jest taka ciepła.
O jego warsztacie pracy nie wiem zbyt wiele. Wiem natomiast, że – jak wielu pisarzy – wplata w swoje opowieści okruchy z życia swojego i swojego otoczenia. Jak to powiedział Borges, „popełnia plagiaty z faktów”. Ponieważ, jak pisałem, lubi języki obce, ma w domu niezliczoną ilość najróżniejszych słowników, podręczników, samouczków, rozmówek i tym podobnych książek. Jak mówi, uwielbia je dlatego, że można w nich znaleźć najzupełniej absurdalne zdania. Ot, choćby wspomniane „przysłowie” z „Dziadka” było jednym z takich zdań zaczerpniętych z jakiegoś samouczka języka polskiego... A skoro mowa o babliście Katzu (który notabene ma za sobą zabawny epizod tłumaczeniowy z języka, który nie do końca znał... – niektóre z tych doświadczeń zawarł w swojej książce „ki nelson Mikko Papirossa”), jego językiem ojczystym jest szwedzki, nie fiński...

[...]


Tomasz Charnas: Skoro mamy okazję porozmawiać, czuję się w obowiązku zapytać o spolszczenie tytułu „Laituri matkalla meree”, który dosłownie znaczyłoby „pomost płynący do morza”. Skąd pomysł na zaadaptowanie go czy raczej zmianę na „Kobietę pułkownika”?

Sebastian Musielak: Pomysł polskiego tytułu - uważny czytelnik zauważył zapewne, że oryginalny tytuł jest nieco dłuższy - wziął się z mojej rozmowy z Danielem. Wszystko przez to, że oryginalna wersja nie brzmi po polsku dobrze - i tyle. Trzeba zatem było wybierać. Danielowi spodobała się właśnie „Kobieta pułkownika” – która występuje przecież w treści. To nie ona jest głównym bohaterem, zapewne, nie dla mnie i dla wielu pewnie też
nie, ale tak to już jest.

Cdn.


O AUTORZE

Daniel Katz urodził się w 1938 roku w Helsinkach. Z wykształcenia jest muzykiem i filologiem. W swym barwnym życiu najbardziej oryginalny fiński humorysta – autor powieści, opowiadań, słuchowisk i sztuk teatralnych - nie tylko grał na różnych instrumentach, lecz także uczył religii, wiercił tunele i pracował jako tłumacz. Jest pierwszym żydowskim pisarzem piszącym po fińsku. Z racji swych korzeni interesują go nie tylko irracjonalne zachowania dość zamkniętego, izolowanego społeczeństwa fińskiego, lecz także szersze tło wydarzeń historycznych. Tragikomiczni bohaterowie opowieści Katza podróżują po całej Europie nie tylko w przestrzeni, lecz i w czasie, poszukując, jak sam Katz, swoich korzeni – lub próbując od nich uciec.

Katz zyskał uznanie publiczności i krytyki w latach siedemdziesiątych serią powieści. Jego pierwsza powieść, zatytułowana „Gdy dziadek do Finlandii na nartach szedł” (1969, polskie wydanie: Wydawnictwo Akademickie DIALOG, 2005), jest przezabawną – jeżeli nawet nie do końca prawdziwą – historią rodziny autora, widzianą z perspektywy kilku pokoleń fińskich Żydów – i w raczej krzywym zwierciadle. W szerszej perspektywie jest to ironiczny rozrachunek z historią ojców i zarazem tragiczne w swojej wymowie - bo pokazane przez pryzmat diabolicznego humoru – świadectwo jego cierpień. W ostatnich latach bardziej skłania się do krótszych form literackich, choć nie zrezygnował z powieści, a tuż po przełomie tysiącleci zabłysnął po raz kolejny, otrzymując najbardziej prestiżową nagrodę literacką w Finlandii za powieść „Kobieta pułkownika” („Laituri matkalla mereen”, 2001, wyd. polskie: Czarne 2007). Z charakterystyczną dla siebie skłonnością do podejmowania poważnych tematów z miną błazna, Katz w sposób genialny splata losy miłości młodego nauczyciela do młodej Bośniaczki, żony starzejącego się fińskiego pułkownika, z historią wojny bałkańskiej.

Dorobek literacki
Gdy dziadek do Finlandii na nartach szedł („Kun isoisä Suomeen hiihti”), 1969; wyd. polskie: Dialog, 2005
– Boski nelson Mikko Papirossa („Mikko Papirossin taivaallinen niskalenkki”), 1972
– Śmierć Olvara Kleina („Orvar Kleinin kuolema”), 1976
– Dynamo („Laturi”), 1976
– Obiad blacharza („Peltisepän päivällinen), 1981
– Stuletnie jajo („Satavuotias muna”), zbiór nowel, 1983
– Prawa Anttiego Keplera („Antti Keplerin lait”), 1987
– Popiersie kobiety („Naisen torso”), 1989
– Świniopies („Saksalainen sikakoira”), 1992
– Otelo („Otelo”), 1994
– Córki pana Lota („Herra Lootin tyttäret”), 1999
Kobieta pułkownika („Laituri matkalla mereen”), 2001; wyd. polskie: Czarne 2007

Nagrody i wyróżnienia
– Nagroda J.H. Erkko, 1970
– Nagroda państwowa dla pisarzy teatralnych, 1971
– Państwowa Nagroda Literacka, 1977
– nominacja do Nagrody Runeberga, 1992 i 1994
– Nagroda Finlandia, 2001


FRAGMENT pierwszego rozdziału Kobiety pułkownika

Tratwa płynąca do morza

Owego roku, nie tak dawno temu, jesienne burze przyszły wcześniej niż zazwyczaj. Rozleniwiona N., podburzona przez deszcze i wichry, wezbrała i zaczęła wkraczać butnie na nabrzeżne pola Prerii. W miejscach, gdzie nurt był bystrzejszy, rzeka groźnie się ożywiła. Na wysokości działki Henryka Watry koryto rzeki skręcało ostro w kierunku domu, ale wysoki brzeg skutecznie powstrzymywał naturalne dążenie wody do wtargnięcia na podwórze. Za to pomost już nie raz był poniewierany przez rozjuszony żywioł. Owego roku wezbrany nurt nacierał na niego wścieklej niż kiedykolwiek.

Henryk Watra słuchał radiowej prognozy pogody, w której ostrzegano, że wichura może się utrzymać przez całą noc. Było już późno, powoli zapadał zmierzch i spomiędzy żwawo sunących chmur od czasu do czasu przeświecał Księżyc. Watra włożył panterkę i kalosze, zarzucił na głowę kaptur i poszedł na pomost sprawdzić, jakie szkody wyrządziła burza. Jego łódź leżała obrócona do góry dnem z dala od kipieli, lecz pomost był zagrożony. Przedłużeniem stabilnej, drewnianej konstrukcji była zbita z desek platforma na dwóch beczkach, którą Watra zamierzał osadzić między dwoma wbitymi w dno rzeki palami, tak by mogła swobodnie unosić się na wodzie. Całość było jednak ciągle w fazie projektu, brakowało pali i platforma była sprzęgnięta z pomostem za pomocą kilku desek i gwoździ. Teraz wezbrana rzeka niebezpiecznie uniosła platformę, bystry prąd i wiatr przyszły jej w sukurs, i tak rozszalałe żywioły, oderwawszy parę desek, obracały właśnie podskakującą na falach platformę w dół rzeki. Trzymała się już tylko na dwóch solidniej przybitych deskach.

Henryk wziął ze sobą siekierę, gwoździe i sznur. Wiedział, że lepiej być przygotowanym. Platformie już wcześniej zdarzało się przekrzywić. Jeden koniec sznura przewiązał wokół pnia jarzębiny przy pomoście, drugi zaczął przewlekać przez ucho pontonu, aby przyciągnąć platformę z powrotem do pomostu. Potem wystarczy już tylko przybić siekierą deski. Jeśli to nie pomoże, trzeba je będzie oderwać i wyciągnąć platformę na brzeg.