45 lat nad „Odrą”. Jubileusz piśmienny i co dalej

[Przegląd czasopism: „Odra” 2006, nr 5, 6]


W maju tego roku redakcja miesięcznika „Odra” postanowiła uczcić czterdziestą piątą rocznicę powstania tytułu. Z tej okazji wydano numer jubileuszowy z quasi-historycznymi wspominkami, tekstami zasłużonych dla periodyku autorów (przysłane na prośbę Urszuli Kozioł i Mieczysława Orskiego) i… nie postawioną kwestią: co dalej?
Jako podmiot fizyczny i czytelnik w stanie wskazującym niekoniecznie na upojenie chciałbym zapytać o przyszłość „Odry” w jej obecnym, „niereformowalnym” kształcie. Nakład 4 tysięcy egzemplarzy może budzić respekt, ale czy faktycznym i potencjalnym odbiorcom nie brakuje powodów do radości? O tym poniżej.


Wczoraj „prowincjonalność”, a dziś…

Pierwszy numer pisma ukazał się w marcu 1961 roku. Do dziś korzysta z potencjału intelektualnego Wrocławia, ale „Odra” wybiła się na niepodległość głosu i zasięg ogólnopolski („margines stał się centralny”). Nie zmieniły tego represyjne zabiegi komunistów, cenzura w służbie politycznej poprawności ani stan wojenny, czyli zjawiska krytyczne w historii czasopiśmiennictwa polskiego ostatniego 25-lecia. Wspomina w swojej Oracji… Ludwik Flaszen:

„Epizody małej i wielkiej historii […] przeplatały mi się z «Odrą» i odrzanami. […]
Mała historia: fluktuacje, kwasy, intrygi środowiskowe. I jako przedmiot rozmów: zmiany i humory wśród miejscowych aparatczyków i funkcjonariuszy od kultury.
[…] nawet poeci-redaktory mieli problemy z «przepychaniem» wierszy do druku. «Odra» była pismem «kulturalno-społecznym», miała wiele działów i powinności. Kierownicy […] toczyli boje o publikację swych «materiałów».
A z biegiem lat pismo […] poszerzało zamaszyście paletę swych ambicji. […] Otworzyć okna na Zachód!”.


Dokładnie o kolejach losu i koleinach, na których przyszło działać redakcji, można przeczytać w artykule Mariusza Urbanka Krótki kurs historii „Odry” (XL). Mnie interesuje zawartość jubileuszowego numeru z maja i dalsze kroki redakcji zaobserwowane w wydaniu czerwcowym.
A jest o czym dyskutować… Bo „Odra” – jako „pismo intelektualistów” – oscyluje między szeroko zakrojoną kulturą, sztuką, literaturą (poezja, proza, „krytyka”), filozofią, historią, publicystyką i socjologią. Drąży tematy-problemy aktualne, opisuje wybrane aspekty w sposób unikający doraźności czy pochopności sądów. W kolejnych numerach zjawiska z odmiennych dziedzin-działów charakteryzowane i przysposabiane są w różnym natężeniu i jakości, ale zawsze chcą dotknąć spraw aktualnych. Czy zatem obecność „Odry” teraz (!) jest ważna i pismo nie odchodzi w zapomnienie? Redaktorzy i piszący dla miesięcznika goście „specjalni” nie pozwalają przejść obojętnie na widok atrakcyjnego wnętrza.


„Tajna Agentura Polonistyki”

Przegląd treści z majowej „Odry”, sycących głód młodego i starszego humanisty, proponuję zacząć od poezji. Swoje utwory oddali jubilatce m.in. Ewa Lipska, Tadeusz Różewicz czy Jarosław Marek Rymkiewicz. Wszystko po to, by potwierdzić tezę, że „Odra” była i jest „laboratorium poezji współczesnej”. W końcu przez redakcję przewinęli się twórczo: Tymoteusz Karpowicz, Jacek Łukasiewicz, Wisława Szymborska… Periodyk wciąż usiłuje bazować na autorytetach, znanych i cenionych nazwiskach z humanistycznego światka. One wyznaczają poziom merytoryczny i decydują o recepcji „Odry”. Stąd moje obawy: czy wrocławski miesięcznik nie zarchaizował się z wiekiem i w rękach starych mistrzów?


Modernizacja i tradycja

Ogólny wygląd, estetyka i kształt typograficzny pisma zmieniły się przez ostatnie dziesięciolecie w niewielkim stopniu. Na okładce zawsze pojawia się charakterystyczne czarne logo, układ stron unowocześniono i uczyniono bardziej przejrzystym, ale bez rewolucji, jaką oferują współczesne programy DTP. Polonistyczna strona pisma uległa za to pomniejszeniu. Ukazują się nadal w „Odrze” wiersze i urywki prozy starszych i młodszych autorów, wywiady, reportaże, felietony, „rozważania sylwiczne” (S. Lem), niby-eseje, ale krytyka literacka przejawia się już raczej w „recenzenctwie”. Nad książkami myśli się szybko, a wnioski formułuje skrótowo, bez maestrii słowa. Chlubnym wyjątkiem z czerwcowym numerze zapisał się Jacek Gutorow, pisząc o tomie nagrałem mu się Marcina Hamkały:

„W tych wierszach język jest poniekąd wszystkim. Każdy, nawet najbardziej spontaniczny odruch, wpada w pułapkę wszędobylskiej retoryki, która bezwiednie deformuje intencje i przetwarza je w papkę informacyjną. Hamkało jest mistrzem rejestrów kolokwialnych i w doprawdy zadziwiający sposób łączy poetykę kiczu z dyskursem kultury masowej i językowymi kliszami używanymi na co dzień. To jakby nagrane i pomieszane fragmenty mowy codziennej – zbitki i frazy zestawione w taki sposób, że ukazują własną absurdalność i semantyczna pustkę”.

O rozwój dojrzewającej (nad „Odrą) do własnej, ale zadowalającej też innych, twórczości młodzieży troszczy się przede wszystkim Karol Maliszewski w Pocztówkach literackich. Z kolei główną trybuną dla głosu roczników 70. i 80. wydaje się „Ósmy Arkusz Odry” – kwartalny dodatek do pisma. W marcu zaprezentowano w nim neolingwistów warszawskich (m.in. J. Lipszyc, J. Mueller, M. Cyranowicz), którzy maczali palce i pióra w pa]n[tologicznym zbiorze Gada !zabić? . Zaś w wydaniu czerwcowym znalazło się COŚ zaskakującego jak na podstarzałą „Odrę”: „głos osoby z Le Madame bezpośrednio nie związanej, ale lubiącej tam bywać i występować” – Anety Kamińskiej. Poetka z Warszawy zechciała wypowiedzieć się w sprawie kontrowersji wokół zamknięcia stołecznego lokalu dla artystów i „zainteresowanych” młodą kulturą i sztuką, a wrocławskie pismo oddało na ten cel cztery strony. Czekam na kolejne wyrazy skłonności do młodych…!

Widać, że wrocławski periodyk preferuje dojrzałych mentalnie i – teoretycznie – literacko autorów. Za przykład niech posłuży eseistyka. W 6. tegorocznym numerze Joanna Roszak, szukając porozumienia „ja” i „ty” w listach Paula Celana, wnioskuje:

„Celan nie tylko w listach, głównie w poezji, wychodził w stronę Innego. […] Czytanie Celana sytuuje się jak najdalej od gadania ze ślepą uliczką (wierszem) o jej sensie, vis-à-vis (Celan mówił w Meridianie: wiersz potrzebuje vis-à-vis). Zatem gadanie ze ślepą uliczką, a rozmowa. Wiersz potrzebuje Innego”.

Mało mi, więc czytam i cytuję dalej. W maju inna Joanna – Orska – popisała się domysłami Czy Andrzej Sosnowski jest poetą romantycznym? , wiążąc „ja” i „poetycką wyobraźnię” autora Dożynek z filozofią i „tradycją romantyczną”. Połączyła bowiem śpiewająco krytycznoliteracki artykuł Sosnowskiego O poezji naiwnej i sentymentalnej ze szkicem programowym O poezji naiwnej i sentymentalnej Friedricha Schillera. Przy okazji pokusiła się o interpretację słów hitu Lombardu, ale w wersji poetyckiej:

„«Zasada przeżyj to sam» [w poemacie Zoom] jest utrzymana niewątpliwie w duchu romantycznym. Łączy się ona z przekonaniem, że słowo jako sztuczne stanowi przeszkodę autentycznej ekspresji. Towarzyszy temu zwykle ideał komunikacji pozasłownej, niejako magicznej. […] «Przeżyj to sam» to także słowa popularnej piosenki, przytoczone tu w cudzysłowie. Funkcjonując na prawach cytatu, wyznaczają one raczej krytyczny dystans wobec domniemanej autentyczności samego przeżycia, nastawionego przecież, jak podpowiadają kolejne passusy, na «swój własny interes» – na przeżywanie wszystkiego samemu, w zdehumanizowanej samotności. […]
«Zasada przeżyj to sam», sformułowana w sposób niejednoznaczny, ukazuje słowo jako jednocześnie komunikacyjny wehikuł i barierę przeżycia. Tak też słowo wyciąga się ku życiu niby interesowny palec – z dbałością «jedynie o własną koloraturę»”.


Tyle wypisów wiedzy „okołoliterackiej” znad „Odry”. Czas oddać się pożyciu tekstowemu ze sferą publiczną miesięcznika… Majowy numer mnoży pytania, ale szuka też na nie odpowiedzi. Czy polityka musi być niemoralna? – zastanawia się Karol Modzelewski z samo/poczuciem skończonego rewolucjonisty. Goście Klubu Uniwersytetu Wrocławskiego dyskutują – w opublikowanym zapisie debaty – o pojmowaniu, roli i przyszłości warstw oświeconych w Polsce (Inteligent – do czego potrzebny? ). Na koniec prawdziwy rarytas: rozmowa z Michelem Foucaultem (Podpaliłem lont i nie było żadnego wybuchu) i esej Katarzyny Liszki poświęcony „Francuzowi, nie-historykowi, nie-filozofowi, nihiliście, libertynowi, lewakowi, postmoderniście”.
Z kolei w wydaniu czerwcowym zwracają uwagę: tekst Michała Mońko o marketingu politycznym (Styliści, wizażyści, szarlatani… i politycy) oraz cykl poświęcony dylematom ukraińskich intelektualistów (Model „Kultury” , Ukraina w środku Europy). Warto też poznać roztrząsania Marty Mizuro (Nie pij, Adaś), którą los doświadczył wizytą w kinie na „polskim” filmie Wszyscy jesteśmy Chrystusami.


„Różnica między rzeczywistością świata a tym, jak jest nam pokazywana”

Powyższa fraza pochodzi z fragmentu Lapidarium VI opublikowanego w „Odrze” 2006, nr 5. Ryszard Kapuściński wspomina w nim o współczesnych mediach i… czasopismach!

„Komputer i jego nieograniczone możliwości edytorskie ułatwiły rozmnożenie się w ostatnich latach wszelkiego typu eleganckich, lecz treściowo pustych czasopism. Są one graficznie wyszukane, wymyślnie formatowane, wypełnione ładnymi zdjęciami i grafiką, a wszystko to drukowane na kosztownym papierze, nie wiadomo, po co.
Są to produkty współczesnej awangardowej elektroniki, jakże różnej od dawnej awangardy malarskiej czy poetyckiej, w której zwykle chodziło o nowatorstwo merytoryczne, o nowy sposób interpretowania i przedstawiania świata. Tymczasem awangarda elektroniczna jest zupełnie pusta, zajęta retoryką i ornamentyką, błahą grą, która nie posuwa nas w żadnym kierunku nawet o krok.
Owo luksusowe, lecz jałowe edytorstwo raz jeszcze potwierdza tylko, jak mała jest grupa ludzi, którzy mają coś rzeczywiście do powiedzenia […]”.


A co z pogodzeniem ambicji i sił intelektualnych ze środkami finansowymi, szukaniem równowagi między nowoczesnością w estetyce, jakością graficzną, językową i merytoryczną periodyków? Trudno zrezygnować tak z czytelności (słów pisanych na produkcie kulturotwórczym, „obiekcie estetycznym”), jak rzeczowości i atrakcyjności wywodu (dyskurs miejscami akademicki kontra publicystyka dla przeciętnego… inteligenta).
Tkwię w przekonaniu, że wysunięte przez Kapuścińskiego tezy miały pocieszyć redakcje i czytelników mało reformowalnych pism – również „Odry”?! Czy mam rację? Odpowiedź należy do faktycznych odbiorców wrocławskiego miesięcznika i innych tytułów…



Tomasz Charnas
(Prasa? Książka? Ruch!)


PS Ważna wiadomość dla sieciowych czytelników „Odry”. Archiwum czasopisma jest ponownie dostępne w Internecie, ale pod zmienionym adresem: www.odra.okis.pl.