Długa droga do (własnego) domu
|
Yossi Avni, Ciotka Farhuma nie była dziwką, przeł. Leszek Kwiatkowski, Sic!, Warszawa 2007
1.
Ciotka Farhuma, uwieczniona w tytule książki Yossiego Avniego, faktycznie nie była dziwką. Oddawała się tylko jednemu... Wiedziała za to, jak się ustawić, żeby na stare lata pustkę i samotność po wieloletnim kochanku wypełnić, niewiele znaczącymi dla szczęścia – jak można zobaczyć na kontrprzykładach (pozostali bohaterowie), bogactwami finansowymi. Warto dodać, że kobieta występuje w powieści Izraelczyka jako postać epizodyczna – obgadywana przez rodzinę albo słyszana podczas scen łóżkowych. Tylko prowokacyjnie wzięto jej personalia na front okładki, gdzie figuruje napis Ciotka Farhuma nie była dziwką. W środku tom kryje zaś prawdopodobnie naznaczoną autobiografizmem (vide dedykacja i przetwarzane doświadczenia podróżnicze autora) oraz osobistym tonem opowieść o utraconej miłości i jej ostatecznemu pogrzebaniu (po blisko sześciu latach) w pamięci zawiedzionego kochanka.
Trzeba od razu powiedzieć (niepotrzebnie uprzedzonym do właściwie nieznanej Polakom „homożydowskiej” materii), że tekst Avniego dotyczy uczucia, jakie zrodziło się między dwoma mężczyznami i umarło z winy... odmiennych wizji wspólnej przyszłości oraz „różnic charakterologicznych” i obyczajowych. Jakich? Doszukają się czytelnicy w książce – zaskakującej odważnym mówieniem o kwestii homoseksualizmu, tolerancji, posiadaniu lub adopcji dzieci przez gejów, tradycjach żydowskich ze szczególnym uwzględnieniem rodziny jako jednej z największych wartości.
2.
W Ciotce Farhumie porzucony bohater-narrator tworzy wielki monolog wspomnieniowo-rozliczeniowy, dedykowany utraconemu Arikowi i ich (za)przeszłej miłości. Precyzyjnie odtwarza wspólne doświadczenia – święta i zawody. Opowiadane dzieje złączonych łańcuchem zależności emocjonalnych mężczyzn rozgrywają się w naprawdę istniejących miejscach, od ogarniętego konfliktami Izraela, przez nękaną równie intensywnymi wojnami byłą Jugosławię, po zaskakujące (otwartością i podejściem do „innych” czy „obcych”), popkulturowe Niemcy. Avni odnotowuje chwile groźnej podróży przez Bałkany, maluje portrety bliskich osób i pejzaże ojczystej krainy, odtwarza momenty zjednoczenia z członkami rodziny (jedyna prawdziwa wspólnota?), wracając do zmysłowych zapachów i smaków dzieciństwa (kuchnia mamy), uwiecznia etapy męsko-męskiego związku. Jego historia mieni się różnymi odcieniami emocjonalnymi, tonami i kodami literackimi.
Pod kątem genologicznym Ciotka Farhuma okazuje się powieścią inicjacyjną, dziennikiem peregrynacji, raz gwałtownym i naszpikowanym erotyzmem, kiedy indziej upoetyzowanym romansem. Sentymentalno-romantyczno-ekspresjonistyczna konstrukcja powieści, mimo nagromadzonych składników, nie rozpada się. Momenty przejścia są zwykle wyraźnie zaznaczone na poziomie fabuły (incydentalne skoki w bok, nowi partnerzy seksualni w delegacji – próby zastąpienia Arika innymi, czasem ulotnymi, fascynacjami, pociągiem do chłopców z różnych krajów), oddzielone planami działania (zmiany miejsca akcji, stopniowe konstruowanie postaci) i wyrażania (bezpośredniość i potoczystość dialogów, sylwiczne zwierzenia i objaśnienia, historyczne i wystylizowane inkrustacje, intymistyczne ekskursy). Równie dużo „akcji” odbywa się w tle, co pośród zdarzeń. Wspominanie maminych potraw, niepowtarzalnej atmosfery podczas zdobywania składników, ich przygotowywania i konsumpcji, bogactwo przypraw z rodzinnego kraju... – to wszystko przypomina narratorowi o minionym dzieciństwie, utraconym (?) domu rodzinnym, do którego powrót zajmie wiele lat. Zaś powielenie tradycyjnego familijnego wzorca, choćby wiecznie droczących się ze sobą matki (pani Szamsi, Persjanka) i ojca (pan Awram, Afgańczyk), dla homoseksualisty pozostaje niemożliwością i przyczyną niespełnienia, wyrzucanego sobie nieustannie braku szczęśliwości, przeczucia końca w samotności.
„– Doświadczenie śmierci jest najsilniejsze u gejów. Każdy mijający dzień przybliża cię do mety, nie dając nic w zamian [...] Po każdym człowieku coś zostaje, tylko pedały umierają naprawdę. Rozumiesz? Tylko pedały umierają! [...] Rasowe cioty będą ze złością zaprzeczać temu, o czym mówię [...] Będą gdakać jak kwoka i nazywać mnie homofobem, ale każdy gej czuje od najmłodszych lat, że śmierć zbliża się do niego nadzwyczaj wielkimi krokami. Chwyta go delikatnie, ale stanowczo, i wyprowadza tanecznym krokiem na zewnątrz. Śmierć jest doskonała tancerką. [...] Stąd obsesyjna pogoń za przyjemnościami. Stąd nieprzeciętne talenty. Żar krótkiego życia”.
3.
Książka Avniego łączy w sobie elementy wypisów z pamięci („Tak kocha się tylko raz w życiu”) i zaskakująco aktualne tematy (tożsamość i role społeczne gejów, współczesne echa holokaustu, krwawe wojny religijne i spory narodowościowe). Przede wszystkim jednak rejestruje wędrówki serca: przez czeluście umysłu, błądzącej, skonfliktowanej duszy... łamiące okoliczności. Bohaterowi towarzyszą: problemy świata mężczyzn, uwikłanie w historię konfliktu izraelsko-palestyńskiego, przywilej poznawania innych krajów i ich – umocowanych w teraźniejszości – mieszkańców (narrator-sprawca opowieści pracuje głównie zagranicą).
4.
Z innego jeszcze powodu powieść Ciotka Farhuma nie była dziwką zapada w pamięć. Autor ciekawie wykorzystał szablon love story, by przemycić, obok problemów z szaleństwem miłości i innych więzi międzyludzkich („Jeśli będę miał przyjaciela, będzie cały mój, a ja będę cały jego”), pean na cześć rodzicielstwa (wspaniale przedstawiana figura matki), synostwa i ojcostwa. Dla geja brak potomka okazuje się życiowym zawodem, obszarem niespełnienia wobec otrzymanego daru życia – długu zaciągniętego u własnych rodziców. Sam trwa w prędko uświadomionym sobie braku kontynuacji:
„[...] niecałe trzydzieści sześć lat [...]. Nieżonaty, pracował w obcym mieście, nie zdążył założyć rodziny”.
„[...] zawiodłem. Umrę bezpotomnie”.
Psychika mężczyzny reaguje niezależnie od postępującej emancypacji odmieńców, możliwości ujawnienia się z „inną” miłością.
Mimo dostrzeganego w Izraelu patriarchatu dają się w książce rozpoznać pierwsze sygnały docenienia czy oznaki możliwego istnienia kultury matriarchalnej. W domu rodzinnym głównego bohatera zarządczynią i osobą dominującą pozostaje zatroskana i zahukana codziennością, ale też komiczna, zmysłowa (bez ulubionej szminki ani rusz!), obdarzona mocnym charakterem matka. Zaś nieporadny życiowo i słaby psychicznie ojciec tylko mruczy pod nosem... Kobieta dba o wszystkich, zapominając o swoich – przemijających jak życie – ewentualnych marzeniach („Mama jest najsmutniejszą historią mojego życia”). Szamsi dla swojej rodziny zrobiłaby wszystko, własne życie poświęca roli pani domu. Dba o swoje pociechy, jak może w trudnych warunkach – funkcjonując przede wszystkim dla nich („Widzicie dzieci? Mama się o was troszczy”). Pierworodnego zresztą do końca swoich dni nazywa „pisklęciem”. Z kolei ukazany w powieści dom to nie tyle zużyty motyw czy archetyp, ile „prywatna” instytucja, której powinno się dać prze/trwać. Niezależnie od seksualności członków (Arik szybko stał się ulubieńcem, wiedzącej już o orientacji syna, matki narratora), sporów ideologicznych i religijnych wokół praworządnego modelu domu i rodziny.
Tekst przygotowany dla dwumiesięcznika „Czas Kultury”.
Zapraszam też do lektury rozmowy Katarzyny Bielas z Yossim Avnim zamieszczonej pierwotnie w „Dużym Formacie” umieszczonej na stronie Kanadyjskiej Fundacji Dziedzictwa Polsko-Żydowskiego.
|
| |