Czarny feminizm

DUMA AFR(OAMER)YKAŃSKIEJ KOBIETY: Alice Walker, Toni Morrison i Ken Bugul


Inicjatorki ruchu Black American Feminism wystąpiły publicznie jako jedne z pierwszych mniejszości pośród kobiet świata, by zwrócić uwagę na brak zrozumienia specyfiki sytuacji innych ras, narodów i kultur. Czarny feminizm skupia się na problemach „czarnej tożsamości”. Rozwinął się na bazie lewicowego aktywizmu, w niektórych miejscach zbliżony do feminizmu socjalistycznego, jednak głównym zagadnieniem poruszanym w tej teorii jest to, że kobiety czarne mają inne doświadczenia niż białe, ich problemy różnią się głównie ze względu na odmienne warunki społeczne (spuścizna niewolnictwa) i rasizm (segregacja, dyskryminacja w prawach i dostępie do „źródeł”). Ponadto czarne kobiety są prześladowane i upokarzane nie tylko przez białych, ale i ze strony czarnych mężczyzn – dyskryminowanych przez białych.
Działaczki ruchu wskazują na zjawisko dyskryminacji nie tylko ze względu na płeć, ale również z powodu koloru skóry. Czarne feministki uważają, że teza mówiąca o tym, że rodzina jest ostoją patriarchatu, nie całkiem sprawdza się w społeczności czarnych, gdzie stanowi ona trzon solidarności, zjednoczenie przeciw rasizmowi. Ich zdaniem okoliczność doświadczania dyskryminacji jest zgoła inna u czarnych kobiet niż u białych. Twierdzą, że kompletna teoria nierówności płci musi uwzględniać również zjawisko rasizmu. Analizując przypadek czarnych kobiet należy wziąć też pod uwagę ich przynależność klasową. Tak wiec teorie czarnego feminizmu polegają na rozpatrzeniu wzajemnych relacji między kwestiami rasowymi, klasowymi i tymi wynikającymi z płci. A na upośledzenie społeczne czarnych kobiet składa się więcej czynników niż w przypadku kobiet białych.
Czarny feminizm porusza też problem imperializmu, któremu powinny przeciwstawiać się wszystkie osoby utożsamiające się z feminizmem. „Nie możemy wybierać jednego aspektu naszej opresji i zapominać o innych. Jedynie synteza problematyki klasy, płci kulturowej (gender), rasy i seksualności może posunąć nas naprzód” (Amos i Parmar, 1984).
Wiele aspektów życia i działalności feministycznej czarnych kobiet poruszają przetłumaczone na polski lub dostępne u nas anglojęzyczne tomy pisarek murzyńskich.

Głośna feministka (wyłoniona przy okazji trzeciej fali nurtu) i czarnoskóra pisarka amerykańska Alice Malsenior Walker (1944) jest również aktywistką polityczną. Wprawdzie zasłynęła w mediach skierowanym do prezydenta Billa Clintona w 1996 proteście w sprawie embarga nałożonego na Kubę, jednak nic z działań aktywistki nie przyćmi jej dokonań literackich. Jedna z najpopularniejszych pisarek afroamerykańskich jest autorką zbiorów poezji i opowiadań, a także powieści. Rozgłos i pamięć czytelników/podglądaczy przyniosła jej książka „Kolor purpury” (1982; ostatnie polskie wydanie w Muzie – 2003) – zdobywczyni Pulitzera i American Book Award.
Bohaterka powieści, półanalfabetka Celia, uciesznie, pokracznym stylem, w formie pełnych emocji listów do Boga i siostry Nettie opowiada tragiczną historię swojego życia. Była wielokrotnie gwałcona przez męża matki, pozbawiono ją dwójki dzieci, wydano za mąż za brutalnego wdowca. Nieoczekiwanie okazało się, że zadośćuczynienie za krzywdy doznane od mężczyzn kobieta może znaleźć tylko w ramionach innej kobiety... Biedna Murzynka z Georgii, stopniowo wydobywa się ze stanu poniżenia, osiąga dojrzałość duchową i niezależność materialną.
W 1985 roku powieść sfilmował, popularyzując historię Afroamerykanki w miłości (dwóch kobiet) i odrzuceniu Steven Spielberg, w głównej roli obsadzając Whoopi Goldberg. Ekranizacja „The Color Purple” purpurą w tytule nawiązuje do koloru symbolizującego miłość lesbijską, która subtelnie, pełna niedopowiedzeń tyczy relacji między głównymi bohaterkami.


Toni Morrison (1931) to pseudonim Chloe Anthony Wofford, amerykańskiej powieściopisarki i eseistki, z przekonań feministki. Jej powieści, poczynając od The Bluest Eyes do Pieśni Salomona wyróżniają się z uwagi na żywą wyobraźnię i doskonały warsztat pisarski. Najbardziej znaną powieścią Toni Morrison jest Umiłowana (Beloved) — na podstawie której nakręcono film w reżyserii Jonathana Demme, z udziałem Oprah Winfrey. W Polsce ukazały się też: Raj i Miłość. W swoich powieściach Toni Morrison opowiada o doświadczeniach czarnoskórych kobiet wobec dyskryminacji rasowej. Jest członkinią zarówno the National Council of Arts jak i American Academy and Institute of Arts and Letters. Aktywnie wykorzystuje swoją pozycję w promowaniu artystów i publikacji innych czarnoskórych pisarzy.

W powieściach charakteryzujących się siłą wizji literackiej i poetyckich wartości Morrison przedstawia najważniejsze problemy amerykańskiej rzeczywistości.


Umiłowana

Dom zbiegłej z Kentucky niewolnicy jest nawiedzony. Prześladuje go duch dziecka, które zostało zamordowane przez matkę, pragnącą je w ten sposób ocalić od jeszcze gorszego, w jej mniemaniu, losu: niewolnictwa do końca życia. Zjawa wraca z zaświatów pod postacią młodej dziewczyny, ale z umysłowością dziecka.
Tragedia powtarza się...
Przybyłą władają nieokiełznane żądze, jak kukułcze pisklę rozpycha się, niszczy wszystko wokół siebie. Kim jest: duchem zemsty? ucieleśnionym wyrzutem sumienia? Wiemy tyle, że ma na imię Umiłowana, takie imię córkobójczyni, Sethe, wyryła na nagrobku zamordowanego przez siebie dziecka.


Raj

Opowieść o zderzeniu tradycyjnej kultury z nowoczesnością, co prowadzi do tragedii, a zarazem — paradoksalnie — owocuje odkupieniem. Punktem wyjścia jest tajemnicza zbrodnia: pewnego dnia kilku uzbrojonych mężczyzn napada na grupę kobiet, tworzących rodzaj świeckiej wspólnoty...

Nieopodal miasteczka Ruby w Oklahomie, zamieszkałym wyłącznie przez Murzynów, kultywujących tradycję Starych Ojców i przekonanych o swej nieśmiertelności (nikt tu nie zmarł od ćwierć wieku), lęgnie się niebezpieczeństwo. W opuszczonym klasztorze zamieszkała grupa kobiet, tworząc rodzaj wspólnoty religijno-rodzinnej. Ich obcość i inność staje się wyzwaniem dla mężczyzn wykarmionych frazesami protestanckim, z obsesjami erotycznymi i trudno skrywaną ksenofobią. Napadają więc na kobiety — dochodzi do masakry — a właściwie tylko przypuszczalnie do niej dochodzi, bowiem tyle jest wersji wydarzeń, ilu napastników. Tak czy owak ten właśnie napad stanowi zdarzenie probiercze — popełniony grzech wyzwala wyrzuty sumienia, a następnie skłania do odkupienia.
Pisarka przedstawia losy kilkunastu głównych bohaterów, kobiet i mężczyzn, w rożny sposób związanych z tym wydarzeniem oraz przeszłością i teraźniejszą miasteczka Ruby. Ważną wśród nich rolę odgrywa pastor Richard Misner, moderator nastrojów i przewodnik społeczności, która z trudem akceptuje nadchodzącą zmianę czasów. Ich „raj” okazał się bowiem „piekłem” na ziemi. Dlatego pastor postanawia pozostać w Ruby, bo nie ma lepszego pola walki, lepszego miejsca dla niego niż wśród tych bezwstydnie pięknych, pełnych ułomności i dumnych ludzi.
Powieść Morrison ma strukturę koła, którego promienie zbiegają się w byłym klasztorze, a obwód wiąże losy wielu osób. Pisarka buduje narrację w stylu Faulknera, nieustannie zmieniając punkt widzenia opowieści, przerywając jej tok w nieoczekiwanym momencie, zawieszając bieg akcji, potem wracając do raz już opisanych wydarzeń, ale widzianych pod innym kątem. Daje to wrażenie bogactwa, zmienności i ruchu, rzucając coraz to nowe światło na losy bohaterów i ich psychikę. (źródło: shooving.pl)


Miłość

W dużym pustym domu mieszkają dwie stare kobiety, Christine i Heed. W dzieciństwie były nierozłącznymi przyjaciółkami, choć pochodziły z odmiennych środowisk. Dziadek Christine, Bill Cosey, był jednym z pierwszych czarnych ludzi interesu, właścicielem znakomicie prosperującego kurortu nad oceanem. Będąc już w podeszłym wieku, poślubił przyjaciółkę własnej wnuczki, jedenastoletnią Heed. Od tej chwili łącząca dziewczęta więź zaczęła zmieniać się w nienawiść.


A Mercy (Łaska)

Toni Morrison's 9th novel, A Mercy, reveals what lies beneath the surface of slavery. At its heart, like Beloved, it is the story of a mother who casts off her daughter in order to save her and a daughter who may never exorcise that abandonment.




Florens lives and works for the next eight years on Vaark's rural New York farm. Lina, a Native American, who works with her, tells in a parallel narrative how she became one of a handful of survivors of a plague that killed her tribe. Vaark's wife Rebekkah describes leaving England for New York to be married to a man she has never seen. The deaths of their subsequent children are devastating, and Vaark is hoping that eight-year-old Florens will help alleviate Rebekkah's loneliness. Vaark, himself an orphan and poorhouse survivor, describes his journeys from New York to Maryland and Virginia, commenting on the role of religion in the culture of the different colonies, along with their attitudes toward slavery.
All these characters are bereft of their roots, struggling to survive in an alien environment filled with danger and disease. When smallpox threatens Rebekkah's life in 1692, Florens, now sixteen, is sent to find a black freedman who has some knowledge of herbal medicines. Her journey is dangerous, ultimately proving to be the turning point in her life.
Morrison examines the roots of racism going back to slavery's earliest days, providing glimpses of the various religious practices of the time, and showing how all the women are victimized. They are of and for men, people who never shape the world, The world shapes us. As the women journey toward self-enlightenment, Morrison describes their progress in often Biblical cadences, and by the end of this novel, the reader understands what a mercy really means. An intense and thought-provoking look at various forms of slavery from their beginnings, this short novel has an epic scope, one which admirers of Morrison will celebrate for its intense thematic development, even as they may somewhat regret its sacrifice of fully developed characters.


BIO

Toni Morrison urodziła się w Lorain w Ohio, jej rodzice przeprowadzili się na północ aby uciec od problemów spowodowanych prześladowaniami na tle rasowym, dzięki czemu Toni dorastała w środowisku wolnym od tych rasowych uprzedzeń. Dzieciństwo Toni spędziła na środkowym zachodzie. Czytała Jane Austen i Tołstoja. Ojciec Morrison, George Wofford, często opowiadał przypowieści przekazując dziedzictwo afroamerykańskie swoim urodzonym w Ameryce dzieciom. W 1949 r. Toni rozpoczęła studia na Uniwersytecie w Waszyngtonie. Tam zmieniła imię z Chloe na Toni, tłumacząc, że Chloe jest zbyt trudne do wymówienia. Kontynuowała naukę na Uniwersytecie Cornell. Obroniła tytuł magistra w 1995 r. pisząc pracę na temat wątków samobójczych w powieściach Williama Faulknera i Virginii Woolf.
W latach 1955-1957 była nauczycielem angielskiego na Texas Southern Uniwersity. W 1969 roku przeprowadziła się do Syracuse, pracując jako edytor tekstu. Po 18 miesiącach została przeniesiona do centrali wydawnictwa Random House w Nowym Jorku. Kontynuowała nauczanie na 2 wydziałach Uniwersytety Stanowego Nowy Jork w Albanie. Nauczała tam również przez 2 lata na stypendiach dla młodych pisarzy.
W 1970 roku napisała pierwszą powieść The Bluest Eyes i zdobyła wówczas uznanie jako Toni Morrison. Po latach odrzuciła swoją przybraną tożsamość .
The Bluest Eyes opowiada o czarnej społeczności małego miasteczka na środkowym zachodzie. Główna bohaterka, Pecola Breedlove jest czarną dziewczyną, która co wieczór modli się aby mieć niebieskie oczy jak Shirley Temple. Wierzy, że wszystkie problemy znikną, jeśli jej oczy staną się niebieskie. Historia tej powieści jest częściowo oparta na historii napisanej przez Toni, po rozpadzie jej 6 letniego małżeństwa z architektem Haroldem Morrisonem.
Kolejna powieść, Sula (1973), opowiada o dwóch czarnych kobietach od dzieciństwa poprzez dojrzewanie i śmierć. Powieść została nagrodzona National Book Critics Award.
Najsłynniejszą powieścią Toni jest Pieśń Salomona (1977), historia czarnej rodziny, książka stawiana na równi z Korzeniami Arthura Haleya, która zdobyła międzynarodowe uznanie krytyków i sławę pośród czytelników na całym świecie. Sukces książki zarówno podniósł prestiż autorki jako pisarki jak również stan jej konta. Honorarium z praw autorskich pozwoliło na zakup 4 piętrowego domu w prestiżowej okolicy w stanie Nowy Jork.
W 1988 roku Morrison otrzymała Pulitzera za powieść Beloved (1987). Powieść ta została sfilmowana przez Jonathana Demme, z udziałem Oprah Winfrey.
W 1993 roku dostała literacką Nagrodę Nobla.
Jej następna powieść to Paradise (1998). Ponownie Toni osadziła akcję książki w małej społeczności. W powieści Morrison przedstawiła mieszankę rasistowskich prześladowań , uprzedzeń społecznych i biedy. 8. powieść, Love (2003), otrzymała entuzjastyczne recenzje w najbardziej prestiżowych magazynach: The New York Times, The Washington Post i wielu innych.

Toni Morrison jest znana również ze swoich adaptacji przypowieści Ezopa, kierowanych do małych dzieci – serii Kto jest górą?, które pisze razem ze swoim synem. Bogato ilustrowane na wzór komiksu książki, w formie wierszy uczą podstawowych wartości moralnych i wychowują w duchu tolerancji i poszanowania godności ludzkiej.

NAGRODY

• Nobel Prize 1993
• Pulitzer Prize 1998
• National Book Critics Circle Award 1977
• American Academy and Institute of Arts and Letters,
• Melcher Book Award,
• Elmer Holms Bobst Award,
• Chianti Ruffino AnticoFattore International Literary Prize

KSIĄŻKI

• THE BLUEST EYE, 1970 - Sinisimmät silmät
• SULA, 1973
• SONG OF SOLOMON, 1977 - Solomonin laulu
• TAR BABY, 1981 - Tervanukke
• DREAMING EMMETT, 1986
Umiłowana / BELOVED, 1987 - Minun kansani, minun rakkaani - film 1998
• JAZZ, 1992
• PLAYING IN THE DARK: WHITENESS AND THE LITERARY IMAGINATION, 1992 - Soittoa pimeässä
• RACE-ING JUSTICE, EN-GENDERING POWER, 1992
• CONVERSATIONS WITH TONY MORRISON, 1994
• LECTURE AND SPEECH OF ACCEPTANCE UPON THE AWARD OF THE NOBEL PRIZE FOR LITERATURE, 1994
Raj / PARADISE, 1998 - Paratiisi
• THE HOUSE THAT RAT BUILD. ORIGINAL ESSAYS BY TONI MORRISON, 1998
Miłość / LOVE, 2003
• REMEMBER: A PICTORIAL TRIBUTE TO THE BROWN VS BOARD OF EDUCATION SUPREME COURT DECISION, 2004
• A MERCY, 2008

Toni Morrison dla dzieci (adaptacja wierszem przypowieści Ezopa)
Kto jest górą? Lew czy mysz?
Kto jest górą? Pasikonik czy mrówka?
Who’s got games? Poppy or the snake?


DUMA AFRYKAŃSKIEJ KOBIETY

– Wiedza o Afryce, w tym literaturze tego kontynentu, stopniowo toruje sobie drogę także do polskiego czytelnika. Po 1960 roku (zwanym „rokiem Afryki”), kiedy kilkanaście krajów uzyskało niepodległość, także w Polsce odnotowujemy ożywiony rozwój studiów afrykanistycznych. Literatura afrykańska, tworzona w językach europejskich, stała się prawdziwym odkryciem. Jedną z nielicznych pisarek, które zaistniały na rynku wydawniczym w naszym kraju jest Ken Bugul (prawdziwe nazwisko Mariétou Mbaye Biléoma) – przyznawała Sohna Aisha Ndiaye, pisząca dla wortalu Afryka.org.

Pisarka urodziła się w 1947 roku w Ndoucoumane (wioska w Senegalu), francuskiej kolonii. Po studiach w Belgii wróciła ojczyzny. Została 28. żoną marabuta.
– Był czuły i delikatny – wspomina zmarłego męża i zarzeka się, że to właśnie z nim najchętniej byłaby w raju. Nie mówi, w jakim, bo ceni wiele religii i z całego serca popiera ruch ekumeniczny.
Po śmierci marabuta przeniosła się do Beninu. W latach 1986-1993 pracowała jako urzędniczka w placówkach Nairobi (Kenia), Brazzaville (Kongo), Lome (Togo). Pełniła funkcję kierownika programu organizacji pozarządowej, zajmującej się projektem planowania rodziny w Afryce (International Planned Parenthood Federation IPPF Africa Region). Od wielu lat mieszka w Porto Novo w Beninie. prowadzi galerię sztuki w byłym gabinecie lekarskim drugiego zmarłego męża – lekarza. Pociągają ją mężczyźni, ale i kobiety, o czym mówi i pisze bez skrępowania.

– Jestem panią domu na pełnym etacie, w wolnym czasie piszę i prowadzę małe przedsiębiorstwo – powiedziała w głośnym wywiadzie sprzed kilku lat Marietou Mbaye Bileoma – senegalska pisarka, animatorka warsztatów pisarskich w tym również dla osób potrzebujących pomocy (pisarstwo terapeutyczne i rehabilitacyjne), promotorka działań kulturalnych dotyczących m.in. dzieł sztuki i rzemiosła. W 2003 roku otrzymała tytuł Kawaler[y] Orderu Sztuki i Literatury przyznawany przez Ministerstwo Kultury i Komunikacji Republiki Francuskiej).

Ken Bugul należy do najbardziej utytułowanych pisarek senegalskich. Pierwszą książkę „Le Baobab fou” (Baobab szalony) wydała w Senegalu w 1983 roku. Wszystkie następne w Paryżu: „Cendres et braises” (Popiół i żar, 1994), „Riwan et le chemin de sable” (Riwan albo droga z piasku, 1999), „La Folle et la mort” (Szaleństwo i śmierć, 2000), „De l’autre côté du regard” („Widziane z drugiej strony”, 2003), „Rue Félix-Faure” („Ulica Félix-Faure”, 2005), „La piéce d’or” (Kawałek złota, 2006). Dwie pozycje ukazały się nakładem PIW-u w serii Spojrzenia.

„Widziane z drugiej strony” (De l'autre côté du regard)

Pierwsza w Polsce prezentacja senegalskiej pisarki tworzącej w języku francuskim. „Widziane z drugiej strony”, czwarta powieść Ken Bugul, to poetycka historia relacji matki z córką (będącej też tematem debiutanckiej, doskonale przyjętej „Le Baobab fou”) i tajemniczego przenikania się światów żywych ze światem zmarłych.

Krótkie, proste zdania powieści układają się w poemat rodzinnych wspomnień. Kieruje nimi logika mówionego zwierzenia, w którym jedna opowieść dzięki nagłemu skojarzeniu zmienia się w inną. Gdzie pewne myśli i wspomnienia powracają wręcz obsesyjnie.
Obsesją Ken Bugal jest matka, która odrzuciła ją, kiedy ta była małą dziewczynką, skazując na nieustanne poczucie braku bezpieczeństwa; stworzyła osobę, której nikt nie chce. Powieść jest zapisem autoterapii pamięci, jaką trzeba przejść, aby pogodzić się ze zmarłą matką. Relacja ta jednak nie może zostać odnowiona jako związek dwóch pojedynczych kobiet. W pamięci musi zostać odbudowana cała siatka powiązań rodzinnych, każda osoba żywa czy zmarła musi znaleźć w niej swoje miejsce.
(Kinga Dunin)

Ken Bugul opowiada o swoim dzieciństwie i o największej traumie – porzuceniu jej przez matkę. Samotna i opuszczona nie potrafiła nigdy odnaleźć swojego miejsca, wszędzie czując się niepotrzebną i odtrąconą przez wszystkich. Ta psychologiczna warstwa powieści przeplata się z obrazami Afryki, tej kolonialnej lecz i tej współczesnej. Choć oszczędny monologowy styl nie pozwala na długie kadry i szerokie plany, afrykańska rzeczywistość wkrada się w opowieść. Jest to jednak Afryka, która zna nie tylko pożeraczy dusz, przepaski na biodra i rozmowy z umarłymi przodkami, lecz także Afryka będąca częścią globalnej wioski, gdzie nawet proste kobiety zajmujące się na co dzień wypasaniem bydła i barwieniem batikowych tkanin wiedzą o tragedii marynarzy na Kursku.
(Anna Dziewit)


„Ulica Félix-Faure” (Rue Félix-Faure)

„Poćwiartowany trędowaty z małym przyrodzeniem wetkniętym głęboko w usta”. Od niego, czyli jeszcze brutalniej niż w „Ostatnim locie flaminga” Mii Couto czy „Ostatnim królu Szkocji” Gilesa Fodena, zaczęła się ta historia i na nim się skończy. Zacytowane zdanie Ken Bugul powtarza w swej powieści niczym mantrę. Drażni nim. Niepokoi. Bo dalekim afrykańskim kraju żyje człowiek, który podaje się za mokaddema. Unieszczęśliwia wiele kobiet. Nie przypadkiem kończy na ulicy. Zemsta wyzwala?

„Ulica Félix-Faure” to historia kobiet wykorzystywanych, krzywdzonych, hańbionych przez innych bohaterów tego afrykańskiego moralitetu: Muezina, Imama i fałszywych mędrców – mokademów. Przez sekty posługujące się czarna magią, przez „zawodowców od modlitwy”.
Mieszkańcy ulicy Félix Faure nie pojmowali, że w dzisiejszych czasach, po tylu znakach, po przysłaniu syna, po objawionych księgach, ludzie mogą chodzić do świątyń, do kapłanów, którzy bywają pedofilami, do rozpustnych mokademów, do sfrustrowanych imamów, do rabinów, którzy nie przestają być mężczyznami, do fałszywych guru, do nowych proroków, żeby mieć kontakt z Bogiem.
Wyraziste sylwetki kobiet: mistrzyni bluesa Drianké czy Muń, biednej dziewczyny z prowincji, która szukając zemsty trafia na ulicę Félix Faure, i obrazy współczesnego Dakaru: targ Kermel, dzielnice kolonialne, dzielnice nędzy, budują egzotyczny świat tej powieści.
„Ulica Félix Faure” jest prawdziwym bohaterem książki. Tętniąca życiem w dzień i w nocy, pełna barów, tajemniczych zaułków, przejść i podwórek, w których gubią się nawet stali bywalcy. Pełna dziewcząt z Wysp Zielonego Przylądka. Rozbrzmiewająca nostalgiczną muzyką gitar i skrzypiec: morną, biguine... Muzyka ubogich imigrantów z Wysp nie milknie tu nawet na chwilę. Także melodyjna, urzekająca fraza Ken Bugul (w przekładzie Jacka Giszczaka) przywodzi na myśl pieśni Cesarii Evory, której dedykowana jest ta książka.

„Ulica Felix Faure” Ken Bugul to dziwna książka. O krzywdzie, zemście i okrutnym morderstwie opowiada w nieśpiesznym, afrykańskim rytmie. Tempie hipnotycznym, powtarzanym jak refren. Jak refren powtarzają się też historie kobiet, które w gruncie rzeczy są jedną historią – uwiedzenia, wykorzystania, porzucenia. Bo być kobietą w Afryce, znaczy być oszukaną, uwiedzioną i porzuconą. A być mężczyzną, znaczy uwodzić, oszukiwać i porzucać.
Mężczyźni mają „wielkie brzuchy i małe przyrodzenia”, dotknięci są pożądaniem jak trądem i od tego trądu obumierają im serca. Uprawiają jedyne w swoim rodzaju molestowanie – religijne. W ten sposób dostają to, o co im chodzi: seks, pieniądze i władzę. Kobiety – młode i głupie czy doświadczone i wykształcone – ulegają im, bo wierzą, że tylko przez mężczyznę trafią do Boga.
Afrykański feminizm autorstwa Ken Bugul (...) jest przesycony fatalizmem. Krzywda wpisana jest w przeznaczenie kobiet, jest ich immanentną cechą. Nieodłączną cechą relacji kobieta – mężczyzna. Można zabić mężczyznę z wielkim brzuchem i wsadzić mu jego małe przyrodzenie w usta, żeby już nigdy nie mamiły Bogiem. Ale wtedy pojawi się nowy, za którym kobieta pójdzie. Bo życie polega na cierpliwości podszytej nadzieją. Przynajmniej na ulicy Felix Faure.
(Ewa Siedlecka)

Tętniąca życiem arteria Dakaru różni się od innych ulic: pełno tu barów, mrocznych zakamarków, zaciemnionych przejść. Także ludzie są tu nietuzinkowi, na Ulicy Félix Faure mieszkają bowiem tylko filozofowie: Filozof właściwy i inni filozofowie amatorzy. To tędy spacerują kobiety o nagich plecach koloru karmelu, tu słychać dźwięk wszechobecnej muzyki, widać światło naftowych lamp. Drugiej takiej ulicy nie ma. I basta. Nawet Bóg jest tu „częścią wszystkiego”, jest wszechobecny. Właściwie to jest On tak blisko, że aż w mieszkańcach, a jest w nich do tego stopnia, że każdy z nich jest tutaj Bogiem.
(Bartosz Staszczyszyn)


FRAGMENT

– Nie dostąpiłem jeszcze tego szczęścia, by znaleźć to, czego szukam. Szukam skromnej kobiety – mówiłeś. Ja zaś mówiłam ci, że szukam dobrego mężczyzny, ale szukam też ojca dla mojej córeczki. Moja córeczka potrzebowała ojca. Odwiedzałeś nas z bogiem na ustach, zawsze z różańcem w ręku. Mówiłam sobie, że z takim mężczyzną niczego nie trzeba się obawiać. Mężczyźnie, który przychodzi z Bogiem, nie trzeba nic mówić. Jego B óg wszystko mu mówi i na pewno mu wskaże, jak należy postąpić. Żyłam jak w uniesieniu. Zawsze szuka łam Boga. Nie poddawałam Jego istnienia w wątpliwość. Dla mnie Bóg musiał istnieć. Potrzebowałam Go. Kiedy się zjawiłeś, pomyślałam, że wszystkie moje modlitwy zostały wysłuchane. Tak oto, uspokojona, dałam się wciągnąć w okropną awanturę. Zdawało mi się, że znalazłam Boga, tymczasem nawiązałam znajomość z diabłem. Tak oto uwiodłeś mnie. Byłam prawie w tym samym wieku co ty. Byłam w wieku, w którym kobieta zaczyna wątpić w swoją młodość, ale zdołałeś mnie przekonać, że nie interesuje cię wiek tylko osobowość. Mówiąc w ten sposób, robiłeś aluzję do proroka, który poślubił kobietę starszą od siebie o piętnaście lat. Nadal przychodziłeś do mnie kilka razy dziennie i coraz bardziej przywiązywałam się do ciebie. Zawsze przychodziłeś z bogiem na ustach. Chciałam wierzyć w Boga, więc byłam rada. Usiłowałeś mnie przekonać, że aby dotrzeć do twojego boga, trzeba pokonać pewną drogę. Mówiłeś, że twój bóg obdarzył niektóre osoby władzą, a inni, by do niego dotrzeć, potrzebują pośrednika. Ja, która wierzyłam, że każda istota jest drogą ku Bogu, zaczęłam stawiać sobie pytania, podważać własne przekonania. Kiedy próbowałam ci powiedzieć, że od dziecka wpajano mi, iż każdy powinien sam odnaleźć Boga, sugerowałeś, że może i jestem na duchowej ścieżce, ale nie na najwłaściwszej. Oznajmiłeś mi uroczyście, że powinnam wstąpić na twoją ścieżkę, że jesteś jej przedstawicielem na całe terytorium narodowe, że jesteś mokaddemem. Mówiłeś, że twój bóg kocha mnie za to, że cię poznałam. I jeśli interesujesz się mną, to właśnie dlatego, że twój bóg mnie pokochał. Miałeś mi wskazać ścieżkę wiodącą wprost do swego boga, oczywiście wiodącą poprzez ciebie. Wątpiłam, a jednak nalegałeś tak bardzo, że nie mogłam się oprzeć. Mogłam przecież spróbować tej ścieżki. I choć wcześniej żyłam jak wyzwolona kobieta, zaczęłam nakrywać głowę i ubierać się wedle twoich wskazówek. Mówiłeś, że nie powinnam pokazywać ciała. Że twój bóg tego nie lubi! Naprawdę sprawiałeś wrażenie człowieka, który chce sprowadzić mnie na właściwą drogę. Cytowałeś mi święte Pisma i kazałeś odmawiać określone modlitwy. Mówiłeś, że wkroczyłam z tobą na ścieżkę zbawienia. Mówiłeś, że wszystkie kobiety, które cię rzuciły, nie miały szczęścia. Ja zaś mam szczęście i powinnam dziękować twemu bogu, że postawił na mej drodze mężczyznę takiego jak ty. Kazałeś mi sprowadzić moją rodzinę i poinformować ją, że zamierzasz mnie poślubić. Mnie, kobietę, która przestała już wierzyć, że mężczyzna w twoim wieku zechce zostawić tyle młodych, pięknych i bogatych kobiet, aby się z nią ożenić! Nie zwracałam uwagi na twoje słowa, kiedy mówiłeś mi, że licealistki umawiały się z tobą i wyznawały ci miłość. Miałeś przecież córkę, która niemal mogłaby być matką tych dziewcząt! Gdybym była ostrożna, musiałabym dojść do wniosku, że masz problemy. Twoje wypowiedzi były bowiem niegodne człowieka, za jakiego chciałeś uchodzić. Chciałeś uchodzić za świętego człowieka, a mówiłeś w kółko o młodych dziewczętach, które marzą o tym, by się z tobą przespać, i o majętnych kobietach, które chcą cię poślubić. Czasem zadawałam ci pytanie, dlaczego nie żenisz się z tymi bardzo bogatymi i bardzo pięknymi kobietami, które tak cię pragną. Mówiłeś, że jesteś na drodze do Boga, na ścieżce duchowej, nie materialnej. Powtarzałeś, że szukasz kobiety cnotliwej. Odurzały mnie twoje słowa. Sprawiłeś, że stopniowo zerwałam stosunki z ludźmi, których widywałam, twierdząc, że nie są to ludzie, z którymi powinnam się zadawać. Mówiłeś, że twój bóg wskazuje ci ludzi, z którymi powinnam się widywać. Żyłam jak w uniesieniu i coraz bardziej ci ustępowałam. Wyraziłeś chęć poślubienia mnie i powiedziałeś, że jedyną osobą, której nie byłbyś w stanie się sprzeciwić, gdyby nie wyraziła zgody na ślub, jest twoja matka. Kiedy ją powiadomiłeś, nie miała żadnych zastrzeżeń. Poprosiłeś ją o „widzenie”, które miało pokazać, czy ten związek jest dla ciebie dobry; stwierdziła, że jest dobry. Poprosiłeś o to ponownie, bo nie chciałeś angażować się w kolejny nieudany związek. Twoja matka potwierdziła, że wszystko będzie dobrze. Zwróciłeś się do mężczyzny, który był przyjacielem twojego ojca z dzieciństwa, prosząc i jego o „widzenie”. Kiedy w dwa dni później udałeś się do niego, by zapytać o wynik, przyjaciel twego ojca był tak oczarowany tym, co zobaczył, że, jak mi powiedziałeś, wstał w środku nocy, by wznosić ku Bogu dziękczynne modły! Mnie także kazałeś zwrócić się z tym do mojej rodziny. Nalegałeś codziennie, aż wreszcie musiałam zadzwonić do przyjaciela rodziny. Rodziców straciłam dawno temu. W dwa dni później zadzwoniłam ponownie, by spytać o rezultaty. Wszystko wyglądało cudownie. Nie rozumiałam, dlaczego twój bóg sam nic ci nie powiedział na ten temat. Przełożyłeś datę naszego ślubu na wcześniejszy termin, na październik. Pierwsze dni były istnym szaleństwem. Byliśmy dla siebie stworzeni. Wyglądało na to, że jesteś naprawdę miły, czuły, delikatny; co wieczór opuszczałam mój dom, by spędzić noc u ciebie, u mojego męża, w obliczu twego boga, o którym cały czas mówiłeś. Przestałam zauważać moją córeczkę. Od początku podchodziła do tego z rezerwą. Nic nie mówiła, ale czułam, że ten związek nie spełnia jej oczekiwań. Ja sama dość szybko zdałam sobie sprawę, że choć głosisz miłość, miłosierdzie, nie zwracasz uwagi na moją córeczkę, która jest sierotą. Czytałam wielokrotnie surę z Księgi, w której mowa o ubogich i sierotach, i nie rozumiałam, dlaczego twój bóg nie podsuwa ci podobnych myśli. Wydawało mi się to trochę dziwne i nawet powiedziałam ci o tym. Odparłeś, że obserwujesz moją córeczkę, bo zastanawiasz się, jak do niej dotrzeć, jak nawiązać z nią kontakt. To było dziwne. Nie widziałam żadnych efektów twoich obserwacji. Moja czternastoletnia córeczka była pozo stawiona sama sobie, podczas gdy jej matka oddała się ciałem i duszą sławnemu kuzynowi jej zmarłego męża, mokaddemowi. Mokaddemowi, który był wysoki, miał ciemną skórę, lubił odgrywać uwodziciela i opowiadać swoje przygody z licealistkami.

Wiele podróżowałam, w głąb siebie i po świecie. Szuka łam siebie, szukałam siebie wszędzie. W ten sposób poznałam niejedno, robiłam mnóstwo rzeczy, niejedno widziałam. Moje życie różniło się od życia innych osób w moim wieku, z mojego pokolenia, od życia osób z mojej rodziny, od życia moich przyjaciół. Miałam własne życie. Życie, które lubiłam. Moi przyjaciele uważali mnie za osobę wyjątkową, ludzie z mojego pokolenia za osobę odmienną, rodzina zaś za osobę anormalną. A przecież byłam jak wszyscy, najzwyczajniej w świecie. Mówiłam, jadłam, spałam, śmiałam się, zdarzało mi się płakać. Byłam przywiązana do podstawowych wartości, takich jak przyjaźń, sprawiedliwość. Jedyne, co można mi było zarzucić, to pasja wolności. Inaczej rozumiałam wolność. Dla mnie bycie wolną nie oznaczało, że mogę robić to, co chcę, zaczęłam się raczej zastanawiać, czy naprawdę chcę tego wszystkiego, co robię, ze względu na siebie samą, oczywiście, nie szkodząc innym. Mimo tych moich pomysłów niektórzy ludzie nie przestawali mnie cenić. Koniec końców, nie było ze mną tak źle. Ostatnie chwile, które spędziłam przy umierającym mężu, zahartowały mnie. Mój mąż był nieuleczalnie chory, czuwaliśmy nad sobą nawzajem. Jedno z nas czuwało nad tym, które miało umrzeć, wiedząc o tym, że umrze. Drugie czuwało nad tym, które miało żyć dalej, wiedząc o tym, że będzie żyć. Oboje staliśmy w obliczu śmierci, ale mówiliśmy tylko o życiu. Na początku płakałam, ale życie i śmierć coraz bardziej mieszały się ze sobą i nie zważałam już ani na jedno, ani na drugie. Czasem miałam nawet wrażenie, że śmierć jest jak podróż i że mąż po przybyciu do celu napisze do mnie, da znak życia, może nawet wróci. Oczekiwana śmierć nadeszła i w wieku czterdziestu czterech lat zostałam z czteroletnią córeczką i wielkim domem, który należało utrzymać. Przez dwa lata obowiązki zawodowe sprawiały, że wciąż jeździłam do sąsiedniego kraju; dopiero potem zaczęłyśmy z moją córeczką nowe życie. Nowe życie w małym kolonialnym mieście, które było świadkiem wszystkich kolonizacji. Portugalskiej, francuskiej, afrobrazylijskiej i innych kolonizacji, o których nie wiedziałam, ale które zostawiły ślady w błękitnych oczach sąsiada z przeciwka. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz tu przyjechałam, wiele lat temu, to małe miasto oczarowało mnie. Od razu spodobało mi się, że aby tam dotrzeć, trzeba przejść przez most. Miasto wód otoczone spokojną, łagodną rzeką, w odcieniach ochry, z kolonialną architekturą, która przypominała mi mój kraj rodzinny. To także ułatwiło adaptację. Bardzo szybko przywykłam do tego miejsca. Przyjechałam tu po raz pierwszy w sprawach zawodowych, przed kilkoma laty. Tu spotykałam się z przyszłym mężczyzną mego życia...


ROZMOWA: „Piszę, aby zanegować stereotypy i komunały dotyczące afrykańskich kobiet”

Wywiad przeprowadzony przez Renée Mendy-Ongoundou, Amina, maj (1999)

Wraz z pojawieniem się na rynku „Baobab Fou” (NEAS, 1983) Ken Bugul, czyli Mariétou Biléoma Mbaye, wywołała ogólne oburzenie w środowisku literackim. Nigdy przedtem żaden pisarz afrykański nie obalił tylu stereotypów. W 1994 roku Ken Bugul powtórnie szokuje wydając „Cendres et Braises” (Hartmann), poruszając tym razem kulturalny aspekt par „domino”. Ciągle tak samo przekonana o determinującej w życiu roli kultury, w swojej trzeciej powieści autorka opowiada krzyżujące się ze sobą losy afrykańskich kobiet. „Riwan ou le chemin de sable” jest bulwersującą opowieścią, w której fikcja czerpana jest u źródeł autentycznych przeżyć. Ta wybitna powieść napisana jest z siłą i zmysłowością.




– Skąd pochodzi pseudonim „Ken Bugul”?
– W języku „wolof” Ken Bugul znaczy „ten, którego nikt nie chce”. Jest to potocznie używane imię, które nadaje się w Senegalu i w innych krajach afrykańskich kobietom rodzącym martwe dzieci. Po trzecim lub czwartym nieudanym porodzie nadaje się im imię Ken Bugul. Nikt jej nie chce, nawet śmierć, bo przecież ona ciągle żyje. Ken Bugul jest także imieniem bohaterki „Baobab Fou”. Książka ta spowodowała dużo hałasu, co można było przewidzieć biorąc pod uwagę skandalizującą, jak na tamte czasy, treść. Żeby mnie ochronić, wydawca zaproponował wydanie książki pod pseudonimem „Ken Bugul”. Ponieważ walczyłam ze stereotypami, nikt mnie nie chciał, nawet mój wydawca! Jako że ten pseudonim znalazł się we wszystkich antologiach, postanowiłam przy nim pozostać.

– Jakie jest Pani podstawowe zajęcie, poza pisaniem, oczywiście?
– Jestem panią domu na pełnym etacie, a w wolnym czasie piszę i prowadzę małe przedsiębiorstwo zajmujące się promocją sprzedaży dzieł sztuki i rękodzieła. Włączam też w tę działalność afrykańską gastronomię. Jestem wdową po lekarzu z Beninu. I to właśnie w jego gabinecie urządziłam galerię sztuki, w Porto-Novo w Beninie.

– Czy można powiedzieć, że „Riwan” jest przede wszystkim historią o kobietach?
– Tak, to opowieść, która stała się dla mnie pretekstem do mówienia o afrykańskich kobietach. Zawsze powtarzam, choć może to być odebrane dwuznacznie, że kocham kobiety. Sądzę, że są piękne i delikatne. Urodziłam się w środowisku poligamicznym, gdzie dzieci żyją przede wszystkim w otoczeniu kobiet. Małe dziewczynki bawią się między sobą w tatusiów i mamusie. Uczyłyśmy się całować z dziewczynkami, nie z chłopcami. W Afryce dziewictwo musiało być zachowane. To wszystko miało znaczenie dla miłości, którą żywię dla kobiet.

– W „Riwan” przywołuje Pani erotyczne gry między dziewczynkami. Chyba żadna z pisarek nie posunęła się tak daleko w opisywaniu zmysłowości, żartów między kobietami, i np. tańców erotycznych. „Riwan” jest książką niezwykle zmysłowa.
– To prawda, jest bardzo zmysłowa, ale jednocześnie prawdziwa. To, co opisuję odpowiada w dużej części prawdziwym przeżyciom. Przekonuje się nas o tym, że afrykańska kobieta zawsze znajduje się na polu lub na targu, niosąc coś na głowie lub na plecach. Myślimy, że nigdy nie żartuje, nie odzywa się i nic nie wie. A to przecież wierutna bzdura! Piszę, aby zanegować tego typu stereotypy i komunały dotyczące afrykańskich kobiet.

– Czy naprawdę była Pani dwudziestą ósmą żoną marabuta ?
– Tak. W tamtym okresie poszukiwałam siebie samej. Miałam dosyć bycia kobietą pochodzenia wiejskiego. Muzułmanką. Afrykanką, która była w szkole, która znalazła się na zachodzie i została uwikłana w tę kulturę. To prawda, że pociągała mnie opera, sery, wina, jednym słowem chłonęłam kulturę zachodnią. Jednocześnie dwie zakorzenione we mnie kultury narzucały mi pewne stereotypy. Z jednej i z drugiej strony chciano mi przypiąć łatkę. Kiedy przyjechałam do wioski, o której mowa, marabut był już mężczyzną w podeszłym wieku. Poszukiwałam odnośników związanych z dzieciństwem i z ojcem. Miałam 32– 33 lata i chciałam rozpocząć życie od nowa. Po wieloletnich poszukiwaniach siebie w różnych miejscach, wróciłam do wioski, w której się urodziłam. Spotkanie z marabutem okazało się być dla mnie wrotami zbawienia.

– Co skłoniło Panią do przyłączenia się do jego haremu?
– Po raz pierwszy zobaczyłam wtedy tyle kobiet żyjących razem. Ja, wielokrotnie drążona zazdrością, obserwowałam je, piękne i spokojne. Praktycznie rzecz biorąc zasugerowałam marabutowi, aby przyjął mnie do haremu. Poślubił mnie bez mojej wiedzy, dowiedziałam się o tym przypadkiem. Lecz zupełnie mi to nie przeszkadzało, bo już zdążyłam go bardzo polubić. Był moim przyjacielem. Poślubiając go, pozbyłam się tym samym zazdrości i wszystkich wewnętrznych sprzeczności.

– Ale przecież kobiety, o których Pani pisze, w rzeczywistości nie są znowu tak bardzo szczęśliwe. Aby zobaczyć marabuta, muszą czekać na swoją kolej. A on przecież niektórych z nich nigdy nie przywołuje. W jeszcze gorszej sytuacji jest ostatnia z małżonek: to właśnie ona jest detronizowana przez nowo przybyłą. Na każdą z nich przychodzi kolej bycia nieszczęśliwą…
– Tak, ale jednocześnie należy podkreślić rolę marabuta i duchowy, religijny wymiar związku z nim, który powoduje, że strona materialna i fizyczna stają się mniej ważne. Wszystkie jego kobiety, z wyjątkiem Ramy, lubują się w wymiarze duchowym tego małżeństwa. Dlatego właśnie Rama koniec końców zdradza marabuta i ucieka . Inne pracują nad wymiarem duchowym, gdyż podążają za swoim Ndigueul.

– No właśnie, czym naprawdę jest Ndigueul?
– To akt podporządkowania się i oddania komuś, który stanowi dynamikę afrykańskiego murydyzmu. Kobieta może być poddawana tylko Ndigueul swojego męża, natomiast mężczyźni muszą znaleźć marabuta, który byłby ich Ndigueul. To całkowite oddanie się jest też gwarancją raju. Wolimy oderwać się od życia materialnego i fizycznego, aby dostąpić życia wiecznego.

– Czy nie jest to ułuda?
– A kto powiedział, że wszystko, co robimy nie jest ułudą? Przybycie na Targi Książki, uważanie się za wyemancypowaną kobietę i udzielenie wywiadu jest tak samo daremne jak myślenie, że można sobie zapewnić raj. Wszystko w życiu jest daremne: każdy tworzy złudzenia na własny użytek. Bo przecież lepiej jest mieć coś, czego w życiu można się trzymać, niż w nic nie wierzyć. Potrzebujemy złudzeń, żeby żyć. Wszyscy żyjemy złudzeniami, gdyż tak naprawdę nie wiemy, gdzie znajduje się szczęście

– W każdym bądź razie, jedna z Pani postaci wcale nie chce wiedzieć, czy raj istnieje w innym świecie, czy nie. Chce przeżywać raj tu i teraz.
– Tak, to Rama.

– Mam wrażenie, że mówi Pani o wszystkich religiach. O buddyzmie, o murydyzmie, o chrześcijaństwie i o Dalaj Lamie…
– I o Jezusie, którego spotkałam w Polsce… Jestem przeciwna jakiemukolwiek sektaryzmowi. Zawsze byłam zbuntowana. Kiedy miałam 22 lata, byłam otwarta na świat i chciałam nawet być żydówką. Choć islam także mi odpowiadał pod wieloma względami. Ale nie chciałam oddać się islamowi, który kocham, lecz który uważam za dosyć ograniczający. Moja wizja jest wizją ekumeniczną.

– Marabut, którego opisuje Pani w swojej książce, ma niesamowitą umiejętność ujarzmiania ludzi.
– Tak, to właśnie dlatego jest marabutem i ma tyle kobiet. Jest to człowiek absolutnie wspaniały. W Senegalu naprawdę istnieją tacy ludzie, a mimo to na każdą dolegliwość podaje się nam tabletki … A przecież kontakt z drugim człowiekiem, delikatność w głosie, umiejętność wzbudzania zaufania i tolerancja mogą rozwiązać problemy wielu ludzi. Powinniśmy mieć więcej marabutów, kobiet i mężczyzn, aby świat był lepszy.

– Odeszła Pani z domu marabuta dopiero po jego śmierci. Czy dużo się zmieniło od tego czasu?
– Po jego śmierci wyjechałam do miasta i po trzech dniach znalazłam pracę! Dlatego, że dobrze czułam się w swojej skórze. Znowu stałam się sobą. Teraz funkcjonuję jako „pełna” osoba. Zostawiłam w tyle kukłę zszytą z tysięcy kawałków, którą byłam, na rzecz osoby integralnej, którą się stałam. Doświadczenie to pozwoliło mi odczuć, że naprawdę należę do świata. Jestem jak drzewo, którego korzenie znajdują się w Afryce, a którego korona rozpościera się nad światem. Potrzebowałam tego, spotkanie z marabutem i jego żonami było dla mnie bardzo cenne. Było to doświadczenie niepowtarzalne.

– Czy fizycznie było Pani z marabutem naprawdę tak dobrze, jak to Pani opisuje,
czy też jest to tylko fikcja?
– Zawsze powtarzam, że mężczyzna nie ma wieku. Marabut naprawdę był czuły i delikatny, trzeba mu to przyznać! Nie wyobrażamy sobie zazwyczaj, że ktoś jego pokroju jest człowiekiem z krwi i kości. A przecież on też miał ochotę żartować i rozmawiać. Był podobny do mężczyzn mojego pokolenia dzięki swojej otwartości i uniwersalności. Nie idealizowałam go jednak, tak jak innych. A jednak odnalazłam w nim cudowna osobę, z którą mogłam rozmawiać w zagubionej wiosce. On także był samotny, a ze mną mógł dyskutować o wszystkim. Nauczył mnie wielu rzeczy i zrehabilitował mnie w moich własnych oczach, mnie i moje środowisko. Nigdy o tym nie zapomnę. Gdyby istniał raj, i gdybym, dostępując go, musiała wybierać spośród wszystkich osób, które znałam, wybrałabym właśnie jego.

(tłumaczenie: Zosia Machnicka)


KONTEKSTY

Senegalska proza kobieca

Nowe pokolenie przedstawicielek współczesnej prozy kobiecej łączy bardzo wiele. W ich twórczości możemy dostrzec wspólną tematykę, zbieżne motywy, nawet stylistykę. Mają pokrewne inspiracje. Piszą o swoim kraju, domu, rodzinie. Szepczą o miłości i kobiecości. Czasem krzyczą o emancypacji, równouprawnieniu.
Wprawdzie ożywione życie literackie zaobserwowano w Senegalu w okresie międzywojennym, jednak literatura narodowa w pełnym rozumieniu tego słowa narodziła się dopiero po drugiej wojnie światowej, a dojrzała w latach pięćdziesiątych, tj. w okresie największego nasilenia ruchu narodowowyzwoleńczego.

Istotnym we współczesnym życiu literackim pozostaje także udział piszących kobiet senegalskich, w tym m.in. Mariáma Bâ, Ken Bugul, Aminata Zaaria. Wiele ich łączy, wspólne korzenie kulturowe, zbieżne biografie, z takimi jej dominantami, jak bolesne wspomnienia dzieciństwa (utrata matki), wychowanie w tradycyjnej rodzinie muzułmańskiej, wykształcenie za granicą, wyemancypowanie, aktywność zawodowa i społeczna. Podobnie jak większość współczesnych intelektualistów wiele lat spędziły w otoczeniu kultury europejskiej, w życiu dojrzałym osiadły poza ojczyzną: Ken Bugul w Beninie, Mariama Bâ i Aminata Zaaria we Francji. Wszystkie wybrały język francuski jako formę przekazu literackiego. Jednak odwołując się do obrazowego stwierdzenia jednego z najwybitniejszych pisarzy afrykańskich Ahmadou Kourouma (Wybrzeże Kości Słoniowej), pisały po francusku, ale myślały po afrykańsku. W efekcie otrzymujemy oryginalną „zafrykanizowaną” francuszczyznę (określenie Jerzego Rohozińskiego), pełną analogii, symboli, przysłów, utrzymaną w charakterystycznym rytmie i oddającą nadrealizm afrykańskiego świata wyobrażeń. Jest to język niezwykle barwny, plastyczny, nacechowany pojęciami świata przyrody.
Wymienione powieściopisarki są znane nie tylko w swoim kraju. O popularności ich utworów, tłumaczonych na wiele języków europejskich (w tym także polski), zdecydowała odwaga pisarska podejmowania tematów trudnych, niepopularnych, odważnych społecznie i obyczajowo.

W senegalskiej prozie pojawiła się cała plejada wyznań twórczych, w których autorki odkryły przed czytelnikami różnorodną gamę kobiecych uczuć, skrytych wyznań i marzeń. Czytelnikom i krytykom przyszło poważniej traktować to, co dotychczas przyjęto określać terminem „literatura kobieca” (początkowo ujmowanym w cudzysłów). Mimo to literatura kobieca w XX wieku w Senegalu nadal pozostała zjawiskiem nieco „egzotycznym”. Chętnych zironizować to zjawisko było nie mniej, niż tych, którzy traktowali je z powagą i szacunkiem. Pisarki ubiegłego stulecia, poszukujące własnych dróg w literaturze, zmuszone były pokonywać podwójną przeszkodę. Z jednej strony – niedowierzanie nowemu talentowi, z drugiej – niedowierzanie, że ten talent należał... do kobiety.
Niezależnie jednak od tych skrajnych opinii lektura omawianej twórczości uświadamia nam, że twórczość kobieca – nie jest gorsza (ani lepsza) od męskiej, w istocie jest inna. Jednocześnie przypomnijmy, że już w 1920 roku literatura kobieca na świecie wkracza w fazę odkrywania i manifestowania kobiecości, poszukiwania pełni człowieczeństwa, przejawiającego się w czysto kobiecych doświadczeniach [zob. H. Jaxa-Rożen, Kobiety i literatura, OŚKa. Biuletyn. Pismo Ośrodka Informacji Środowisk Kobiecych”, 1999, nr 1]. Jednakże autorka niniejszego opracowania nie zamierza włączać się do dyskusji: „o zasadności w literaturze podziałów uniwersalnych”, czy też opowiadać się po „jednej ze stron”. Za najbardziej przekonywującą należy jej zdaniem uznać pogląd, że utalentowana kobieta (podobnie jak utalentowany mężczyzna) jest obecna w swoich utworach nie poprzez „kobiece” lub „męskie”, ale ogólnoludzkie.

Kontynent afrykański stanowi arenę zagorzałych sporów o drogach rozwoju, a literatura, w tym w utworach pisarek senegalskich stara się adekwatnie odzwierciedlać istotę owych sporów, pokazać walkę nowego i starego, wzajemne oddziaływanie tradycji i nowatorstwa. Dlatego też uważam, że najbardziej intrygującą kwestią jest miejsce, jakie zajmuje twórczość współczesnych pisarek we współczesnej teorii literatury, ewolucja kobiecej świadomości, odnajdywanie własnej ekspresji oraz jej rola w przewartościowaniu wypracowanych przez historię literatury sądów. Przyjęty termin stanowił raczej w tym konkretnym przypadku funkcję użytkową, pozwalającą wyodrębnić spośród bogatej literatury afrykańskiej pewną grupę tekstów literackich. Z pojęciem „literatura kobieca” autorka utożsamia twórczość, reprezentującą pewną „subkulturę”, rozumianą jako sposób życia samoświadomej mniejszości wyłonionej z dominujących wartości społecznych. W kręgu zainteresowań autorki pozostają utwory napisane przez kobiety, odzwierciedlające kobiece widzenie świata oraz jej poglądy na człowieka, pozwalające dostrzec ciągłość i powtarzalność pewnych tematów, problemów i postaci. Ten szczególny dorobek literacki, który otwiera przed nami tajemniczy obraz kobiety, pozwala odkryć pojęcie „kobiecości”. W tym kontekście najbliższym wydaje się nam stanowisko reprezentowane przez polską badaczkę kobiecego pisarstwa – Grażyną Borkowską, która definiuje twórczość kobiecą „jako zbiór utworów kobiecego autorstwa, odwołujących się do kobiecych doświadczeń egzystencjalnych lub też przedstawiających sytuację kobiety w świecie”.

Współczesne pisarki senegalskie podejmują w swoich utworach trudne kwestie społeczne i obyczajowe, otwarcie piszą, jak np. Ken Bugul w powieści „Widziane z drugiej strony”, o trudnym losie małych dziewczynek, dorastających w warunkach tradycyjnego modelu rodziny islamskiej, o ich bezgranicznej samotności, pozostawieniu samych sobie, wychowywanych przez starych ojców i niewykształcone kobiety. Odkrywamy w tej twórczości ogromną uczciwość. Tu mówi się bez maski i bez patosu.

Analiza dostępnych tekstów pozwala widzieć autorce w literackiej twórczości ważny i znaczący wyraz świadomości współczesnego pokolenia senegalskich pisarek, ich stosunku do świata, do aktualnych wydarzeń. W formie prozatorskiej wypowiedziały poglądy zarówno w sferze społecznej, obyczajowej, jak i intymne przeżycia jednostki. Wymierną wagę tej twórczości podkreślają prestiżowe nagrody literackie i wyróżnienia międzynarodowe.
Jednakże współczesna proza afrykańska, w tym senegalska, w znacznej mierze pozostaje nieznana polskiemu odbiorcy. Stosunek krytyki literackiej zarówno francuskiej, jak i polskiej, w stosunku do wielu pisarek należy uznać za lekceważący i krzywdzący. Wciąż stosuje się jedną z najbardziej dotkliwych form psychologicznej presji –przemilczanie... .

Mariama Bâ jest przedstawicielkę najstarszego pokolenia senegalskich literatek, znaną działaczkę feministyczną. Jak sama podkreśla, jej osobowość twórcza kształtowała się pod wpływem trzech indywidualności.
Przede wszystkim ojca, który przekazał jej zamiłowanie do literatury, był pierwszym nauczycielem sztuki oratorskiej. Wspomina także o Berthe Maubert, u której pobierała lekcje języka francuskiego oraz nauczycielce ze szkoły średniej Germaine Le Goff (obecnie jedna z najbardziej uznanych szkół średnich – Liceum im. Lamine Gueye w Dakarze).
Urodziła się w 1929 roku w Dakarze. Ojciec zajmował wysokie stanowiska w administracji państwowej (Minister). Matka zmarła, gdy była niemowlęciem. Wychowywała się pod opieką babki w tradycyjnej rodzinie muzułmańskiej. W 1947 roku została dyplomowaną nauczycielką, w ciągu dwunastu lat pracowała w placówkach oświatowych. Przyczyny zdrowotny zmusiły ją do rezygnacji z aktywnej pracy dydaktycznej. Dalsza praca zawodowa związana była z obowiązkami pracownika administracyjnego instytucji nadzorującej placówki oświatowe.
Debiutowała w 1979 roku powieścią „Une si longue lettre” (Pewien długi list). Dorobek literacki Mariama Bâ ilościowo nie przedstawia się imponująco, to zaledwie dwie powieści. Jednak już pierwsza powieść przyniosła jej ogromny sukces, zarówno w kraju, jak i za granicą. Powieść była tłumaczona na 20 języków, a w listopadzie 1980 roku we Frankfurcie otrzymała prestiżową nagrodę Noma.
Mariama Bâ podjęła trudną drogę typowego pisania kobiecego. Pod względem podejmowanej tematyki „Une si longue lettre” to powieść feministyczna, w której autorka reaguje na sytuację swoich „sióstr”, ofiar tradycji i utartych norm społecznych. Pod względem gatunkowym to powieść epistolarna. Śmierć męża oraz ceremonia pogrzebu stają się dla Ramatoulaye, bohaterki i narratorki, okazją do wspomnień ich wspólnego życia i pewnych podsumowań całego życia bohaterki, począwszy od lat dziecięcych, szkoły, lat młodzieńczych, szczęśliwego okresu narzeczeństwa, do pierwszych małżeńskich rozczarowań, rozstania, codziennej walki o przetrwanie. Samotna, bezsilna wobec losu i tradycji, adresuje długi list do swojej najlepszej przyjaciółki Aissatou. Chronologicznie narracja powieści kończy się z chwilą zakończenia czteromiesięcznej żałoby. Forma oczyszczającego wyznania w intymnym zapisie epistolarnym pozwala wylać z siebie całą gorycz, ból i poczucie niesprawiedliwości.
Powieść Mariama Bâ to forma protestu, czy raczej procesu wszczętemu przeciwko poligamii. Autorka piętnuje postępowanie mężczyzn oraz niektóre praktyki obyczajowe, jak na przykład nieracjonalne organizowane uroczystości rodzinne „na pokaz”, upadek obyczajów, problemy edukacji, małżeństwa bez zgody młodych dziewcząt, naruszenia praw kobiet i itp. To nie powieść autobiograficzna, jakby mogło się wydawać, jednak w dużej mierze doświadczenia autorki oraz bezpośrednia obserwacja najbliższego otoczenia pozwoliły pisarce zgromadzić materiał wyjściowy.
Świetnie zapowiadającą się karierę nagle przerwała śmierć 17 sierpnia 1981 roku, na trzy miesiące przed ukazaniem się jej drugiej powieści: „Le chant écarlate” (Szkarłatna pieśń). W swojej drugiej powieści pozostaje wierna zasadniczej problematyce. Jest pierwszą w literaturze afrykańskiej powieściopisarką podejmującą zagadnienia pozycji kobiet w społeczeństwie afrykańskim, otwarcie piętnującą niesprawiedliwość społeczną, której na co dzień doznają współczesne kobiety.
Prozę Mariama Bâ możemy określić jako obyczajowo-społeczną. Złożone tematy emancypacji oraz warunków życia kobiet rozpatrywała przez pryzmat osobistych doświadczeń rozwódki (mąż był posłem do parlamentu), matki dziewięciorga dzieci, działaczki feministycznej, kobiety wykształconej.

[...]Ken Bugul w języku wolof (największej grupy etnicznej w Senegalu) oznacza „tą, której nikt nie chce” i nadawane jest kobietom, które urodziły martwe dziecko. To obrazowe określenie pisarka przyjęła jako swój pseudonim. Z jednej strony oddaje charakter uwarunkować społecznych kobiety w społeczeństwie senegalskim, z drugiej – chroniło przed konsekwencjami publikacji odważnej powieści „Widziane z drugiej strony”, podejmującej problem ubezwłasnowolnienia kobiet w realiach tradycyjnych rodzin muzułmańskich. Powieść została uznana przez 69 francuskich księgarzy znanej sieci księgarskiej FNAC za najlepszą powieść 2003 roku
To pierwsza książka Ken Bugul przetłumaczona na język polski (zapoczątkowała nową serię Państwowego Instytutu Wydawniczego, Spojrzenia). Autorka gościła na targach książki w Warszawie w 2004 roku. Debiut Ken Bugul – podkreśla Kinga Dunin – nie okazał się „martwym porodem” – z racji poruszanych tematów tabu wywołał ostry skandal w Afryce i bardzo żywą reakcję na całym świecie. Ken Bugul otrzymała Grand Prix Littéraire de l’Afrique Noir (za książkę „Riwan et le chemin de sable” w 1999 roku), w 1999 roku Nagrodę UNESCO dla Kobiet Afryki, a w 2003 roku francuskie Ministerstwo Kultury i Komunikacji przyznało jej tytuł Kawalera Orderu Sztuki i Literatury.
Twórczość Ken Bugul to autoterapia pamięci kobiety, która na zawsze zachowa w swoich powieściach ból małej dziewczynki odrzuconej przez matkę. Jej twórczość to prosty, ale poruszający zapis drogi, jaką trzeba przejść, aby odnaleźć rodzinny dom, połączenie ze zmarłymi przodkami, wreszcie spokój duszy i ukojenie serca.

Aminata Zaaria to najmłodsza przedstawicielka prozy senegalskiej, urodzona w 1973 roku w Thiès, a zatem w przeciwieństwie do swoich poprzedniczek już w wolnym, niepodległym kraju. Obecnie jest uznaną dziennikarką, autorką powieści i sztuki teatralnej. Mieszka w Paryżu.
W 2005 roku wydała sztukę teatralną „Consulat Zénéral” (Konsulat Generalny). Przede wszystkim jest jednak znana jako autorka powieści „La Nuit est tombée sur Dakar” (Noc zapadła nad Dakarem), która ukazała się w 2004 roku nakładem paryskiego wydawnictwa Bernard Grasset.
Powieść zaczyna się słowami: „Wiem, że ryzykuję ogniem piekielnym, ale jestem gotowa na wszystko, żeby tylko uciec od biedy. Być może dobry Bóg weźmie pod uwagę moje cierpienia tu na ziemi i to marzenie, a nie moje grzechy. Wystarczy wytłumaczyć mu, że miałam dosyć przeciętności wokół siebie, aby On obdarzył mnie swoim bezgranicznym miłosierdziem i łaską. Tym samym w dniu Sądu Ostatecznego nie pośle mnie w ogień piekielny, gdzie smażą się kobiety, które miały stosunki seksualne z mężczyznami, którzy piją alkohol, jadają wieprzowinę i nie zachowują postu w ciągu świętego miesiąca. Jeżeli mam odwagę łamać nakazy religijne, to dlatego że podjęłam takie postanowienie wspólnie z moją najlepszą przyjaciółką Dior Touré...”.
Tak zaczyna się opowieść o dwóch siedemnastoletnich Senegalkach, które opuszczają swoją rodzinną wioskę, żeby dotrzeć do Dakaru i prowadzić „światowe życie”. Aby zdobyć jakieś środki na przetrwanie decydują się na uprawianie płatnego seksu z białymi mężczyznami. Tym samym marzenia przeradzają się w koszmar. Jak sama podkreśla w wywiadzie dla pisma kobiecego „Amina” w czerwcu 2004 roku nie jest pierwszą, którą zainspirował Dakar, stolica, miasto portowe, pełne sprzeczności, kontrastów, niebezpieczeństw. Miała ochotę opisać rzeczywistość współczesnego afrykańskiego miasta. Wybrała je na miejsce swojej powieści.
To przede wszystkim historia przyjaźni dwóch młodych dziewcząt, co nie jest częstym zjawiskiem w kraju, w którym dopuszcza się poligamię, w kraju, gdzie kobiety patrzą na inne przede wszystkim jako potencjalne rywalki. Autorka bardzo ceni kobiece przyjaźnie. Uważa, że kobieta sama może dokonać ważnych rzeczy, ale kiedy działają wspólnie mogą realizować przedsięwzięcia o ogromnym wymiarze.
Poza tym Zaaria porusza bardzo ważny społecznie problem prostytucji. W jej książce prostytucja to świadomy wybór, decyzje wynikające z chęci podwyższania statusu materialnego, wyobrażenia o świecie europejskim, kreowanym poprzez filmy i media. Bohaterki szybko zdają sobie sprawę, że magia zachodniego luksusu wciąga bezpowrotnie i na zawsze okalecza psychicznie. Jednakże gotowe aby zrealizować swoje marzenia są poświęcić wszystko. Za marzenia przyszło im zapłacić wysoką cenę. Mają zaledwie 17 lat, a tak wiele już swoim życiu przeszły, doświadczyły upokorzenia, głodu, przemocy fizycznej. Poza tym błędy i decyzje młodości będą miały swoje konsekwencje w całym ich przyszłym życiu. Żaden Senegalczyk nie będzie chciał związać się z kobietą, która była z białym mężczyzną.
Siłę oddziaływania fikcji literackiej w utworze młodziutkiej powieściopisarki potęguje sytuacja rzeczywista. W reportażach, prezentowanych w ostatnich latach we francuskiej telewizji niejednokrotnie podejmowano tematykę turystyki seksualnej w Senegalu. Prostytucja istnieje we wszystkich współczesnych społeczeństwach, stąd i w dakarskim porcie nie jest zjawiskiem precedensowym. Przy czym fakt, że Senegalczycy, którzy utrzymują kochanki, autorka także uważa za formę prostytucji. A takie ciche przyzwolenie daje senegalskie społeczeństwo.
Autorka stara się spojrzeć na poruszane kwestie w szerokim społeczno-kulturowym ujęciu. Z jednej strony powieść jest formą przestrogi, dla młodych kobiet, które marzą o zachodnim Eldorado. Pokazuje, że marzenia mogą być początkiem życiowych tragedii. Z drugiej – podkreśla, że do takich decyzji mogą skłaniać radykalne poglądy fundamentalistów afrykańskich, którzy chcieliby widzieć milczące kobiety, zamknięte w kuchni.
Aminata Zaaria wybrała formę reportażu, który stwarza możliwość oddania najgłębszych uczyć, emocji, z zachowaniem przejrzystego stylu i prostoty przekazu.
– Sohna Aisha Ndiaye, Afryka.org


DZIAŁALNOŚĆ LITERACKA Ken Bugul

1996 – gość Dni Literatury Francuskojęzycznej w Paryżu, wystąpienie na Sorbonie
1999 – Nagroda UNESCO dla Kobiet Afryki
2000 – gość Światowego Kongresu Międzynarodowej Konferencji Nauczycieli Języka Francuskiego w Paryżu. Uczestniczyła w dyskusji na temat: Pisarze afrykańscy wobec wielości kultury i języków
2000 – gość Uniwersytetu w Lille w ramach warsztatów pisarskich dla studentów oraz osób potrzebujących pomocy i więźniów
2000 – uczestniczyła w Międzynarodowej Konferencji dot. Migracji i Wygnania w La Hayl
2001 – gościnny wykładowca na uniwersytetach amerykańskich (Nordwest, Idianapolis)
2001 – gość 1. Międzynarodowego Festiwalu Literackiego w Berlinie
2002 – uczestniczyła w 1. Światowym Kongresie Poetów i Pisarzy dla Pokoju w Dakarze
2003 – gość Festiwalu literackiego w Mantui

DZIAŁALNOŚĆ POZAPISARSKA

• W ramach międzynarodowej organizacji pozarządowej zajmującej się programami i projektami dotyczącymi planowania rodziny prowadziła projekty w Kongo, Afryce Środkowej, Kamerunie, Burkina Faso, Czadzie Rwandzie i Burundi.
• Uczestniczyła w wielu stażach i szkoleniach na temat populacji i rozwoju. Opracowała i prowadziła projekty oraz programy rozwojowe dot. technik komunikacji, rozwoju społecznego, planowania strategicznego.
• W Europie, USA i Afryce prowadziła autorskie projekty dot. rozwoju w ramach Centrum Studiów nad Rodziną Afrykańską
• Opracowała i kierowała programami dot. zdrowia i planowania rodziny w ramach Center for Development and Population Activities w Waszyngtonie.
• Brała udział w licznych kolokwiach, konferencjach i seminariach dot. problemów rozwoju, planowania rodziny, kobiet i młodzieży.