Powieść na wybory

Michał Zygmunt, New Romantic, wstęp Łukasz Andrzejewski, Korporacja Ha!art, Kraków 2007


„Nazywam się Michał Zygmunt i zabiłem prezydenta Kaczyńskiego. Co prawda tylko na stronach mojej książki, ale to zawsze coś” – w ten sposób wita odwiedzających swoją stronę internetową (www.michalzygmunt.pl/) autor książki New Romantic, dziełka z pogranicza teraz i jutra, gdzie straszne, mieszczańskie bojówki sfrustrowanej, homoseksualnej inteligencji ogłaszają powstanie:
„Ludzie! Radujcie się! Mamy tu, kurwa, rewolucję proletariatu!”.

Pozycja z gatunku political fiction zagościła na półkach księgarskich na początku października 2007 r., przy okazji „Festiwalu literatury politycznej”, akurat przed wyborami parlamentarnymi. Czy tylko jako rejestr głosów niezadowolonych z epoki kaczyzmu? Przeciwciało? lek na przedwyborczą gorączkę wściekłych polityków i choroby wywoływane przez rzucaną w lud kiełbasę wyborczą? A może agitacyjna broszura, manifestacyjna odezwa panoszących się po kraju młodych lewaków? „Hit dla wykształciuchów” i – wśród nich – niedouczeńców, którzy czytają i piszą tylko okazjonalnie, gdy można się niedialektycznie popisać, np. skłonnością do szczenięcego buntu, gotowością bojową, postawą ideowca?! Nie do/powiem. Niech się przekonają sami czytelnicy... i zwolennicy, i antagoniści zaangażowanej literatury mini- i maksymalistycznie krytycznej w swojej doraźnej polityczności.

Do rzeczy. Powieść New Romantic spełnia wymogi politycznej fikcji, ale jest też do bólu realistyczna, m.in. w publicystycznym wyliczaniu autentycznych zajść i skandali, kreśleniu „portretu psychospołecznego”. Ku radości czytelnika (i wizjonera rewolucji) giną kolejni kandydaci: zapijaczony Zbigniew R., bombowy Donald T., a nawet doktor bliźniak – ten o piwnym obliczu. Zapewne dlatego powieść wkrótce trafi na Indeks ksiąg zakazanych w IV RP – spis haartowych tytułów nie dla popisujących się PiSiorów i moherowych amantek pierwszoligowych wszechpolaków. I posiedzi tam przynajmniej do czasu, gdy druga strona barykady nie zechce poznać wroga w kontakcie bezpośrednim, z obawy przed dojrzeniem w nim człowieka.

Po pierwszej nad Wisłą powieści antykaczystowskiej można się spodziewać wiele złego (niedopracowanie i kiepska redakcja tekstu, gdzie reguły ortografii i interpunkcji nie obowiązują, brak pomysłów, sił i talentów na jego ulepszenie, wzbogacenie) i dobrego („trupia zabawa” z politykami). Michał Zygmunt (1977) napisał książkę tylko tematycznie rewolucyjną – społecznie. Literacko bliżej trzyczęściowemu utworowi do rozprawy z romantyzmami polskimi, mówienia o ich sile perswazji i determinacji końca. Młodego autora prozy i publicystę frapują tkwiące w ludziach pokłady dobra i zła, obszary intencjonalności i praktycznego działania, psychologia lęków i natura popędów, praktyka skrywania lub obnażania – z ekshibicjonistyczną satysfakcją – własnych fascynacji. Sporo jeszcze można wyliczyć, momentami, istotnych albo tylko intrygujących dla czytelnika New Romantic wątków, wolę ich nie zdradzać od razu. Odkryją je bliscy tekstowi czytelnicy. A może nawet zwykli ciekawscy.

CAMPania Zygmunta, znanego do tej pory głównie z roli redaktora pisma „DIK Fagazine”, nie jest powieścią na lata, tej miary co Psie lata, Diabelska alternatywa, Kompleks polski (tytuł, który mógłby dzisiaj znaczyć więcej, inaczej), ale też nie ma takich ambicji. Nie powinna również stanowić materiału na promocję młodej prozy przez upolitycznienie (odbioru) literatury, dyskursów budowanych na niej. To zaś próbują czynić festiwalowi działacze „Krytyki Politycznej”. Warszawiak zawarł w swojej powieści przejawy PREferencji TEKSTowych, czystych miłostek autora, z których pierwsza lepsza to ludzka skłonność do opowiadania. Za dowód niech posłuży zamieszczony na końcu książki utwór Strach, wcześniej drukowany samodzielnie jako Żadnego uczucia nie było mi dane poznać tak dobrze, jak strachu („DIK Fagazine” 2006, nr 4). Lektura tego opowiadania burzy koncepcje ideologicznego myślenia o powieści Michała Zygmunta. Radzę zwrócić na nie uwagę.

„Noworomantyczna” książka (do czytania niekoniecznie przy slapstikowych brzmieniach new romantic) oczywiście jest prowokacyjnie niepoprawna, obyczajowo i politycznie. (Uśmiercenie tylu kandydatów na prezydenta nikomu innemu w historii literatury się chyba nie śniło. A pisarskiej opcji określanej mianem fikcji politycznej brakuje obecnie wybitnych przedstawicieli i ciekawych tytułów. Ostatnio np. do sprawy zabójstwa Johna F. Kennedy’ego powrócił Don DeLillo w powieści Libra, ale JFK to bohater tak samo modny, jak sprany literacko i dokumentnie ograny filmowo). Co się chwali Zygmuntowi, i umila czytanie, „powieść antykaczyńska” Korporacji Ha!art traktuje o Polakach i ich pseudoelitach przy użyciu krzywego zwierciadła, „żywiołu satyrycznego”, piekielnej ironii. Misu (książkowe alter ego autora) naddaje swojemu tekstowi funkcję pastiszu prozy z nurtu political fiction, a przede wszystkim to namiętnej, to zimnej kpiny z „nowej” rzeczywistości, czyli IV RP. Jaką zresztą naród sobie wybrał i współtworzył... dopóki nie zamarzyło się kilku osobnikom o przerośniętym ego (efekt przegrzania się, bez oświecenia, w solarium?) dowództwo. Rozwiązano problemy kadrowe, fundując ludowi spektakl zwany demokratycznymi wyborami.
Jakie to szczęście, że kilku zarażonych chorobą wieku: niedojrzałych despotów (jak maluczki umysłem i przerośnięty ciałem duchownym Maciej G., zbłąkany w kropce nad i, z punktem P w centrum zainteresowania swojego „grubego organu”), krzewicieli jedynie słusznego świato(p)oglądu i nieprzyjaznych (r)ewolucji, braci rządzącej w prawie reżimie, występuje tylko w powieści. Fikcja (nie)literacka, jak zwymyślane historie (około)polityczne powyżej, nie musi znajdować odbicia w rzeczywistości. Absurd z kolei może pozostać kategorią pomocną literaturoznawcy i krytykowi, a nie tylko ekspresyjnym słowem, nadużywanym zresztą potocznie (choćby do określenia składników powyższego wywodu).

Puenta? Niech was powiedzie New Romantic, albo jakikolwiek inny romantyk/zm, na własną drogę myślenia i działania, prywatne wybory! Do lokali zwanych księgarniami również. Lekturowe wybory 2007 da się ubarwić.



O AUTORZE

Michał Zygmunt (1977) – publicysta kulturalny. Od dzieciństwa zafascynowany mediami i polityką. Swój pierwszy wywiad przeprowadził, mając 9 lat, z Jerzym Urbanem, za czasów kiedy był on jeszcze rzecznikiem komunistycznego rządu. Weteran wielu subkultur, kolejno: depeszowiec, skinhead i metal. By(wa)ł członkiem wielu młodzieżowych organizacji politycznych, od Młodzieży Wszechpolskiej po Zielonych. Pionier polskiego dadaizmu politycznego, jego samozwańczy autor i wyznawca. W 2002 roku, rozczarowany tradycyjną polityką, założył komitet wyborczy Gwiazdy we Włosach i pod absurdalnymi hasłami startował w wyborach na prezydenta Wrocławia. Redaktor działu literackiego gejowskiego magazynu „DIK Fagazine”. Obecnie mieszka w Warszawie.